menu

Górnik dwa miesiące bez wygranej. Wisła wywiozła punkt z Zabrza [RELACJA, ZDJĘCIA]

20 listopada 2015, 22:21 | Sebastian Gladysz

W drugim piątkowym meczu Ekstraklasy, Górnik Zabrze zremisował przed własną publicznością z Wisła Kraków (1:1). Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego na ligowe zwycięstwo czekają już od ponad dwóch miesięcy.

Górnik Zabrze - Wisła Kraków 1:1
fot. Lucyna Nenow / Polska Press
Górnik Zabrze - Wisła Kraków 1:1
fot. Lucyna Nenow / Polska Press
Górnik Zabrze - Wisła Kraków 1:1
fot. Lucyna Nenow / Polska Press
Górnik Zabrze - Wisła Kraków 1:1
fot. Lucyna Nenow / Polska Press
Górnik Zabrze - Wisła Kraków 1:1
fot. Lucyna Nenow / Polska Press
Górnik Zabrze - Wisła Kraków 1:1
fot. Lucyna Nenow / Polska Press
Górnik Zabrze - Wisła Kraków 1:1
fot. Lucyna Nenow / Polska Press
Górnik Zabrze - Wisła Kraków 1:1
fot. Lucyna Nenow / Polska Press
Górnik Zabrze - Wisła Kraków 1:1
fot. Lucyna Nenow / Polska Press
Górnik Zabrze - Wisła Kraków 1:1
fot. Lucyna Nenow / Polska Press
Górnik Zabrze - Wisła Kraków 1:1
fot. Lucyna Nenow / Polska Press
Górnik Zabrze - Wisła Kraków 1:1
fot. Lucyna Nenow / Polska Press
Górnik Zabrze - Wisła Kraków 1:1
fot. Lucyna Nenow / Polska Press
Górnik Zabrze - Wisła Kraków 1:1
fot. Lucyna Nenow / Polska Press
Górnik Zabrze - Wisła Kraków 1:1
fot. Lucyna Nenow / Polska Press
1 / 15

Mimo prawie dwóch tygodni przerwy, trener Kazimierz Moskal postawił na identyczną jedenastkę jak w Lubinie, gdzie ostatnio wygrała Wisła 3:1. Szkoleniowiec Białej Gwiazdy postanowił zaufać zasadzie, że zwycięskiego składu się nie zmienia. W osiemnastce Wisły zabrakło Guerriera. Leszek Ojrzyński miał o czym myśleć w przerwie reprezentacyjnej i w efekcie dokonał trzech roszad w wyjściowym składzie swojego zespołu w porównaniu do przegranego spotkania z Koroną. Na prawą obronę wrócił Widanow, na środku pola po dłuższej absencji zameldował się Grendel, a za napastnikiem zagrał Janota.

Klub z Zabrza zadbał o godne pożegnanie Krzysztofa Maja. Nie tylko zarządzono oczywistą minutę ciszy ku jego pamięci, ale także przed wyjściem piłkarzy na boisko odegrano hymn Liverpoolu, You’ll Never Walk Alone, ponieważ to właśnie temu zespołowi również kibicował zmarły kilka dni temu dyrektor wykonawczy Górnika.

Zabrzanie mieli dziś wygrać dla niego, a także poprawić nieco swoją sytuację w tabeli. Początek spotkania nie nastroił optymistycznie kibiców Górnika, bowiem Wisła już w 2. minucie objęła prowadzenie. Doskonale kontrę po kornerze gospodarzy rozegrał Mączyński, który prostopadłym podaniem uruchomił Jankowskiego, a ten wyłożył piłkę Brożkowi jak na tacy. Napastnikowi Wisły nie pozostało nic innego jak umieścić piłkę w siatce obok bezradnego Janukiewicza. „Trójkolorowi” fatalnie weszli w to spotkanie, sześćdziesiąt sekund później mogło i powinno być już 0:2. Tym razem lewym skrzydłem urwał się Burliga i znakomicie zagrał do Jankowskiego, który na dziesiątym metrze miał przed sobą właściwie pustą bramkę, a fatalnie spudłował.

Później mecz się wyrównał, ale ciężko było się oprzeć wrażeniu, że to Wisła zwolniła. Ciężko mówić tu o jakimkolwiek wypracowanym schemacie w ataku pozycyjnym Górnika. Akcje zabrzan są budowane w ślamazarnym tempie, a jeśli nawet jakaś zaczyna wyglądać nieźle to niechybnie kończy się niecelnym zagraniem w pole karne albo zbyt mocnym prostopadłym podaniem. Wisła ustawiła się mądrze, pozwalając gospodarzom na te męczarnie, a sama groźnie kontratakowała. Akcje gości były znacznie szybsze i zwyczajnie groźniejsze, podopiecznym trenera Moskala brakowało skuteczności.

38. minuta spotkania przyniosła ożywienie na trybunach. Najpierw swoją sytuację miała Wisła, kiedy to piłkę na szesnastym metrze i dużo wolnego miejsca miał Burliga, ale minimalnie przestrzelił. Janukiewicz nie czekał ze wznowieniem gry i już po dziesięciu sekundach sunęła kontra Górnika, którą Jeż rozprowadził na lewo, do Grendela. Piłkę po jego dobrym dośrodkowaniu przyjął w polu karnym Gergel i… fatalnie przestrzelił. Kibice Górnika byli jeszcze bardziej zirytowani niż po kilka chwil wcześniej, kiedy doskonałe podanie „na nos” Gergela koncertowo zmarnował Korzym.

W porównaniu do spotkania rozegranego kilka godzin wcześniej w Niecieczy, starcie Górnika z Wisłą było niestrawną kolacją. Na boisku działo się mało, a oprócz opisanych wcześniej sytuacji obu drużyn długimi fragmentami można było przysypiać. Taka jest metoda na zabrzan – przycisnąć na początku meczu, zdobyć bramkę i cofnąć się, pozwolić podopiecznym Ojrzyńskiego rytmicznie walić głową w mur. To zrobiła w Zabrzu przed dwoma tygodniami Korona i to robiła w pierwszej połowie Wisła, jednak gdyby goście mieli lepiej nastawione celowniki (w szczególności Jankowski i Burliga), to już po 45 minutach byłoby pozamiatane. W zespole Górnika przede wszystkim brakowało wiary w odwrócenie rezultatu, a nienajlepszą atmosferę w drużynie unaoczniały pretensje, jakie mieli zawodnicy jeden do drugiego.

Na początku drugiej części spotkania zawodnicy z Zabrza udowodnili jednak, że jest w nich trochę życia. W 51. minucie najpierw po dobrym dośrodkowaniu Widanowa piłkę wprost na nogę Gergela wybijał jeden z obrońców Wisły, a Słowak uderzył świetnie z powietrza. Ten strzał na rzut rożny sparował jeszcze Cierzniak, ale po kornerze był już bezradny. Jeż wrzucił futbolówkę na dalszy słupek, gdzie dobrze zgrał ją Kosznik, a na piątym metrze najszybszy był Kopacz i zdobył wyrównującego gola.

Po bramce widoczny był wzrost morale gospodarzy, który poskutkował kilkoma minutami naporu „Trójkolorowych”. Zawodnicy Ojrzyńskiego próbowali swoich sił z dystansu, celne strzały oddali Madej i Grendel, jednak na posterunku był Cierzniak. W sześćdziesiątej minucie mogło i powinno być 2:1 dla Górnika. Dobrą akcje zabrzan zakończyło świetne podanie Korzyma do Jeża. Słowak miał przed sobą tylko golkipera i kilka metrów do bramki. Trafił w Cierzniaka i zaprzepaścił stuprocentową sytuację.

Znajdującym się na dnie tabeli „Górnikom” remis kompletnie nie pasował, dlatego to nadal oni posiadali inicjatywę. Wisła w drugiej połowie nie pokazała nic ciekawego, kontry gości po zejściu z boiska Burligi już się nie zazębiały, a wysoko grająca defensywa zabrzan kasowała w zarodku większość akcji Białej Gwiazdy. Nie był to może niewyobrażalny postęp, ale w porównaniu do pierwszej połowy cała linia obronna Górnika wyglądała znacznie lepiej, a zawsze groźny Brożek był odcięty od podań kolegów.

Ostatni kwadrans składał się głównie z mało udanych prób ataków obu drużyn. Górnik próbował każdym możliwym sposobem, ale albo nie zdążył do płaskiego dośrodkowania Widanowa Gergel, albo wrzutka z rzutu wolnego Jeża okazała się za mocna dla Dancha. Także goście mogli rozstrzygnąć to spotkanie na swoją korzyść – w 89. minucie swoją pierwszą sytuację w drugiej połowie miał Brożek, lecz po jego uderzeniu głową dobrą interwencją popisał się Janukiewicz.

Mecz zakończył się więc remisem, czyli "ulubionym" wynikiem obu drużyn. Żadna ze stron nie schodziła z placu boju zadowolona, ale trzeba przyznać, że jest to raczej sprawiedliwy rezultat.