menu

Mistrzowskie świętowanie Portugalczyków w Lizbonie

12 lipca 2016, 16:40 | Bolesław Groszek

Mistrzostwa Europy dobiegły końca, a dla zwycięzców to zasłużony czas na zabawę. Na najdłuższe od lat wakacje szykuje się Cristiano Ronaldo.


fot. Paulo Duarte

fot. Paulo Duarte

fot. Paulo Duarte
1 / 3

W poniedziałkowe popołudnie nowi mistrzowie Europy - Portugalczycy, wrócili do domu. Już na płycie lotniska, samolot, nazwany „Eusebio” na cześć legendarnego piłkarza Seleção, którym wracała zwycięska ekipa, został oblany wodą. Zwyczajowy salut był jeszcze piękniejszy, gdyż krzyżująca się woda, wystrzeliwana z dwóch armatek, była w barwach portugalskiej flagi - czerwonym i zielonym. Kiedy drzwi maszyny się otworzyły, pierwszy z kokpitu wyszedł Cristiano Ronaldo z trenerem Fernando Santosem, i obaj zaprezentowali puchar fanom i reporterom.

Następnie Seleção wsiedli do odkrytego autobusu z napisem „Mistrzowie”, by wspólnie z kibicami świętować wielkie zwycięstwo na ulicach Lizbony. W centrum stolicy pojawiło się tysiące osób ubranych w barwy narodowe. Tłum krzyczał i wiwatował, a uśmiechnięci piłkarze, skakali w rytmie piosenki „Campeones”. Zawodnicy sami chętnie kręcili filmiki i robili sobie selfie z pucharem i tłumem szczęśliwych fanów.

Mistrzowie Europy autobusem udali się aż do pałacu Belém, który jest oficjalną siedzibą portugalskiego prezydenta Marcelo Rebelo de Sousa. Każdy z nich otrzymał tam gratulacje oraz order za zasługi, który jest najważniejszym wyróżnieniem w Portugalii. - W miesiąc i trzy dni, udowodniliśmy, że jesteśmy najlepsi w Europie. Wiele osób mówiło mi, że jesteśmy dobrzy, ale polegamy na dużym szczęściu. Twierdzono, że nie mamy szans by odnieść sukces w turnieju. Ale nie było innego lepszego zespołu od nas. Jesteśmy najlepsi w Europie - ocenił prezydent.

Następnie piłkarze ponownie wsiedli do autobusu i pojechali na plac Alameda Dom Afonso Henriques, gdzie lizbońscy kibice oglądali mecz finałowy. To był ostatni akord wielkiego święta, w którym uczestniczyło tysiące osób.

Jedyną łyżką dziegciu, w tej ogromnej beczce miodu, była wstępna diagnoza mówiąca o tym, że kontuzja, którą Cristiano Ronaldo odniósł w meczu finałowym, może wyłączyć go z gry na kilka miesięcy. W rzeczywistości ze zdrowiem kapitana Portugalczyków jest dużo lepiej, a informacja, która wystraszyła wielu kibiców, okazała się zwykłą plotką.

Cristiano rzeczywiście nie zagra 9 sierpnia w meczu Realu Madryt z Sevillą o Superpuchar Europy, ale jego kontuzja nie jest tak groźna. Najlepszy strzelec w historii mistrzostw Europy (9 goli, tak jak Michel Platini) może już rozpocząć wakacje, a jego regeneracja po uszkodzeniu więzadła pobocznego piszczelowego w lewym kolanie wyniesie 3-4 tygodnie.

Ponadto według dziennika „Marca”, Królewscy nie zakładali, że CR7 może odnieść kontuzje, ale jeszcze przed Euro planowali zaoferować mu miesiąc wolnego, by mógł odciąć się od piłki i wyleczyć wszystkie mikrourazy. Ronaldo prawdopodobnie nie poleci więc na przedsezonowe tournee do USA, ale będzie gotowy do gry od początku sezonu ligowego.


Polecamy