Wigry Suwałki. Podsumowanie jesiennym zmagań przez trenera Dawida Szulczka
Czwarte miejsce ze stratą pięciu punktów do lidera o raz jeden mecz zaległy - bilans Wigier po jesieni w II lidze trzeba uzanć za bardzo dobry. Jak zmagania jesienne ocenia trener Dawid Szulczek?
Na początku rozgrywek ligowych Wigry pokonały 2:1 u siebie Olimpię Elbląg. Potem przyszła wyjazdowa porażka 0:1 z Błękitnymi Stargard.
- W Stargardzie do przerwy przegrywaliśmy 0:1. Była to jedna z najsłabszych naszych połów w tym sezonie - wspomina Szulczek w rozmowie z mediami klubowymi. - Natomiast to jak zareagowaliśmy po przerwie pokazywało, że jesteśmy groźni i tylko brakowało nam strzelenia bramki na 1:1. To był taki kubeł zimnej wody na nasze głowy. Okazało się, że w tej lidze grając z każdym rywalem musimy wchodzić na nasz najwyższy poziom. Było dużo rozgoryczenia, złości, ale ta porażka była nawozem do sukcesu. Na niej zbudowaliśmy to co się działo później.
A później przyszła wspaniała seria, sześciu wygranych z rzędu.
- Była bardzo dobra serią, którą rozpoczęliśmy zwycięstwem u siebie ze Skrą Częstochowa - opowiada Szulczek. - Straciliśmy gola po rzucie wolnym i musieliśmy gonić wynik. W tym meczu było widać tak zwane "Charakterne Wigry". Z tego 0:1 wyciągnęliśmy na 2:1 i potem już to szło w miarę płynnie we wszystkich następnych spotkaniach. W następnym wygranym 3:1 meczu z Garbarnią było coraz więcej pozytywów. Jednym z lepszych spotkań w tej rundzie było wyjazdowe zwycięstwo 3:0 z KKS Kalisz, gdzie praktycznie cały mecz toczył się pod nasze dyktando. Po tym spotkaniu pierwszy raz zajęliśmy miejsce lidera tabeli, a Kamil Adamek, który w Kaliszu strzelił trzy gole prowadził w klasyfikacji strzelców. To dodało duże energii wszystkim ludziom w klubie. Z kolei trudny wygrany 2:1 mecz w Bytovią wskazał nam, że droga którą obraliśmy była dobra. Także wrzesień i październik to były dobre miesiące w naszym wykonaniu.
Na koniec października Wigry na wyjeździe zmierzyły się z Chojniczanką, która jest uważana za jednego z głównych kandydatów do awansu. Padł bezbramkowy remis.
- Mecz zakończył się remisem 0:0, ale mieliśmy wrażenie, że to my bardziej zasługiwaliśmy na wygraną - twierdzi Szulczek. - Chojnice przerwały naszą zwycięską passę. Nie bez znaczenia było to, że w tamtym tygodniu straciliśmy Martina Dobrotkę i Kamila Adamka. Martin praktycznie do końca rundy musiał radzić sobie z drobnym urazem. Natomiast Adamek wrócił dopiero na dwa ostatnie spotkania. W Kolejnym meczu ze Stalą Rzeszów urazu nabawił się Kacper Wełniak i wypadł na około miesiąc. To był taki mecz przełomowy. W dalszym ciągu nie graliśmy źle, ale już nie zdobywaliśmy tyle punktów. W końcówce zabrakło rotacji w składzie i to było widoczne w tabeli.