Hubert Matynia: Nie martwmy się o lewą obronę Pogoni
Piłka nożna. Uważam, że jak grał Ricardo to prezentował się bardzo dobrze, a i ja - z meczu na mecz - coraz lepiej wyglądałem - mówi Hubert Matynia, jeden z najlepszych piłkarzy Pogoni w grudniu.
fot. Sebastian Wołosz
Matynia jesienią rozegrał 13 spotkań, wszystkie w podstawowym składzie. Strzelił dwie bramki, dwukrotnie został ukarany żółtą kartką. Był najlepszym piłkarzem Pogoni w meczach z Arką w Gdyni i Koroną.
Trener pochwalił za występ z Koroną?
Nie.
Dlaczego?
Bo nie był zadowalający.
To ja pochwalę: widać było ogromne zaangażowanie, chęci, fajną taktyczną grę, pchanie drużyny do przodu, szukanie i wchodzenie w wolną przestrzeń na boisku.
Na pewno lepiej to wyglądało niż w spotkaniu z Wisłą w Krakowie, ale to mogło wynikać z tego, że mieliśmy wyraźną przewagę na boisku. Ale mimo że to lepiej wyglądało, to tak jak w Krakowie brakowało nam np. pół stopy, by wpakować piłkę do bramki.
I przegraliśmy. Nie tak miał wyglądać finisz jesieni, nie takie miało być pożegnanie z kibicami przed Świętami Bożego Narodzenia i Nowym Rokiem. Boli bardzo?
Boli i będzie boleć, ale też musimy spojrzeć ogólniej, mam tu na myśli nasz dorobek po całej jesieni. Mamy 35 punktów na koncie i trzecie miejsce w tabeli - uważam, że jest to bardzo dobry dorobek. Wiadomo, że my-piłkarze oraz nasi kibice chcielibyśmy więcej, ale piłka nie zawsze jest sprawiedliwa, więc musimy szanować i docenić to, co mamy. Mieliśmy tej jesieni, a nawet w meczu z Koroną Kielce, sporo sytuacji, by strzelić kilka bramek więcej, zdobyć parę punktów więcej. Z kielczanami nie musieliśmy przegrać, ale nic wpaść do siatki nie chciało.
Dlaczego Pogoń potraciła tak dużo punktów w meczach z zespołami, które teoretycznie będą bronić się przed spadkiem?
Reguły w tym nie ma, ale wiele razy mieliśmy kłopoty z zespołami, które głęboko się cofały i trudniej nam było stworzyć bramkowe sytuacje. Nie każdy przeciwnik z dołu tabeli gra bardzo defensywnie, bo część z rywali próbowała atakować, ale jednak zazwyczaj ciężko nam było znaleźć lukę na boisku, gdy 10 przeciwników nastawionych było na obronę. Tak wyglądał też mecz z Koroną - masa ataków, dużo strzałów, ale też każdy zawodnik z Kielc murował dostęp do swojej bramki i próbował blokować strzały.
Z optymizmem przystąpicie do zimowych przygotowań czy też z tyłu głowy pozostanie żal, że na koncie nie ma kilku punktów więcej?
Z optymizmem. Będziemy chcieli wypracować dobrą formę, by szybko wrócić do punktowania w ekstraklasie. Chcemy być w czołówce tabeli, czujemy się silni i czujemy, że tam jest nasze miejsce.
Jesień rozpoczynał Pan jako zmiennik Ricardo Nunesa. Po jego kontuzji wskoczył Pan do gry. Jeśli porównamy ten pierwszy występ do tego z Koroną to trzeba podkreślić, że różnica była kolosalna.
To prawda. Kolosalna różnica wynika przede wszystkim z tego, że byłem pewny swojego miejsca w składzie. Tak to już w piłce jest, że jak piłkarz nie ma pewnego miejsca w składzie, to przy pierwszej szansie zaczyna kombinować, a nie zawsze się to udaje. Prosta gra jest najlepsza. Cieszę się, że ta moja zwyżka też została dostrzeżona. Dochodzą do mnie opinie, że lepiej wyglądam i sam też lepiej się czuję.
Jeszcze w połowie jesieni było sporo haseł, że nowy lewy obrońca jest pilnie w Pogoni potrzebny. Obecnie nie jest to potrzebne.
Drużyna nie potrzebuje nowego zawodnika na tę pozycję. Oczywiście klub może szukać takiego piłkarza, bo kończy się kontrakt Ricardo i już zapowiedział swój wyjazd ze Szczecina. Może więc od lata będzie potrzebny, ale na wiosnę nie musi być to priorytetem. Ja i Rico czujemy się na siłach, by zapewnić odpowiednią jakość i stabilizację na tej pozycji. Nie czujemy się słabsi od lewych obrońców w polskiej lidze. Wprost przeciwnie - tworzymy mocny duet. Uważam, że jak grał Ricardo to prezentował się bardzo dobrze, a i ja - z meczu na mecz - coraz lepiej wyglądałem. Nie martwmy się o lewą obronę.
A chyba trzeba o atak, bo odszedł Adam Buksa.
Szkoda straty takiego napastnika, ale z pewnością będziemy mieli na tej pozycji zawodnika, który też będzie strzelał bramki. Michalis Manias jesienią nie dostawał zbyt wielu szans - wiosną się to może zmienić i ta runda może być po jego myśli i po myśli zespołu.