,,Selekcjonerskie spojrzenie'': W grze o baraże Euro’24 wskazana jest cierpliwość
Michał Probierz musiał zaryzykować ze składem w meczach z Wyspami Owczymi i Mołdawią, co do tego nikt nie powinien mieć żadnych wątpliwości. Marazm w reprezentacji podczas kadencji Fernando Santosa był przecież już tak duży, że dalsze kiszenie się w tym samym sosie nie miało żadnego sensu. Z góry przestrzegałem jednak, że przetasowanie personaliów nie od razu musi przynieść oczekiwane przez wszystkich efekty. Na krótkim dystansie efekt nowej miotły nie zadziałał, ale pamiętajmy, że to nie koniec tylko początek misji selekcjonera Probierza.
fot. ALEKSY WITWICKI/POLSKA PRESS
Zresztą, dla mnie było oczywiste, że Michał został zatrudniony w tym trudnym dla reprezentacji momencie po to, aby wygrać baraże o Euro’24. Dlatego dajmy mu czas. I szansę. Poczekajmy w spokoju na to, jaki zaproponuje pomysł na Roberta Lewandowskiego, i jak ułoży zespół na spotkanie z Czechami. Doskonale wiem, że kibice chcą oglądać w akcji zupełnie inną grę, i mają prawo wyrażać dezaprobatę. Kryzys – sportowy i mentalny – był po kadencji Portugalczyka jednak tak duży, że w oczekiwaniu na poprawę wszyscy musimy wykazać się cierpliwością.
W tym momencie po raz kolejny przypomnę się z apelem o asystenta z prawdziwego zdarzenia w reprezentacji Polski, dzięki któremu nie musielibyśmy się martwić o ciągłość – i jakość – pracy. Przecież, gdyby u Santosa był ktoś taki, to nie musiałby on wyważać wielu otwartych drzwi. A nawet gdyby mu nie wyszło, choć w moim odczuciu ryzyko niepowodzenia byłoby znacznie mniejsze niż w sytuacji, gdy najbliższym współpracownikiem pana Fernando był Grzegorz Mielcarski, zatem raczej doradca i tłumacz – nie ma przecież trenerskich papierów – to miałby kto pociągnąć wózek po Portugalczyku...
Michał także powinien o tym pamiętać – żeby w sztabie otoczyć się kompetentnymi ludźmi. Wystarczy zresztą spojrzeć na Raków, gdzie Marek Papszun wychował – a w każdym razie ukształtował i przygotował – na pierwszego szkoleniowca Dawida Szwargę. A chyba nikt nie ma wątpliwości, że gdyby nie ciągłość pracy, klub z Częstochowy mógłby pomarzyć o awansie do Ligi Europy i wynikach, które mimo występów w pucharach notuje jesienią w PKO Ekstraklasie. Bo mistrz Polski osiąga to wszystko właśnie dzięki temu, że trener Szwarga doskonale znał otoczenie, którym przyszło mu teraz zarządzać.
Zresztą, jeśli spojrzymy na moją historię – była podobna. Długo pomagałem Januszowi Wójcikowi – w kadrze olimpijskiej, a później w Legii – który chciał, żebym także w pierwszej reprezentacji został jego asystentem, lecz w tamtym momencie miałem już inny pomysł na siebie. Co prawda nie myślałem jeszcze, żeby zostać selekcjonerem, ale byłem już po ćwierćfinale Ligi Mistrzów z Legią i chciałem pracować wyłącznie na własny rachunek. W końcu po to zostałem trenerem.
Pewnie też z tego względu - po kilku kolejnych latach - nie widziałem żadnego problemu, gdy do podobnej decyzji dojrzał Maciej Skorża – dziś zdobywca wielu ligowych trofeów w Polsce i triumfator azjatyckiej Ligi Mistrzów – który kształtował swój warsztat u mojego boku zarówno w Legii, kadrze młodzieżowej, jak i pierwszej reprezentacji. Bo taka jest po prostu kolej rzeczy w naszym zawodzie...
[polecany]25484047[/polecany]