Belgia w ćwierćfinale. Jak wytrawny bokser znokautowała Węgry
Koniec marzeń Węgrów. W 1/8 finału Euro 2016 „Madziarzy” musieli uznać wyższość Belgii. Przegrali aż 0:4 (0:1). Gole wbili im kolejno Toby Alderweireld, wprowadzony Michy Batshuayi, Eden Hazard oraz Yannick Carrasco. Węgry jadą do domu, Belgia zagra w ćwierćfinale z Walią.
Belgowie byli faworytem i od początku meczu dało to się zauważyć. Szybko przejęli inicjatywę, grali szybko i z pomysłem w ofensywie, co miało przełożenie na sytuacje podbramkowe. Na udokumentowanie swojej wyższości nie potrzebowali wiele czasu, ale najpierw wysłali kilka sygnałów ostrzegawczych. W czwartej minucie z dwudziestu metrów Kevin De Bruyne uderzył nad poprzeczką. W szóstej minucie przed szansą dwukrotnie stawał Romelu Lukaku. Przy pierwszym dośrodkowaniu nie trafił w futbolówkę, a przy drugim jego próbę z bliska obronił Gabor Kiraly. Kilkadziesiąt sekund później kolejny raz szczęścia, tym razem strzałem z "szesnastki", spróbował Kevin De Bruyne, ale ponownie na posterunku był 40-letni węgierski bramkarz.
Jednak w dziesiątej minucie Gabor Kiraly był już zmuszony do kapitulacji. Co nie udało się Belgom z gry, udało się po stałym fragmencie gry. Wrzutka z rzutu wolnego Kevina De Bruyne i futbolówkę głową do siatki skierował Toby Alderweireld. Po tym trafieniu podopieczni Marca Wilmotsa oddali nieco pole przeciwnikom, ale Węgry nie skorzystały z tego, bowiem nie przypominały reprezentacji z fazy grupowej, gdyż grały słabo. Tyczy się to zarówno obrony jak i ataku. W defensywie team Bernda Storcka byli często spóźnieni, co ułatwiało zadanie rywalom. Z kolei w ofensywie byli zbyt statyczni, notowali sporo niecelnych zagrań i mieli problemy z kreowaniem okazji. Jedynie po uderzeniach zza pola karnego Balazsa Dzsudzsaka i Gergo Lovrencsics'a z końcówki pierwszej części spotkania Węrzy byli bliscy wyrównania.
Belgowie nie chcieli poprzestać na pierwszym trafieniu. Mogli i powinni prowadzić wyżej, ale brakowało im skuteczności, dobrze interweniował Gabor Kiraly lub lepszego rozegrania akcji. Co ciekawe po pierwszych 45 minutach mieli mniejsze posiadanie piłki, ale wynikało to głównie z tego, że "Czerwone Diabły" przeprowadzały szybkie ataki, nie poprzedzając ich długą wymianą podań. W piętnastej minucie Romelu Lukaku świetnym podaniem na wolne pole z głębi obsłużył Kevina De Bruyne, ale ten nie pokonał Gabora Kiraly'ego, który wyczekał gracza Manchesteru City do końca. W 30 minucie Kevin De Bruyne miał kolejną szansę, aby wpisać się na listę strzelców. Tym razem nie wykorzystał głową dośrodkowania Driesa Mertensa, a na przeszkodzie stanął Gabor Kiraly. Natomiast w 35 minucie Kevin De Bruyne obił z rzutu wolnego poprzeczkę węgierskiej bramki. Jeszcze przed przerwą dwukrotnie okazję na gola do szatni miał Dries Mertens.
Chwilę po wznowieniu gry Belgowie mogli podwyższyć prowadzenie, ale strzale Edena Hazarda kolejną, udaną interwencją popisał się dobrze dysponowany Gabor Kiraly. Drugie 45 minut były zdecydowanie lepsze, ponieważ nie tylko "Czerwone Diabły" były bliskie zdobycia bramki, ale także Węgrzy. "Madziarze" zaczęli lepiej radzić sobie z przodu, dzięki czemu kilka razy zrobiło się naprawdę gorąco w obrębie "szesnastki" Thibauta Courtois'a i mogli wyrównać stan rywalizacji.
W 53 minucie z główki po centrze w pole karne nieznacznie pomylił się Adam Szalai. W 66 minucie szczęścia z dystansu spróbował Adam Pinter, futbolówka zaliczyła rykoszet od nogi Toby'ego Alderweirelda i Thibaut Courtois z trudem przeniósł ją nad poprzeczką. Z koeli dwie minuty później Roland Juhas uderzył w kierunku długiego słupka i pomylił sie tylko nieznacznie. Belgia miała wyśmienitą okazję do zwiększenia przewagi do dwóch trafień w 58 minucie, ale Dries Mertens z bliskiej odległości, po tym jak piłke przepuścił do niego Romelu Lukaku, uderzył nad poprzeczką.
O ile Belgowie nie poznali dziś w Tuluzie na własnej skórze powiedzenia "niewykorzystane sytuacje się mszczą", przekonali się o tym za to "Madziarze". W 76 minucie na boisku zameldował się Michy Batshuayi, a 120 sekund później dał się we znaki rywalom. Węgrzy wybili piłkę po dośrodkowaniu z rzutu rożnego przed pole karne, piłka następnie trafiła na lewe skrzydło do Hazarda, który zagrał po ziemi przed bramkę do całkowicie niepilnowanego Michy'ego Batshuayiego, a ten nie miał problemów z finalizacją akcji. W 79 minucie było już 3:0, a do siatki trafił Eden Hazard, który strzałem z szesnastu metrów wykończył świetny kontratak swojego zespołu.
W tym momencie stało się jasne, że to Belgia zagra w piątkowym ćwierćfinale z Walią. Węgrom pozostało jedynie szukanie trafienia honorowego. Ta sztuka mogła się udać w 83 minucie, kiedy to w zamieszaniu podbramkowym po centrze z rzutu rożnego po strzale Adama Szalaia i interwencji Thibaut Courtois'a futbolówka poszybowała nad poprzeczką. W 90 minucie do wysiłku belgijskiego golkipera zmusił Akos Elek, ale zawodnik Chelsea Londyn zachował czyste konto. Już w doliczonym czasie gry Węgrzy stracili piłkę w środku pola, ta tarfiła do Nainggolana. Piłkarz AS Romy prostopadłym podaniem obsłużył Yannicka Ferreirę-Carrasco, a ten uderzeniem tuż przy słupku pokonał Gabora Kiraly'ego.
Belgia wygrywa zasłużenie, bowiem była zdecydowanie lepsza, choć długo musiała drżeć o końcowe rozstrzygnięcie. "Czerwone Diabły" długo prowadziły 1:0, a dopiero w końcówce przypieczętowały swoje zwycięstwo. Trzeba przyznać, że Marc Wilmots miał dzisiaj nosa do zmian, ponieważ połowa bramek była autorstwa piłkarzy rezerwowych, a mianowicie Michy'ego Batshuayiego i Yannicka Ferreiry-Carrasco. "Madziarze" po słabej pierwszej połowie, w drugiej jeszcze przy stanie 1:0 mieli swoje okazje, aby odwrócić losy spotkania. Gdyby je wykorzystali kto wie jakby potoczyły się losy rywalizacji. Mimo to brawa dla Węgrów za postawę na tym turnieju, bo byli skazywani na straty, by nie powiedzieć na pożarcie.
Czesny, Magzyzki i Blacyzikołyski - zobacz, jak obcokrajowcy kaleczą polskie nazwiska