menu

Chojniczanka zagrała znowu na remis. Tym razem z Górnikiem Łęczna

28 października 2013, 12:15 | Piotr Hukało/Dziennik Bałtycki

Najważniejsze nie przegrać - taki cel przed meczem z Górnikiem Łęczna postawił przed swoimi zawodnikami Mariusz Pawlak. I choć piłkarzom Chojniczanki ta sztuka się udała, to bezbramkowy remis nie daje komfortowej sytuacji w tabeli.

Chojniczanie od trzech kolejek dzielą się punktami z rywalami
Chojniczanie od trzech kolejek dzielą się punktami z rywalami
fot. Błażej Stolp

Bieg Niepodległości w Gdyni. Ostatni dzień, aby się zapisać

Żółto-biało-czerwoni kontynuują swoją serię meczów bez zwycięstwa. Ostatni raz kibice z Chojnic mogli się cieszyć z wywalczonego przez swoją drużynę kompletu punktów pięć kolejek temu. Nie oznacza to jednak, że chojniczanie stali się ligowym chłopcem do bicia. Podopieczni Mariusza Pawlaka wzięli sobie mocno do serca piłkarskie powiedzenie, że jak nie można meczu wygrać, to trzeba walczyć chociaż o remis, i od trzech kolejek dzielą się punktami. Choć dzięki temu Chojniczanka nie pikuje gwałtownie w dół tabeli, to jednak z kolejki na kolejkę zbliża się do strefy spadkowej. Mimo że "Chojna" w tabeli jest ósma, to od spadku dzielą ją zaledwie 3 punkty.

W meczu z Górnikiem Łęczna faworyt spotkania znany był na długo przed pierwszym gwizdkiem. Drużyna trenowana przez Jurija Szatałowa naszpikowana jest piłkarzami, którzy mają za sobą wieloletnie doświadczenie zdobyte na boiskach ekstraklasy. I choć są to gracze, którzy największe sukcesy mają już za sobą, to posiadanie w kadrze Macieja Szmatiuka, Sebastiana Szałachowskiego czy Grzegorza Bonina stawia szkoleniowca Górnika w bardzo komfortowej sytuacji. Mimo to goście podeszli do meczu z Chojniczanką bardzo ostrożnie. Drużyna z Pomorza słynie z tego, że mecze rozpoczyna od wysokiego "C", dlatego przez pierwsze 15 minut Górnik zagrał bardzo ostrożnie i mądrze w defensywie.

Jednak to gospodarze złapali wiatr w żagle i z każdą kolejną minutą pozwalali sobie na coraz więcej na połowie przyjezdnych. Z dobrej strony pokazał się Tomasz Mikołajczak, który często nękał obrońców próbujących rozpocząć akcję. Po jednym z takich odbiorów Mikołajczak popędził w pole karne gdzie, jego zdaniem, nieczysto zatrzymywał go obrońca gości. Sędzia nie podzielił zdania napastnika i nie podyktował jedenastki. Bliżej końca pierwszej połowy do głosu zaczęli dochodzić rywale, kilkakrotnie sprawdzając czujność Rafała Misztala.

Po przerwie obraz gry zmienił się diametralnie. Zawodnicy Szatałowa przypomnieli sobie, że dzięki wygranej w Chojnicach mogą zająć fotel wicelidera i rozpoczęli poszukiwanie gola na miarę zwycięstwa. Już w 47 minucie, po błędzie Jakuba Mrozika, Chojniczankę musiał ratować Misztal.

Z upływem czasu coraz bardziej się rozkręcał Sebastian Szałachowski, który brylował przed polem karnym gospodarzy. W pewnym momencie gra podopiecznych Mariusza Pawlaka wyglądała tak, jakby to oni byli na wyjeździe, a nie występowali przed własną publicznością. Pod naporem Górnika zawodnicy z Chojnic musieli się ratować wybijaniem piłki na oślep, aby chociaż na chwilę złapać oddech i ustawić szyki obronne. Gospodarze doszli do głosu dopiero w ostatnich 5 minutach. Zawodnikom Chojniczanki udało się kilkakrotnie przedostać pod pole karne rywala, ale nie przyniosło to efektu w postaci bramki, a dało gościom szansę do kontry. Chojniczanka zdołała jednak utrzymać remis.

Dziennik Bałtycki


Polecamy