Londyn skąpany w piwie i euforii. Radość Anglików po wygranej nad Niemcami była ogromna
Po zwycięstwie nad Niemcami w 1/8 finału Euro 2020 wśród angielskich mediów oraz kibiców coraz częściej pojawiają się opinie, że „Synowie Albionu” mają wielką szansę zagrać w finale turnieju. Tonować nastroje starają się piłkarze i selekcjoner.
Ukochana przez fanów reprezentacji piosenka „Football’s Coming Home” intonowana w okolicy Wembley co kilka minut, niemal na każdym rogu. Ludzie w koszulkach kadry narodowej pozdrawiający się co krok, przybijający ze sobą piątki, świętujący w poczuciu jedności nie tylko ze znajomymi, ale też zupełnie obcymi. Znany z filmu „Football Factory” oraz serii „Wojny na stadionach” aktor Danny Dyer wzbudzający duże zainteresowanie w jednym z miejscowych pubów. Radość i duma na twarzach fanów drużyny „Trzech Lwów” w każdym wieku. Hektolitry wypitego i wylanego piwa oraz sporo… odchodów policyjnych koni.
Tak wyglądał krajobraz w otoczeniu „świątyni futbolu” po historycznym triumfie Anglików nad odwiecznym rywalem. Zabawa na ulicach i w lokalach trwała jeszcze wiele godzin po zakończeniu meczu. Osoby trudniące się zbieraniem puszek z pewnością zyskały dzięki temu pokaźny dodatkowy zarobek. Mógłby się bowiem nieźle obłowić w praktycznie każdej dzielnicy Londynu.
Wtorkowy wieczór w największym mieście Wielkiej Brytanii był magiczny dla każdego sympatyka zespołu prowadzonego przez Garetha Southgate’a. - Możemy być dumni, że daliśmy kibicom powody do radości. Z pewnością będą wspominać ten dzień latami - przyznał selekcjoner angielskiej reprezentacji. Jego słowa znajdują uzasadnienie w liczbach i przeszłości. „Synowie Albionu” wygrali na Wembley z Niemcami w meczu o stawkę po raz pierwszy od 1966 roku. Poprzednie zwycięstwo zapewniło im jedyne w historii kraju mistrzostwo świata.
- Biorąc pod uwagę drabinkę turniejową, nasza drużyna ma teraz ogromną szansę, by znów zagrać w Londynie na etapie półfinału i w meczu o złoty medal. Zwłaszcza przy takiej dyspozycji obrony, która zaliczyła czwarte czyste konto z rzędu na trwających mistrzostwach. Taka sytuacja również nie miała miejsca od momentu, gdy Bobby Moore wznosił w powietrze Puchar Jules’a Rimeta 55 lat temu - zauważył „The Guardian”.
Na ustach wszystkich w Anglii jest teraz Raheem Sterling. 26-latek zdobył przeciwko Niemcom swoją trzecią bramkę na Euro 2020. Za każdym razem, gdy skrzydłowy Manchesteru City trafiał do siatki, jego drużyna narodowa wygrywała mecz. Gole zdobywane na Wembley mają dla Sterlinga szczególne znaczenie. Zawodnik, który nieco ponad 20 lat temu przybył do Anglii z Jamajki, od dziecka śnił o tym, by zagrać na słynnym londyńskim stadionie. Wychowując się w zamieszkałej głównie przez imigrantów dzielnicy Brent, mały Raheem patrzył z oddali na „świątynię futbolu” niemal codziennie. Od kilku lat ma wytatuowaną na lewej ręce podobiznę Wembley, jako symbolu przypominającego, że nigdy nie można rezygnować z marzeń. Lokalna społeczność to jego najwięksi fani, ale gole i znakomita dyspozycja na mistrzostwach sprawiają, że liczba sympatyków Sterlinga rośnie w dynamicznym tempie.
❤️ #BoyFromBrent pic.twitter.com/RWXxXVcqBh— Raheem Sterling (@sterling7) June 29, 2021
- Ten chłopak ma wszystko, żeby zostać narodowym bohaterem, którego od lat nam brakowało - stwierdził w studiu telewizji BBC były znakomity obrońca Manchesteru United, Rio Ferdinand. Co ciekawe, przed rozpoczęciem turnieju część kibiców i ekspertów domagała się posadzenia skrzydłowego pochodzącego z Kingston na ławce rezerwowych. Dziś trudno znaleźć jego krytyków.
Angielscy piłkarze cieszyli się z wtorkowego zwycięstwa, ale nie zamierzają popadać w hurraoptymizm. Ich celem jest zagrać do końca rozgrywek w jeszcze w trzech meczach. - Cała drużyna zdaje sobie sprawę, że w tym turnieju jeszcze nic nie osiągnęliśmy. Na pewno wygrana nad Niemcami wzmocni nas mentalnie i doda dużo pewności siebie, ale musimy jeszcze ciężej pracować, by awansować do kolejnego etapu - podkreślał Harry Maguire, wybrany najlepszym zawodnikiem starcia 1/8 finału na Wembley.
Podopiecznych Garetha Southgate’a czeka teraz pierwsze wyjazdowe spotkanie na trwających mistrzostwach. W sobotni wieczór Anglicy powalczą w Rzymie o półfinał, a ich rywalem będzie Ukraina, która sensacyjnie wyeliminowała Szwedów po zwycięstwie w dogrywce.
- Ten turniej pokazał już kilka razy, że zwyciężać mogą na nim tylko drużyny grające na swoim najwyższym poziomie. W meczach fazy pucharowej wyraźnie widać było, że jeśli nie prezentujesz odpowiedniej dyspozycji, szybko możesz zostać za to ukaranym. Musimy więc głównie patrzeć na siebie, a nie na rywala - stwierdził Maguire, grający na dzień w Manchesterze United.
Zawodnicy i selekcjoner reprezentacji Anglii wielokrotnie chwalili atmosferę wtorkowego spotkania na Wembley, które w połowie wypełniło się kibicami. - Po raz pierwszy od dłuższego czasu poczułem na stadionie atmosferę, za którą się stęskniłem. Rozgrywanie takiego spotkania z dużą ilością fanów na trybunach to powrót do normalności i sytuacja, na którą zasługuje piłka nożna. Gramy w piłkę po to, żeby uszczęśliwiać ludzi i cieszymy się, że mogliśmy to zrobić na Wembley. Chcemy to powtórzyć - podsumował Harry Maguire.
Zdaniem „The Sun” zespół nie będzie mógł liczyć na duże wsparcie swoich fanów na trybunach we Włoszech. Wszystko za sprawą przymusowej, pięciodniowej kwarantanny i restrykcji obowiązujących Brytyjczyków po wjeździe do Italii. - Nawet jeśli zawitacie do Włoch jeszcze w środę, to z hotelowego pokoju będziecie mogli wyjść dopiero w niedzielę - zauważył tabloid.