Bez niespodzianki w Trabzonie. Legia outsiderem grupy po porażce z Turkami
By realnie myśleć o wyjściu z grupy Ligi Europy, Legia nie mogła dzisiaj przegrać z Trabzonsporem. Turcy nie zamierzali się tym jednak przejmować i pokonali zespół Jana Urbana 2:0. Wojskowi mieli swoje szanse, ale nie potrafili ich wykorzystać, nie pomógł im także rosyjski arbiter, nie dyktując - wydawałoby się ewidentnego - rzutu karnego.
Zobacz więcej zdjęć z meczu Trabzonspor - Legia!
Pierwsze minuty po raz kolejny okazały się dla Legii koszmarem na jawie. Mecz, który był tak ważny w kontekście awansu, legioniści zaczęli ze strachem wymalowanym na twarzy. Już w 2. minucie Rzeźniczak wpuścił piłkę w kozioł, czym utrudnił sobie jej wybicie. Niefrasobliwość obrońcy ukarał... Wojciech Skaba, który rozpaczliwą interwencją wyekspediował futbolówkę, ale również powalił na murawę Rzeźniczaka, który przez dłuższą chwilę cierpiał, leżąc na boisku. Kilka minut później opatrywany był Michał Żyro i szybko okazało się, że więcej już sobie dziś nie pogra.
Oceny legionistów za występ w Turcji: Dla niektórych LE to za wysokie progi
Obraz nędzy i rozpaczy na boisku podkreśliła strata bramki już w 7. minucie. Szybkie wyjście Turków, prostopadła piłka w pole karne, dogranie do Janko i ten na raty pokonuje Skabę. Przy dobitce Janko zdołał sobie przyjąć piłkę tyłem do bramki, obrócić się i uderzyć, a to wszystko przy asyście 4 zawodników klubu z Warszawy!
Wydawało się, że w tym meczu Legia nie będzie miała nic do powiedzenia. Jak nie idzie, to nie idzie. Kolejne minuty to bardzo spokojna gra gospodarzy, którzy bez niepotrzebnych szarż, w pełni panowali na boisku. Legia kiedy już miała piłkę, to grała ślamazarnie, zawodnicy wybierali podania do najbliższego partnera, ale i tak często tracili futbolówkę. Jednak z każda minutą wojskowi grali coraz śmielej, jakby postanowili udowodnić, że nie są chłopcami rzuconymi na nieznane im tereny, a profesjonalnymi piłkarzami.
W 30. minucie mieliśmy sytuację, która mogła odmienić losy tego spotkania. Kosecki ruszył w swoim stylu, przyśpieszył na kilku metrach i... padł. Powtórki nie pozostawiały złudzeń. Uderzenie Aykuta Demira trafiło prosto w twarz „Kosy”, było wymierzone z pełną premedytacją, tuż obok sędziego liniowego.
Jeśli ta decyzja była skandaliczna, to trudno słowami opisać to, jak skompromitował się sędzie zabramkowy kilka minut później. Łukasz Broź w kolejnej swojej akcji zaczepnej, został brutalnie sfaulowany w polu karnym przez Demira. Decyzja sędziego? Żółta kartka dla Koseckiego za protesty. A to Demir powinien wylecieć z boiska za dwa bezmyślne przewinienia.
Po tych zdarzeniach gracze Legii spróbowali wziąć sprawy w swoje ręce. W 37. i 42. minucie Dwaliszwili miał dobre sytuacje do zdobycia gola. Najpierw na wślizgu uderzył piłkę zagraną przez Jodłowca. Chwilę później jego strzał został zablokowany po koronkowej akcji Brzyskiego, Ojamy i Pinto. Te dwie szanse dawały nadzieję, że warszawiacy jeszcze podniosą się w drugich 45 minutach, gdyż zawodnicy Trabzonsporu z każdą minutą coraz bardziej lekceważąco podchodzili do swoich obowiązków.
Druga połowa zaczęła się od ataków Legii. Zawodnicy z Łazienkowskiej byli zdecydowanie lepsi i momentami wręcz zamykali Turków na ich połowie boiska. Tylko kompletnie nic z tego nie wynikało. Gospodarze bronili się mądrze, a Legia choć miała optyczną przewagę, grała dużo za wolno, aby stworzyć sobie groźną sytuację. Taka gra to była wodą na młyn Trabzonsporu, gdyż gracze tureckiej ekipy mogli wyprowadzać szybkie kontry. Na szczęście ich gra była równie niedokładna, jak gra legionistów.
W 73. minucie sygnał do ostatecznego szturmu na bramkę Trabzonsporu dał Ojamaa. Jego strzał z 23 metrów obronił jednak Kivrak. 3 minuty później bramkarz Turków został bohaterem swojego zespołu, gdyż popisał się dwiema fantastycznymi interwencjami. Dobre dośrodkowanie Jodłowca do Dwaliszwiliego, ten z 5 metrów nie zaskoczył Kivraka, ale z dobitką pośpieszył Furman. Jednak jego strzał z 11 metrów również wybronił golkiper gospodarzy.
Helio Pinto w meczu z Trabzonsporem: Mnóstwo podań, ale ani jednego otwierającego
Gdy w sercach kibiców Legii zalęgła się nadzieja, to Wojciech Skaba pozbawił ich tych złudzeń w 83. minucie meczu. Dośrodkowanie z rzutu wolnego Olcana Adina okazało się strzałem, gdyż żaden z jego partnerów nie zdążył dotknąć piłki. Ta przeleciała tuż obok ucha bramkarza Legii i zatrzepotała w siatce. 2:0 i koniec snów o awansie do kolejnej fazy europejskich pucharów. Ta akcja pokazała, ile dla tej drużyny znaczy Dusan Kuciak, ale czy na bramkarzu można budować potęgę klubu?
Do końca meczu nie działo się już właściwie nic ciekawego. Oczywiście możemy wszystko sprowadzić do dwóch skandalicznych decyzji rosyjskiego sędziego. Możemy mówić, że Legia od 30 minuty spotkania miała optyczną przewagę i prowadziła grę. Możemy zaklinać rzeczywistość i mówić, że grali jak równi z równymi. Ale możemy też spojrzeć prawdzie w oczy. W tym sezonie europejskich pucharów Legia zdołała pokonać - i to nie bez kłopotów - tylko amatorów z Walii. A mówimy o zespole, który w polskiej lidze dominuje i pewnie dominować będzie bezdyskusyjnie.