menu

Helio Pinto w meczu z Trabzonsporem: Mnóstwo podań, ale ani jednego otwierającego

24 października 2013, 21:52 | jac

W Legii Warszawa mają, zdaje się, coraz większe przeczucie, że ściągnęli nieco urozmaiconą kopię Alejandro Cabrala – „dziesiątkę”, która w teorii posiada wiele pożądanych cech, a w praktyce prawie żadnej z nich nie potrafi zaprezentować. Helio Pinto, o którym mowa, znowu w meczu o stawkę zagrał poniżej oczekiwań, choć celnych podań wykonał tyle, co dobry, zachodni rzemieślnik.

Pinto na razie nie umie sprzedać tego, czym do niedawna zachwycał cypryjską publikę. W APOEL-u Nikozja, gdzie grał jeszcze pół roku temu, czarował techniką, prostopadłymi podaniami, czy uderzeniami zza skraju szesnastego metra. Boleśnie o jego talencie przekonała się Wisła Kraków, którą w 2011 roku wypisał z marzeń o Ligę Mistrzów. W fazie grupowej tych elitarnych rozgrywek Pinto zagrał dwa razy. Szczególnie pamiętny jest dla niego sezon 2011/12, kiedy wraz z APOEL-em doszedł do 1/4 finału. To był największy sukces Portugalczyka w dotychczasowej karierze. W Legii bardzo liczyli, że doświadczeniem i umiejętnościami pomoże klubowi w historycznym awansie do Ligi Mistrzów. Jak wyszło, nie trzeba szerzej wspominać. Pinto, inkasujący prawie 100 tys. złotych miesięcznie, nie zdążył z formą, dlatego decydujący dwumecz ze Steauą Bukareszt obejrzał z wysokości trybun. Jak się jednak okazuje, z jego dyspozycją wciąż jest na opak. W ekstraklasie błyszczy rzadko, w Lidze Europy natomiast nie zaliczył jeszcze dobrego spotkania, choć grał i przeciwko Apollonowi, i dzisiaj z Trabzonsporem.

Gdyby występ Pinto przeciwko Turkom rozpatrywać przez pryzmat tego, jak często przechodziła przez niego piłka, to należałoby wystawić niezłą, szkolną notę. Przez 93 minuty zanotował bowiem aż 59 podań, z czego z 51 było celnych. Takiej średniej, i w ogóle ilości zagrań nie powstydziliby się pomocnicy z topowych lig. Jeśli jednak przyjrzeć się bliżej specyfice podań Pinto, to wychodzi, że większość z nich była adresowana do najbliższego partnera, w poprzek boiska lub do tyłu. W zasadzie ani jedno z nich nie otworzyło drogi do bramki (na siłę można odnotować główkę, która przedłużyła dośrodkowanie do Wladimira Dwaliszwiliego), a większość kończyła się na 20-30 metrze. 29-latek był więc pod grą, ale tak naprawdę nie stwarzał zagrożenia. Dużo pożyteczniej podawał choćby Tomasz Jodłowiec, który w założeniach taktycznych był przecież destruktorem, odpowiadającym za kasowanie akcji przeciwnika i wyprowadzanie piłki z własnej połowy.

Pinto oddał tylko jeden strzał; w 62. minucie po zamieszaniu w polu karnym piłka padła jego łupem, obrócił się wokół własnej osi i kopnął na lewy słupek. Uderzenie, choć dobre i celne, wybronił bramkarz Trabzonsporu, Onur Kivrak, który bez zarzutu radził sobie także z pozostałymi próbami legionistów.

Helio Pinto w meczu z Trabzonsporem:
Czas gry: 93 minuty
Strzały celne: 1 (0+1)
Strzały niecelne: 0
Podania celne: 51 (27+24)
Podania niecelne: 8 (1+7)
Dośrodkowania celne: 0
Dośrodkowania niecelne: 2 (1+1)
Przechwyty: 3 (2+1)
Straty: 4 (3+1)
Faulował: 1 (0+1)
Był faulowany: 0


Polecamy