menu

Arka Gdynia - Górnik Zabrze. Głodni bramek i zwycięstw

11 sierpnia 2018, 08:58 | Szymon Szadurski

Czwarty mecz w tym sezonie Lotto Ekstraklasy, a drugi u siebie, zagrają w sobotę o godz. 20.30 piłkarze gdyńskiej Arki.


fot. Andrzej Banas / Polska Press

Na ul. Olimpijską przyjeżdża Górnik Zabrze, jeden z najbardziej utytułowanych klubów w kraju, czternastokrotny mistrz Polski, finalista Pucharu Zdobywców Pucharów w 1970 roku, w którym uległ 1:2 wielkiemu Manchesterowi City.

Zabrzanie w ubiegłych rozgrywkach byli ligowym beniaminkiem, jednak powrócili do ekstraklasy w spektakularnym stylu. Na dzień dobry ograli mistrza Polski, Legię Warszawa, a ostatecznie młoda, głodna sukcesów drużyna, prowadzona przez Marcina Brosza, zajęła czwarte miejsce i zakwalifikowała się do europejskich pucharów.

Trudno jednak przypuszczać, aby ten sukces mógł zostać powtórzony, bowiem zespół został znacząco osłabiony. Odeszło trzech ważnych zawodników, czyli najlepszy asystent ligi Rafał Kurzawa, Damian Kądzior oraz Mateusz Wieteska, lider defensywy. Takie ubytki są niemożliwe do zrekompensowania, co szybko wyszło na jaw w kwalifikacjach do Ligi Europy, gdzie w dwumeczu ze słowackim AC Trencin zabrzanie przegrali aż 1:5. W ekstraklasie radzą sobie jednak więcej, niż przyzwoicie, notując jak na razie dwa remisy i zwycięstwo na wyjeździe z Miedzią Legnica. Mimo to arkowcy wierzą, że są w stanie powalczyć w sobotę z Górnikiem i sięgnąć po pierwszy, ligowy triumf w sezonie. Aby jednak tego dokonać, trzeba strzelić gola, co jak na razie jeszcze w lidze się Arce nie udało.

- Myślę, że zwycięstwo przyjdzie w kolejnym meczu, bo cały czas się docieramy i nasza gra wygląda coraz lepiej - powiedział po bezbramkowym remisie z Cracovią kapitan zespołu Adam Marciniak.

- Bramki jeszcze przyjdą - zapewnia trener gdynian Zbigniew Smółka.

Niewiele brakowało, aby Arka zdobyła gola już po stałych fragmentach gry w Krakowie. Pechowcem był jednak Aleksandyr Kolew, który trafiał w poprzeczkę i słupek.

Zbigniew Smółka po meczu Cracovia - Arka Gdynia: To nie był porywający mecz, ale szanujemy punkt