Motor Lublin po przełamaniu. Kibice niezadowoleni z zachowania piłkarzy
Żółto-biało-niebiescy zwyciężyli w regionalnych derbach na Arenie Lublin z Wisłą Puławy. Ku niezadowoleniu kibiców piłkarze lubelskiego klubu jednak nie podeszli do trybuny, by podziękować za doping. - Potrzebujemy wsparcia kibiców. Zawsze je mieliśmy i myślę, że to się nie zmieni - mówił po meczu trener gospodarzy, Marek Saganowski.
fot. Wojciech Szubartowski
Zespół z Lublina przełamał się po trwającej od końcówki września serii spotkań bez ligowego zwycięstwa. Trener Motoru nie kryje zadowolenia z postawy drużyny. - Chłopaki udźwignęli to mentalnie. Po bramce straconej w trzeciej minucie znaleźliśmy się w trudnej sytuacji. Wszystko było wówczas przeciwko nam. Zespół pokazał charakter i ambicje. Już po pierwszej połowie powinniśmy prowadzić. Brawa dla chłopców. Tym chłopkom naprawdę zależy. Niektórym oczywiście emocje puszczają. Dzieje się tak zazwyczaj przy presji. Trzeba to zrozumieć. Wszystkim ludziom, którzy są związani z tym klubem, bardzo zależy. Cieszę się, że zespół podniósł się z ciężkiej sytuacji i stanął na wysokości zadania - tłumaczy Marek Saganowski.
Mimo dobrego wyniku sytuacja w klubie nie jest łatwa. Kibice lubelskiej drużyny nie byli zadowoleni po tym, jak zespół nie podszedł po końcowym gwizdku pod trybunę, by podziękować za doping. Trener Saganowski bronił swoich piłkarzy, powołując się na ich zaangażowanie i emocje. - Robi się nerwowo. Myślę, że wszyscy powinniśmy iść w jednym kierunku. Chcemy grać dla kibiców. Zszedłem wcześniej i nie widziałem tego co się stało. Emocje sięgają jednak zenitu. To wynika z tego, że każdemu zależy. Chłopaki pracują ciężko, ale wiemy, w jakiej byliśmy sytuacji. Ta runda, która się praktycznie skończyła, nie poszła po naszej myśli. Wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo. Ten zespół jest wciąż przemeblowywany. Są kontuzje. Ciągle coś się dzieje. Jeżeli będę widział zespół z takim charakterem, w takich sytuacjach, to na pewno będziemy z meczu na mecz wyglądać lepiej. Potrzebujemy wsparcia kibiców. Zawsze je mieliśmy i myślę, że to się nie zmieni. U nas w szatni czuć te emocje. Gdyby im nie zależało, to by tego nie odczuwali - mówi szkoleniowiec.
Sympatyków zespołu z Lublina może cieszyć nie tylko zwycięstwo Motoru, ale i przełamanie strzeleckiej passy Michała Fidziukiewicza. Najskuteczniejszy napastnik eWinner 2. ligi zażegnał niemoc niemocy strzelecką, trwającą od 25 września. - To jest początek wyjścia z presji, obciążeń i sytuacji, w której się znaleźliśmy. Dziś cieszą dwie bramki strzelone przez "Fidzia". Wróciliśmy na stare tory. Firlej wchodzi i strzela bramkę. Mam nadzieję, że dalej będziemy wszyscy iść w wyznaczonym kierunku. W takich meczach buduje się zespół. Na pewno Michał Fidziukiewicz to nasz as w kontekście zdobywania bramek. W pewnym momencie weszła na niego mocna presja i był przyblokowany. Miał dziś kilka fajnych sytuacji. Podszedł do rzutu karnego mimo niewykorzystanej "jedenastki" w Stężycy. To wynika z tego, że ten chłopak ma duże "cojones" - przyznaje Saganowski.
Trener Wisły Puławy, Mariusz Pawlak pogratulował zwycięzcom i przyznał, że wynik spotkania jest sprawiedliwy. - Chcieliśmy się zaprezentować jak najlepiej, ale nie do końca nam to wyszło. Dobrze weszliśmy w to spotkanie. Bartek Bartosiak strzelił piękną bramkę. Jeszcze przez około dziesięć minut byliśmy w realizacji założeń. Później zeszliśmy do zbyt niskiego pressingu. Zupełnie niepotrzebnie. Plan był inny. Oddaliśmy piłkę Motorowi. Faza przejścia po zdobyciu piłki nie była na naszym dobrym poziomie. Przegraliśmy zasłużenie. W piłce trzeba wykorzystywać błędy przeciwnika. My tych sytuacji mieliśmy za mało by myśleć o punkcie. Okazało się, że do takiego stadionu jak Arena Lublin jeszcze nie pasujemy. Musimy ciężko pracować. Mam nadzieję, że w przyszłości tutaj kiedyś zapunktujemy - mówił po meczu trener zespołu z Puław.