menu

Zwycięstwo Górnika z Cracovią na koniec kolejki. Nieudany debiut Podolińskiego

21 lipca 2014, 19:53 | Sebastian Gladysz

W ostatnim spotkaniu 1. kolejki Ekstraklasy, Górnik Zabrze pokonał przed własną publicznością Cracovię (2:0). Pierwsza bramka padła na początku meczu, a druga już w doliczonym czasie gry.

Górnik Zabrze - Cracovia
fot. Marzena Bugała/Polskapresse
Górnik Zabrze - Cracovia
fot. Marzena Bugała/Polskapresse
1 / 2

Zobacz więcej zdjęć na stronie Dziennika Zachodniego!

Oba zespoły, które wyszły dziś na murawę stadionu przy ulicy Roosevelta zagrały w rzadko spotykanym na polskich boiskach ustawieniu z trójką obrońców. W drużynie gospodarzy nie było to jedyne zaskoczenie, bowiem do pomocy przesunięty został etatowy stoper i kapitan, Adam Danch. Szansę debiutu, jako jedyny z nowych zawodników, od pierwszej minuty otrzymał Roman Gergel, który miał pełnić rolę prawego pomocnika. Pewną niespodzianką była też obecność w wyjściowym składzie Roberta Jeża.

Pierwszy raz pasiastą koszulkę Cracovii w ligowym meczu założył dziś Bartosz Rymaniak, ale nie był to jedyny debiutant w zespole gości. W pierwszej jedenastce znalazł się też Dariusz Zjawiński, czyli najlepszy strzelec 1 ligi ubiegłego sezonu w barwach Dolcanu Ząbki. Rolę skrzydłowych, na których barkach spoczywała też wielka odpowiedzialność w defensywie, trener Podoliński powierzył Krzysztofowi Nykielowi i Adamowi Marciniakowi.

Kapitalnie rozpoczął się ten mecz dla piłkarzy z Zabrza. Już w 5. minucie objęli prowadzenie – idealnie na głowę Augustyna z rzutu rożnego dośrodkował Gancarczyk. Piłka po strzale zawodnika z numerem "2" odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do siatki obok bezradnego Pilarza. Po strzelonej bramce na boisku niewiele się działo, posiadanie piłki i inicjatywa była po stronie zabrzan, ale nie wynikały z tego kolejne sytuacje podbramkowe. Pod koniec pierwszego kwadransa miało miejsce pechowe dla Górnika zdarzenie – z kontuzją murawę musiał opuścić , a w jego miejsce pojawił się pozyskany z GKS-u Katowice Dominik Sadzawicki.

Tempo tego spotkania nie było oszałamiające, podopieczni Dankowskiego oddali trochę pola rywalom, ale nie potrafili oni zrobić z tego właściwego użytku. Zjawiński i Nowak raz za razem byli łapani na spalonym, a skrzydła też nie działały we właściwy sposób. Górnik odgryzał się rzadko, ale konkretnie, tak jak w 27. minucie, gdy w przebojowy sposób Madej urwał się dwóm obrońcom i uderzył w krótki róg z narożnika pola karnego, jednak Pilarz był na miejscu. Podobnie jak kilka chwil później, kiedy z dystansu ładnie uderzał Gergel. Dosłownie kilkadziesiąt sekund później z podobnej pozycji strzelał Nykiel, ale wprost w Steinborsa.

Emocji mieliśmy jak na lekarstwo, aż do 44. minuty – po świetnym zgraniu głową Zachary w dogodnej sytuacji znalazł się Kosznik, jednak lewy obrońca przekombinował i zmarnował swoją szansę, choć miał przed sobą tylko Pilarza. To nie był koniec nawałnicy zabrzan przed końcem pierwszej połowy. Swoją okazję z ostrego kąta miał też Madej, jednak golkiper gości był czujny. Pilarz obronił też strzał głową Dancha po dośrodkowaniu z kornera w doliczonym czasie pierwszej połowy spotkania.

Górnik zaliczył mocny początek pierwszej połowy i mocny finisz. W międzyczasie na boisku działo się bardzo mało i ogólnie spotkanie to rozczarowywało. Szczególnie Cracovia, która musiała sporo zmienić w swojej grze, żeby odwrócić losy tego meczu.

Od początku drugiej części spotkania nie mieliśmy już ospałego tempa i bezowocnych podań w obronie. Obie ekipy rzuciły się sobie do gardeł aby strzelić bramkę, jednak żadnej z nich się to nie udawało. Częściej stroną atakującą był Górnik, który łatwo przedostawał się w okolice pola karnego Cracovii, lecz brakowało ostatniego podania lub celnego strzału. W atakach zabrzan było jednak widać rozmach, tak jak w akcji z 60. minuty, kiedy to dokładne podanie ze skrzydła przed pole karne otrzymał Jeż, spokojnie przyjął futbolówkę i uderzył, jednak minimalnie niecelnie. Chwilę później odpowiedzieć mógł zespół Podolińskiego – po ostrej wrzutce z piłką minął się interweniujący Steinbors, ale próbujący ekwilibrystycznego strzału Nowak również nie trafił w piłkę.

Cracovia zaczynała spychać gospodarzy do obrony i piłka często gościła w polu karnym Steinborsa. W zespole Górnika przestawało funkcjonować dosłownie wszystko – w momencie cała drużyna stanęła, piłkarze tracili piłkę za piłką i można było tylko czekać na wyrównujące trafienie dla gości. Bliski tego był w 69. minucie Dąbrowski, którego strzał z okolic dwudziestego metra nieznacznie minął słupek. Napór „Pasów” trwał jednak nadal, a z ławki trenerskiej Górnika nie dochodziły żadne oznaki życia.

Podania były coraz bardziej chaotyczne i niedokładne, a to tylko nakręcało graczy Podolińskiego. Proste, indywidualne błędy popełniali niemal wszyscy zawodnicy, natomiast po stronie gości bardzo aktywny w środku pola był Dąbrowski. Dobrze do meczu wprowadził się też rezerwowy Boubacar, który sprawiał wielkie problemy rozkojarzonemu przez całe spotkanie Kosznikowi.

W doliczonym czasie gry zabrzanie wyszli z książkową kontrą i zapewnili sobie zwycięstwo. Pół boiska z piłką przy nodze przebiegł Madej, zagrał idealnie do Zachary, który zachował się jak profesor kładąc na ziemi dwóch obrońców i strzelił pewnie obok Pilarza. Przy Roosevelta nic więcej się nie wydarzyło i Górnik po emocjonującej końcówce ograł Cracovię 2:0.