Zwycięstwo Arki z Wartą na inaugurację 1. ligi w Poznaniu
Bramka Tomasza Jarzębowskiego zapewniła Arce Gdynia wyjazdowe zwycięstwo z Wartą Poznań. Zieloni, którzy do rundy przystąpili mocno przebudowani nie zaliczą inauguracji wiosny do udanych.
fot. Tomasz Bołt / Polskapresse
Przed meczem Arka miała jeden poważny atut, a mianowicie swoich kibiców, którzy znad morza przejechali ponad 300 km. Fani żółto-niebieskich wręcz opanowali stadion przy Drodze Dębińskiej 12 i przez pełne 90 minut wspierali swój zespół.
Pierwsza połowa rozczarowała, jednak to nie oznacza, ze nic się nie działo. Głównie to Arka przeważała i stwarzała zagrożenie. Zawodnicy żółto-niebieskich byli aktywni i chcieli zdominować rywala, brakowało jednak dokładności na fatalnej murawie. Warta starała się grać z kontry, kierując piłki do Bartoszaka.
Ostatecznie to właśnie arkowcy cieszyli się z gola i choć w 32. minucie Kuklis przewrócił się w polu karnym i nie skierował piłki do niemal pustej bramki, to w 36. minucie gospodarze już musieli pogodzić się ze stratą gola. Po dobrze wykonanym rzucie rożnym strzał głową oddał Grzelak. To uderzenie zdołał wybronić Radliński, ale przy dobitce Jarzębowskiego bramkarz Warty był już bezradny. Arka starała się pójść za ciosem, jednak do końca pierwszej połowy nie udało się zawodnikom z Gdyni strzelić bramki.
Na szczęście dla kibiców oba zespoły wyszły na drugą część z innym nastawieniem. Warta postanowiła "gryźć" trawę by wyrwać punkty Arce i prawie jej się to udało. Już w 48. minucie "skrzywdzić" Arkę mógł jej były zawodnik Paweł Czoska, ale jego strzał zdołał odbić Szlaga, który sekundy później wyłapał dobitkę Bartoszaka z przewrotki. Arka odpowiedziała strzałem głową Marcusa da Silvy i gdyby nie fenomenalna interwencja Radlińskiego byłoby 2:0.
Wymiana ciosów trwała w najlepsze, jak w wytrawnym pojedynku pięściarskim. Po tym jak Radzewicz postraszył strzałem zza pola karnego bramkarza Warty, Magdziarz odpowiedział przelobowaniem Szlagi w sytuacji sam na sam. Jednak w ostatniej chwili piłkę z linii bramkowej wybił obrońca.
Ostatnie dziesięć minut przyniosło jeszcze dwie ciekawe sytuacje. Najpierw Zwoliński w sytuacji sam na sam trafił w słupek, a dobitka Rzuchowskiego została wybita z linii bramkowej, a następnie Trojanowski był o włos od pokonania Szlagi z rzutu wolnego.
Wynik końcowy to 1:0, ale najbardziej z braku wyrównania dla Warty powinien cieszyć się arbiter, który w 78. minucie nie podyktował ewidentnego rzutu karnego dla Arki, uznając że faul był poza polem karnym. Gdyby Warta zdołała wyrównać lub nawet wygrać, ta sytuacja mogłaby mieć ogromne znaczenie.
Arbiter ogólnie nie miał swojego dnia, często się mylił w najprostszych sytuacjach. Już w pierwszej minucie Damian Krajanowski wdał się w polemikę po tym jak nabił napastnika Warty, a sędzia orzekł aut dla gospodarzy. W drugiej połowie po źle wskazanym aucie nie wytrzymał Tomasz Magdziarz i ruszył do sędziego technicznego z pretensjami. Wybiórczo dyktował rzuty wolne, przez co w końcówce spotkania gra się bardzo zaostrzyła.
Arka "spakowała" trzy punkty do autokaru i zabrała je prosto do Gdyni. Był to bardzo ważny mecz, szczególnie z psychologicznego punktu widzenia. Arka może walczyć w tej rundzie o najwyższe lokaty.