Żółto i czerwono w Zdzieszowicach. Ruch - Raków 1:1 (ZDJĘCIA)
Piłkarze Ruchu Zdzieszowice punkty w dwóch ostatnich meczach uratowali „rzutem na taśmę”. W Kaliszu po dramatycznym meczu „Zdzichy” wyrwały gospodarzom zwycięstwo strzelając decydującego gola w ostatniej minucie. W domowej potyczce z Rakowem bramka na wagę remisu padła w szóstej minucie doliczonego czasu gry.
Pojedynek z ekipą spod Jasnej Góry rozpoczął się od ataków gospodarzy, ale szczęście sprzyjało gościom. Strzał głową Denisa Sotora obronił Przemysław Wróbel, a to w jaki sposób golkiper Rakowa obronił uderzenie Dawida Hanzla, pozostanie jego tajemnicą. Napastnik Ruchu głową z kilku metrów wykończył dośrodkowanie z rzutu rożnego Mariusza Kapłona, a stojący między słupkami częstochowskiej bramki Przemysław Wróbel instynktownie odbił futbolówkę.
W 28. minucie to jednak podopieczni Jerzego Brzęczka objęli prowadzenie. Krzysztof Napora trafił futbolówką w rękę stojącego w polu karnym gospodarzy Kamila Łączka i mimo, że sędzia główny nie widział całej sytuacji, pomógł mu asystent, który uniósł chorągiewkę sygnalizując przewinienie i pobiegł za końcową linię boiska. Przy karnym Tomasz Kasprzik „przeczytał” zamiary Baloguna i efektownie obronił nie tylko jedenastkę, ale i dobitkę jednego z zawodników gości. Kolejnej już nie zdołał, bo Sławomir Ogłaza huknął pod poprzeczkę i chwilę później utonął w ramionach swoich kolegów.
Miejscowi ruszyli do odrabiania strat i omal nie wyrównali jeszcze przed przerwą. Po rozegraniu rzutu wolnego „bombę” z 25 metrów posłał w kierunku bramki Kamil Łączek, ale bramkarz Rakowa płaskie uderzenie „wyciągnął spod słupka”.
Kilka minut później wyręczył go słupek po strzale Marcina Lachowskiego z rzutu wolnego. Wyrównanie mógł przynieść kontratak wyprowadzony lewą stroną przez Krzysztofa Hałgasa, ale w tej sytuacji Dawidowi Hanzlowi zabrakło centymetrów, by „szczupakiem” skutecznie zamknąć akcję.
W 41. minucie „rozkręcił się” arbiter tego spotkania, który pokazał drugi żółty kartonik Łukaszowi Kmieciowi. To jednak nie było ostatnie słowo Dominika Paska. Arbiter z Lubina sowicie obdarowywał kartkami głównie ekipę gości i od 62. minuty musieli oni radzić sobie w dziewiątkę, bo drogą Kmiecia przedwcześnie do szatni podążył Paweł Kowalczyk.
Od tej pory gra toczyła się niemal wyłącznie na połowie Rakowa, ale w regulaminowym czasie gry, z kilku okazji do odrobienia strat Ruch nie wykorzystał żadnej. Najlepszą miał Marcin Lachowski, który w 90. minucie z kilku metrów po raz drugi w tym meczu trafił w słupek. – Nie spodziewałem się, że piłka spadnie mi na nogę, bo przede mną ktoś z gości wyskoczył do dośrodkowania. Nieoczekiwanie dla mnie nie sięgnął futbolówki, a ja instynktownie uderzyłem z woleja, niestety skończyło się tylko na słupku – mówił Lachowski.
Arbiter doliczył dodatkowych sześć minut gry, a w ostatniej akcji meczu Marka Sobika przy linii końcowej sfaulował da Silva. Kamil Łączek wrzucił piłkę w pole karne, a tam najwięcej sprytu wykazał Dawid Hanzel, który głową wpakował piłkę między słupki. Po meczu najwięcej dyskusji w obu zespołach dotyczyło postawy arbitra w tym spotkaniu, bo Dominik Pasek z Lubina pokazał w nim aż czternaście żółtych i dwie czerwone kartki.
Jerzy Brzęczek (trener Rakowa Częstochowa): Decyzji sędziego w tym meczu nie będę w ogóle komentował. Straciliśmy bramkę w 96. minucie meczu, ale moim chłopakom należą się słowa podziękowania, bo Ruch od chwili przewagi dwóch zawodników nie stworzył sobie z akcji zbyt wielu okazji. Największy bałagan pod naszą bramką robił się po stałych fragmentach gry i niestety po jednym z nich straciliśmy bramkę w ostatnich sekundach meczu.
Stanisław Wróbel (trener Ruchu Zdzieszowice): Na pewno dużo lepiej to spotkanie wyglądało, gdy graliśmy jedenastu na jedenastu. Chłopcy stworzyli wówczas kilka naprawdę dobrych okazji strzeleckich i mogę powiedzieć, że w tym fragmencie to był bardzo dobry mecz w naszym wykonaniu. Potem miała miejsce nieszczęsna sytuacja z karnym dla Rakowa. Tomek obronił karnego, ale później się nie popisaliśmy, bo do tych dobitek moi zawodnicy nie powinni dopuścić. W naszym polu karnym powinno wrzeć, a my patrzyliśmy na to jak przeciwnik dwa razy dochodzi do piłki. Śmiem twierdzić, że gdyby goście nie strzelili bramki w tej sytuacji, to my wygralibyśmy ten mecz. Trzeba jednak uszanować dzisiejszy wynik. Graliśmy przez jakiś czas z przewagą dwóch graczy, ale przeciwnik był dobrze zorganizowany w obronie i niemal do końca skutecznie się bronił. Cieszę się z jednego punktu, bo został on wydarty mimo wszystko w szczęśliwych okolicznościach.
Ruch Zdzieszowice - Raków Częstochowa 1:1 (0:1)
0:1 Ogłaza 28'
1:1 Hanzel 90'
Ruch Zdzieszowice: Kasprzik - Kierdal, Bachor, Polak (69.Damrat), Łączek - Sotor (60.Sobik), Kapłon, Szyndzielorz (81.Kampa), Hałgas (56.Kiliński) - Lachowski, Hanzel.
Trener: Stanisław Wróbel.
Raków Częstochowa: Wróbel - Mastalerz (46.Łysek), Pluta, Silva, Kowalczyk - Napora (83.Bucz¬kowski), Kmieć, Ogłaza, Bezerra (67.Góra) - Pląskowski, Balogun.
Trener: Jerzy Brzęczek.
Żółte kartki: Kasprzik, Bachor, Hałgas, Lachowski - Wróbel, Pluta, Silva, Kmieć, Balogun, Kowalczyk, Mastalerz, Bezerra.
Czerwone kartki: Kmieć - 41. (za dwie zółte), Kowalczyk - 62. (za dwie żółte).
Sędziował: Dominik Pasek (Lubin).
Widzów: ok. 250.
Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida.