W Częstochowie padł gol a'la Zinedine Zidane
Piłkarze Rakowa zaprzepaścili szansę na doścignięcie lidera drugiego frontu grupy zachodniej Bytovii Bytów, przegrywając przed własna publicznością z Ruchem Zdzieszowice 2:3. Bohaterem potyczki był Marcin Ściański, który w pierwszej połowie dwukrotnie pokonał Mateusza Kosa.
fot. Łukasz Kasprzak
Przy drugiej bramce golkiper gospodarzy popełnił fatalny błąd przepuszczając uderzenie skrzydłowego rywali między rękami. Ściański firmowe trafienie a'la Zinedine Zidane zaliczył jednak w 17. min, gdy szybka wymiana podań przyjezdnych zakończyła się dośrodkowaniem w pole karne, które kapitalnym strzałem nożycami sfinalizował niekwestionowany lider gości. W pierwszej połowie Ruch kompletnie zaskoczył miejscowych, którzy chyba nie spodziewali się tak odważnej postawy zdzieszowiczan.
- Grali zdecydowanie lepszą piłkę od nas - bił się w pierś szkoleniowiec miejscowych, Jerzy Brzęczek, który mógł pochwalić swoich piłkarzy dopiero za końcówkę zawodów.
Dla czerwono-niebieskich konfrontacja zaczęła się jednak w wymarzony wręcz sposób. Już w 8. min Artur Pląskowski strzelił mocno z dystansu, a Tomasz Kasprzik interweniował tak, że piłka po jego rękach wpadła do siatki. To były jednak miłe złego początki.
Po zmianie stron już jedna z pierwszych szarż Ruchu przyniosła efekt w postaci rzutu karnego, który wypracował nie kto inny jak Ściański. Trącony z tyłu przez młodego Radosława Wernera (zastąpił kontuzjowanego Piotra Mastalerza) padł na murawę tak, że sędzia nie miał wątpliwości, że gościom należy się "jedenastka". Pewnym jej egzekutorem okazał się kapitan Ruchu, Mariusz Kapłon.
Odpowiedź Rakowa była natychmiastowa. Tuż po wznowieniu gry ze środka szybką akcję częstochowian sfinalizował Krzysztof Napora. Gospodarze wyraźnie przyśpieszyli swoje akcje, ale do ostatniego gwizdka sędziego nie udało im się już pokonać Kasprzika.