Znicz Pruszków - Górnik Łęczna 2:0. Kolejny słaby występ zielono-czarnych
Piłkarze drugoligowego Górnika Łęczna doznali piątej porażki w rundzie wiosennej sezonu 2018/19. W 31. kolejce rozgrywek zielono-czarni ulegli na wyjeździe Zniczowi Pruszków.
fot. fot. KK
Gospodarze wyszli na prowadzenie za sprawą Pawła Tarnowskiego w 14. minucie meczu. Zawodnik Znicza wykorzystał brak asekuracji w obronie łęcznian, bez problemów minął zwodem Szymona Klepackiego, wpadł w pole karne, podprowadził piłkę przez kilka metrów i wpakował ją do siatki obok bezradnego Adriana Kostrzewskiego.
Tarnowski mógł strzelić w pierwszej połowie jeszcze jednego gola, lecz po dobrej wrzutce Bochenka z prawego skrzydła minimalnie chybił. Dogodna okazję miał także Machalski, ale po indywidualnej akcji uderzył nad poprzeczką.
Natomiast w szeregach Górnika najwięcej zagrożenia dla bramki rywali stwarzał Igor Korczakowski. Młody pomocnik zielono-czarnych w 23. minucie oddał groźny strzał z dystansu, który nieznacznie minął poprzeczkę. Z kolei w doliczonym czasie gry wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale z tego pojedynku górą wyszedł Piotr Misztal. Golkiper miejscowych przytomnie interweniował także po jednym z uderzeń Dawida Dzięgielewskiego, dzięki czemu po 45 minutach gry pruszkowianie wciąż mieli jedno trafienie przewagi.
- Prezentujemy symptomy dobrej gry, ale trzeba to podtrzymać przez całą połowę, a nie tylko fragmentami. Musimy zrobić wszystko, żeby odwrócić ten wynik - powiedział w przerwie meczu przed kamerami TVP3 Paweł Sasin.
Plany Górnika pokrzyżowała druga żółta kartka dla Donatasa Nakrosiusa, który osłabił swoją drużynę w 62. minucie spotkania. Chwilę później łęcznianie stracili drugiego gola, gdy po dośrodkowaniu Tarnowskiego, za sprawą niefortunnej interwencji Tomasz Midzierski umieścił futbolówkę w bramce.
W pozostałej części rywalizacji Znicz kontrolował przebieg wydarzeń na boisku, choć skupiał się przede wszystkim na obronie wyniku. "Górnicy" mieli zaś jedną szansę na kontaktowe trafienie, ale po błędzie pruszkowskiej defensywy wprowadzony z ławki rezerwowych Aron Stasiak posłał piłkę obok słupka.
Dziesiąta porażka w sezonie sprawiła, że łęcznianie jeszcze bardziej osunęli się w drugoligowej tabeli i stracili resztkę nadziei na powrót do walki o awans na zaplecze Lotto Ekstraklasy. Trudno jednak myśleć o promocji na wyższy szczebel, gdy na 30 możliwych punktów w 10 kolejkach zdobywa się dziewięć oczek, strzelając przy tym tylko sześć goli, a tracąc aż 16.
Znicz Pruszków - Górnik Łęczna 2:0 (1:0)
Bramki: Tarnowski 14, Midzierski 64 (samobójcza)
Znicz: Misztal – Czarnowski, Bochenek, Rybak, Wrześniewski, Zjawiński, Machalski (77 Faliszewski), Małachowski, Smoleń, Tarnowski (70 Stromecki), Rackiewicz (73 Pyrka). Trener: Andrzej Prawda
Górnik: Kostrzewski – Midzierski, Klepacki, Sasin (59 Pisarczuk), Mroczek (46 Stasiak), Kukułowicz, Nakrosius, Korczakowski, Borodai, Kowalski (79 Pigiel), Dzięgielewski (71 Jodłowski). Trener: Marcin Broniszewski
Żółte kartki: Machalski - Nakrosius, Midzierski, Kukułowicz
Czerwona kartka: Nakrosius (62. min, za drugą żółtą)
Sędziował: Albert Różycki (Łódź)