menu

Zmarł Gerard Cieślik, legendarny piłkarz Ruchu Chorzów

3 listopada 2013, 10:20 | Sebastian Czapliński

Trzykrotny mistrz Polski. Zdobywca Pucharu Polski. Dwukrotny król strzelców rozgrywek I ligi. Blisko 50- krotny reprezentant Polski. Uczestnik igrzysk olimpijskich w Helsinkach w 1952 roku. Dziś, w wieku 86 lat, zmarł Gerard Cieślik. Legenda Ruchu Chorzów.

Więcej zdjęć na stronie Dziennika Zachodniego

Cieślik był reprezentantem Polski w latach 1947-1958. Zagrał w 46 meczach i strzelił 27 goli. Debiutował w meczu z Norwegią w Oslo. Warto dodać, że Gerard Cieślik, jako jedyny zawodnik, który rozegrał w biało-czerwonych barwach mniej niż 60 spotkań, został przyjęty do ekskluzywnego grona Klubu Wybitnego Reprezentanta, co więcej w uznaniu zasług został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Miało to miejsce w 1999 roku.

Przez całą swoją piłkarską karierę związany był tylko z jednym klubem – Ruchem Chorzów. W drużynie „Niebieskich” rozegrał w sumie 249 spotkań, strzelając w nich 178 bramek, co jest rekordem klubu do dnia dzisiejszego. Po zakończeniu swojej przygody z piłką został przyznany mu tytuł honorowego prezesa Ruchu Chorzów. Zresztą w Ruchu był również: trenerem, trenerem młodzieży, łowcą talentów, czy członkiem zarządu.

O Cieśliku, mówiło się jako o człowieku, który pogrążył Związek Radziecki. Miało to miejsce 20 października 1957 na Stadionie Śląskim w Chorzowie, czyli 12 lat po zakończeniu II wojny światowej. Polacy w obecności 100 tys kibiców wygrali to spotkanie 2:1, a Cieślik zdobył w tym meczu obydwa gole. I strzelił nie byle komu, bo samemu Lwu Jaszynowi. - Końcowy gwizdek, zwycięstwo 2:1 i tłumy znoszą nas na rękach w kierunku szatni. Tej radości nie można opisać! Wszyscy ściskali się i całowali. Zewsząd płynęło „Sto lat”. Wygraliśmy ten mecz olbrzymią wolą zwycięstwa. Nic w tym momencie nie było ważniejsze od pokonania „ruskich” – wspominał po latach w jednym z wywiadów Cieślik.

Kazimierz Kutz, wybitny reżyser i senator, a także kibic Ruchu, nie zawahał się swego czasu zastosować dość odważnego porównania – Cieślik, to był ówczesny Messi. To był właśnie taki Messi! Podobnie wyglądał, ten sam wzrost, podobna technika i instynkt zdobywania bramek. Pan Gerard miał propozycje z zagranicy. Mógłby w latach 50-tych wyjechać, żyłby wspaniale w cywilizowanym kraju, miałby dużo pieniędzy. Kiedyś go zapytałem, dlaczego tego nie zrobił. On mi odpowiedział: panie Kutz, ale co bych jo tam robił?

Gerard Cieślik zmarł dziś w jednym z chorzowskich szpitali. Znakomity przed laty piłkarz miał w ostatnich tygodniach poważne problemy ze zdrowiem. Do szpitala po raz pierwszy trafił pod koniec września. Cieślik miał cukrzycę i problemy z płucami. W piątek jego stan znowu się pogorszył. Zmarł w nocy z soboty na niedzielę.

- Kiedy w październiku mąż wrócił do domu, mieliśmy nadzieję, że pod własnym dachem będzie odzyskiwał siły. Niestety tak się nie stało. Mąż nie miał apetytu i tracił przytomność, a w piątek jego stan na tyle się pogorszył, że konieczne było przewiezienie do szpitala – mówiła pani Krystyna, żona Gerarda Cieślika.

Sebastian Czapliński/Ekstraklasa.net



Polecamy