Zima przegoniła kibiców – podsumowanie 18. kolejki T-Mobile Ekstraklasy
Gdyby wszystkich kibiców, którzy w weekend zgromadzili się na polskich stadionach, umieścić na Camp Nou, obiekt Barcelony zapełniłby się mniej więcej w 1/3. Niestety, jeśli chodzi o frekwencję, wciąż mamy nad czym pracować, choć patrząc na poziom niektórych meczów, nie trudno znaleźć winnych takiego stanu rzeczy. W tym tygodniu wytrwałych kibiców nagrodzili pięknymi golami Kaźmierczak, Pietrowski i Quintana. Miejmy nadzieję, że wkrótce, wraz z lepszą pogodą, zwiększy się liczba widzów na trybunach, a efektowne bramki będą padać na każdym stadionie. Zapraszamy na podsumowanie 18. kolejki T-Mobile Ekstraklasy.
Zagłębie Lubin 2:1 Jagiellonia Białystok – Wspaniały mecz, Miedziowi gonią czołówkę
Otwarcie kolejki w Lubinie wypadło niezwykle efektownie. Były i piękne akcje, i gole, i emocje do końcowych sekund. Ozdobą spotkania była bramka Daniego Quintany, który strzelił dla Jagi dwa gole w trzech meczach. Choć w tej akcji było nieco przypadku, trzeba przymknąć na to oko, bo efekt był rzeczywiście piękny. W niczym nie pomogło to jednak białostoczanom, którzy przegrali drugi wiosenny mecz. Ekipa Tomasza Hajty ma ogromne problemy ze stabilnością i na dobrą sprawę wciąż nie wiadomo, na co ją stać. Na pochwały zasługuje za to wspomniany już Quintana. Można już chyba zaryzykować stwierdzenie, że był to transferowy strzał w dziesiątkę – Hiszpan drybluje, strzela i podaje aż miło.
Zagłębie natomiast potwierdziło, że jego kandydatura do walki o podium musi być poważnie brana pod uwagę. Przyjemnie patrzy się na ofensywę lubinian, dowodzoną przez niezawodnego Szymona Pawłowskiego. W połączeniu z Papadopulosem, Małkowskim, Jeżem i resztą tworzy jeden z najlepszych ataków naszej ligi. Po meczu Papadopulos stwierdził, że na razie nie myśli ani o europejskich pucharach, ani o koronie króla strzelców, ale nikt nie byłby chyba specjalnie zdziwiony, gdyby oba te scenariusze zrealizowały się na zakończenie sezonu. Po tej kolejce Miedziowi zbliżyli się do podium na siedem punktów. Biorąc pod uwagę formę czołówki, nie jest to strata nie do odrobienia.
Zobacz koniecznie: Jedenastka 18. kolejki Ekstraklasa.net!
Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:2 Legia Warszawa – Wyrównana potyczka, Legia wreszcie wygrywa
Sytuacja Górali wymaga od nich szukania punktów absolutnie w każdym meczu, dlatego nawet z Legią chcieli za wszelką cenę wywalczyć choćby jedno oczko. Jednak mimo ambitnej walki, Podbeskidzie musiało się pogodzić z porażką. Co ciekawe dopiero pierwszą w tej rundzie. Widać, że zmiana trenera wpłynęła pozytywnie na grę drużyny, ale w boju o utrzymanie bielszczanie wciąż są w bardzo ciężkim położeniu. Dzieje się tak w dużej mierze za sprawą Ruchu, który po fatalnym otwarciu zaczął punktować i nie daje się dogonić. Walka o pozostanie w Ekstraklasie może być jednak jeszcze ciekawa, bo Górale na pewno tanio skóry nie sprzedadzą.
Legia musiała wygrać piątkowy mecz i wygrała, ale jej forma nadal pozostawia sporo do życzenia. Cztery punkty zdobyte na trzech zespołach z dołu tabeli to dla kandydata do tytuły wynik wręcz dramatyczny. Na szczęście dla Wojskowych rywale niespecjalnie garną się do odrabiania strat. Teraz jednak podopiecznych Jana Urbana czeka prawdziwy sprawdzian dojrzałości - w następnych kolejkach zmierzą się z Górnikiem, Polonią, Zagłębiem i Wisłą. Na każdej z tych drużyn można połamać sobie zęby, ale jeśli Legia wyjdzie z tych pojedynków zwycięsko, korona będzie na wyciągnięcie ręki. Kibiców z Warszawy optymizmem może napawać zwyżkowa forma ich ulubieńców, którzy zaczęli rundę od porażki, następnie zremisowali, a teraz w końcu wygrali.
GKS Bełchatów 0:0 Widzew Łódź – Brunatni wciąż nie gonią, Widzew nadal bez formy
Optymistyczni kibice GKS-u mogą powiedzieć, że ich zespół na wiosnę jest niepokonany i ma najlepszą obronę w całej lidze. Pesymiści odpowiedzą natomiast, że atak drużyny Kamila Kieresia jest najsłabszy w stawce, a w tabeli uciekły już nie tylko Ruch i Korona, ale nawet Podbeskidzie. Prawda o Bełchatowie leży zapewne gdzieś po środku. Biorąc pod uwagę piłkarzy, jakich ma do dyspozycji szkoleniowiec Brunatnych, aktualne wyniki i tak są ponad stan. Jednak Kiereś nie jest cudotwórcą, dlatego odrobienie 10 punktów do Ruchu wydaje się być zadaniem niemalże niemożliwym. Pojedynek z Lechem przy Bułgarskiej, jaki za tydzień czeka Brunatnych, może być jedną z ostatnich szans na to, by utrzymać jeszcze kontakt z bezpieczną strefą.
Kiedy na początku sezonu Widzew szokował wszystkich swoją postawą, wskakując na pewien czas na fotel lidera, wielu ekspertów przewidywało, że młodzi zawodnicy z Łodzi prędzej czy później wpadną w dołek. Choć już wcześniej podopieczni Radosława Mroczkowskiego miewali gorsze momenty, to wydaje się, że teraz można mówić o poważniejszym kryzysie. Wyniki, a przede wszystkim gra Widzewa nie rokuje dobrze przed serią trudnych gier: za tydzień czeka go mecz z Zagłębiem, potem wyjazd do Zabrza, a następnie pojedynek z Polonią. Jeśli łodzianie nie podreperują swojego dorobku punktowego w tych spotkaniach, czeka ich spadek w dolne rejony tabeli.
Ruch Chorzów 1:1 Śląsk Wrocław – Remis mistrza z wicemistrzem, cudowny gol "Kaza"
Pojedynek pierwszej i drugiej drużyny ubiegłych rozgrywek powinien bez wątpienia być lepszym widowiskiem niż spotkanie, które oglądaliśmy w sobotę. Ani gra, ani frekwencja nie stały na poziomie czołowych drużyn minionego sezonu. Na wiosnę Ruch ciuła punkty w tempie umiarkowanie szybkim, ale jak na razie to wystarcza, by trzymać grupę pościgową na dystans. Wciąż nie widać godnego następcy dla sprzedanego do Turcji Arkadiusza Piecha, ale Mindaugas Panka robi wszystko, by o byłym snajperze Niebieskich jak najszybciej zapomniano. Litwin zdobył bramkę już w drugim kolejnym spotkaniu, znów wpisując się na listę strzelców w doliczonym czasie gry. Dzięki temu trafieniu drużynie zapewnił punkt, a sobie miano najskuteczniejszego jak dotąd piłkarza Ruchu na wiosnę.
Śląsk o mistrzowskiej formie już chyba dawno zapomniał, bo dwa remisy z drużynami ledwie wyłaniającymi się znad strefy spadkowej to kiepskie osiągnięcie. Gdyby nie te dwa potknięcia, wrocławianie byliby na podium z zaledwie dwupunktową stratą do Legii. W sobotę gra podopiecznych Stanislava Levego znów nie mogła przekonać fanów drużyny. Warto natomiast było przyjść na mecz lub zasiąść przed telewizorem dla tego, co w 9. minucie zrobił Przemysław Kaźmierczak. Pomocnik Śląska, pieszczotliwie nazywany przez Franciszka Smudę „drewnianym”, kapitalnym zwodem minął dwóch rywali, a następnie z około 30 metrów posłał torpedę, która niemal rozerwała siatkę w bramce Peskovicia. Kandydat do gola sezonu!
Polonia Warszawa 1:2 Wisła Kraków – Przełamanie Wisły, Polonia bez zębów
Czarne Koszule do meczu z Wisłą przystępowały podbudowane wyjazdowym zwycięstwem nad Lechem, ale po sobotnim spotkaniu były już w dużo gorszych nastrojach. Chociaż poloniści znów jako pierwsi zdobyli gola, to jednak tym razem nie udało im się zamurować bramki tak skutecznie, jak tydzień temu przy Bułgarskiej. Jedynym plusem w grze podopiecznych Piotra Stokowca była postawa Miłosza Przybeckiego, który błyskawicznie wskoczył do jedenastki warszawskiej drużyny i wiele wskazuje na to, że zagości w niej na dłużej. Szkoda tylko, że cały pomysł Polonii na ofensywę polegał na długiej piłce do młodego pomocnik i czekaniu na to, co z nią zrobi. Tak czy inaczej wiele wskazuje na to, że Przybecki może być objawieniem rundy.
Wisła wreszcie wyglądała na drużynę która wie, po co wychodzi na boisko. Oczywiście mankamentów można wskazać jeszcze całkiem sporo, jak choćby brak skuteczności, ale w porównaniu do jesiennych meczów, postęp jest gigantyczny. Już dawno spisana na straty Biała Gwiazda, dzięki trzem zdobytym punktom dźwignęła się na dziewiąte miejsce. Znając realia naszej ligi, można nawet pokusić się o stwierdzenie, że podopieczni Tomasza Kulawika nie są bez szans w walce o puchary. Wydaje się to niemożliwym, ale z drugiej strony mało kto w zeszłym sezonie sądził, że po nieszczęśliwym związku z Jose Bakero Lech może powalczyć o podium, a ten cel poznaniakom udało się zrealizować. Dla Wisły najważniejsze jest jednak w tej chwili to, że nikt ich już raczej nie widzi w gronie kandydatów do spadku.
Pogoń Szczecin 0:2 Piast Gliwice – Beniaminek lepszy od beniaminka w bitwie na śniegu
Takie mecze jak ten wytrącają z ręki wszelkie argumenty kibicom twierdzącym, że liga powinna zaczynać się wcześniej. Garstka ludzi na trybunach, a na boisku kopanina i przypadek - tak wyglądał pojedynek w Szczecinie. Niestety, atak zimy skutecznie uniemożliwiał tworzenie składnych akcji, a piłkarze starali się przede wszystkim utrzymać na nogach i nie stracić piłki z zasięgu wzroku. Fatalnymi warunkami nie mogą się jednak tłumaczyć piłkarze Pogoni, którzy po raz kolejny zagrali bardzo słabo. Najlepszym podsumowaniem gry Portowców jest rzut karny, którego Edi nie wykorzystał, nie trafiając nawet w bramkę. Podopieczni Artura Skowronka, którzy na początku sezonu radzili sobie bardzo obiecująco, od dłuższego czasu są w kryzysie i coraz niżej osuwają się w tabeli.
Piast natomiast coraz odważniej dobija się do czołówki. Co prawda runda zaczęła się od porażki z Górnikiem, ale potem było już tylko lepiej – najpierw remis z Zagłębiem, teraz pewne zwycięstwo z Pogonią. Imponować może ofensywny potencjał gliwiczan. Nie mógł zagrać Kędziora, więc wystąpił Docekal i… zdobył dwa gole, a nie wiele brakowało, by skompletował hat-tricka. Oprócz tego w zespole jest przecież Ruben Jurado, który niemal w każdym meczu notuje bramkę lub asystę. Jakby tego było mało, Piast zakontraktował jeszcze Marcina Robaka, który może być asem w rękawie Marcina Brosza. Gdyby dołożyć do tego kontuzjowanych od dłuższego czasu Świerczoka i Sikorę, można by dojść do wniosku, że Piast ma jeden z lepiej prezentujących się w lidze ataków.
Górnik Zabrze 0:1 Lech Poznań – Hit zawiódł, Lech lepszy w karnych
To z pewnością nie było widowisko, na jakie czekaliśmy. Po dwóch drużynach ze ścisłej czołówki można było oczekiwać więcej, choć z drugiej strony realizacja taktyki stała na wysokim poziomie. Przez większość meczu grę prowadził Górnik, ale to Kolejorz atakował groźniej. Zabrzanom ani razu nie udało się trafić w światło bramki, chociaż mieli szansę strzelić bramkę z karnego. Nakoulma pokazał wszystkim zgromadzonym na Roosevelta, jak nie należy strzelać jedenastki. Niczym szczególnym nie wyróżnił się za to Ireneusz Jeleń, który na razie jest daleki od formy umożliwiającej zdobywanie bramek. Górnik musi się teraz szybko pozbierać, bo porażka z Legią w następnym meczu może być równoznaczna z końcem marzeń o tytule.
Lech również nie zachwycił, ale potrafił wykorzystać karnego, który, podobnie, jak ten dla Górnika, był bardzo dyskusyjny. Warto dodać, że mecz prowadziło dwóch nadprogramowych arbitrów, co nie pomogło im poprawnie rozstrzygnąć dwóch sytuacji z karnymi. Sędzia bramkowy pomylił się też tydzień temu, kiedy nie zauważył ewidentnego faulu na Boguskim w meczu Wisła - Podbeskidzie. Trener Mariusz Rumak po meczu przyznał, że sprawiedliwszym wynikiem byłby remis i nie sposób nie przyznać mu racji, bo to zabrzanie częściej byli przy piłce i starali się konstruować grę. Trzy punkty zdobyte przez Kolejorza kosztem Górnika są tym cenniejsze, że potknęła się też Polonia i Śląsk. Dzięki temu Legia nie zdołała odjechać poznaniakom i wciąż ma nad nimi przewagę zaledwie dwóch punktów.
Lechia Gdańsk 3:2 Korona Kielce – Lechia blisko czołówki, koszmar Kuzery
Ciężko wyobrazić sobie gorszy występ niż ten, jaki w poniedziałek zaliczył zawodnik gości, Kamil Kuzera. Najpierw skompromitował się, nie trafiając w piłkę, mając przed sobą tylko pustą bramkę, a już po chwili chodził z boiska po dwóch głupich żółtych kartkach. Mimo gry w osłabieniu przez prawie cały mecz, kielczanie zaprezentowali się z bardzo dobrej strony i wcale nie ustępowali liczniejszym rywalom. Trzeba też nadmienić, że sędzia nie uznał bramki Korzyma, dopatrując się spalonego. Jak pokazały powtórki, gol był zdobyty prawidłowo. Może zabrakło w tej sytuacji sędziego bramkowego?
Mecz ułożył się dla Lechii kapitalnie, bo po piętnastu minutach prowadzili 1:0, grając w dodatku z przewagą jednego zawodnika. Bramka była zresztą kuriozalna i był to właściwie prezent od gości dla gospodarzy. Mimo gry w 11 na 10, Lechia nie potrafiła zdominować jak zwykle agresywnych kielczan, a o zwycięstwie przesądziły dwie piękne bramki Pietrowskiego i Dudy. Pierwszy popisał się znakomitym, technicznym uderzeniem zza pola karnego, drugi spokojnym strzałem wykończył sytuację sam na sam. W obliczu tego wyniku trener Kaczmarek może przynajmniej na chwilę zapomnieć, że zastępujący Razacka Traore (nawiasem mówiąc, już błyszczącego w Turcji) Rahoui pasuje bardziej do francuskiej piątej ligi, w której grał poprzednio, niż do naszej ekstraklasy.
Zapowiedź 19. kolejki T-Mobile Ekstraklasy
Za tydzień dwie drużyny walczące o tytuł zmierzą się z kandydatami do spadku – do Poznania przyjedzie GKS Bełxchatów, a do Wrocławia Podbeskidzie. W piątek odbędzie się hit tej serii gier – Legia zmierzy się z Górnikiem. Ciekawie zapowiada się też mecz wracającej do formy Wisły z nieprzewidywalną Pogonią.
Statystyki 18. kolejki T-Mobile Ekstraklasy
- Liczba goli – 19
- Średnia goli na mecz – 2,4
- Zwycięstwa gospodarzy – 2
- Remisy – 2
- Zwycięstwa gości – 4
- Żółte kartki – 31
- Czerwone kartki – 1
- Łączna frekwencja –32500
- Średnia frekwencja na mecz – ok. 4000