menu

Zagłębie zremisowało z Polonią Warszawa, goli zabrakło

27 maja 2013, 20:24 | Bartosz Michalak, tom

Piłkarze Zagłębia Lubin zremisowali bezbramkowo na własnym boisku w ostatnim meczu 28. kolejki T-Mobile Ekstraklasy z Polonią Warszawa. Na dwie kolejki przed końcem rozgrywek Polonia jest piąta, Zagłębie dziesiąte.

Przybeckiego i Kiełba wszędzie pełno

Pierwsze momenty spotkania należały do gospodarzy. „Miedziowi” próbowali ruszyć na „Czarne Koszule”, lecz z ich prób ataków nic nie wynikało.

Jednak jeszcze przed upływem pierwszego kwadransa gry przypomniał o sobie Miłosz Przybecki, który najpierw popisał się świetną indywidualną akcją, po której zakotłowało się w „szesnastce” Zagłębia, a po chwili w kapitalny sposób wypatrzył Piotra Grzelczaka. Były napastnik Widzewa świetnie złożył się do uderzenia z powietrza, ale piłka po jego soczystym kropnięciu powędrowała minimalnie powyżej poprzeczki Gliwy.

Kiedy większość z kibiców zebranych na stadionie rozpamiętywało jeszcze ładne uderzenie Grzelczaka, Przybecki zdążył już znaleźć się w sytuacji sam na sam z golkiperem gospodarzy. Sytuacja skrzydłowego Polonii była bliźniaczo podobna do tej z Zabrza, po której strzelił bramkę na 1:0. Tym razem jednak pomocnik nie zdołał z ostrego kąta skierować piłki do siatki, a ta trafiła tylko w jej boczną część.

Równie aktywny był Jacek Kiełb, który dobrze utrzymywał się przy piłce, nierzadko umiejętnie biorąc przy okazji na plecy swoich rywali. Co najważniejsze były gracz „Scyzorów” bardzo inteligentnie potrafił rozrzucać piłki, dzięki czemu gra zespołu gości mogła się podobać. „Kiełbik” najlepszą okazję do zdobycia gola miał tuż przed przerwą, kiedy ładnie główkował z lewej strony pola karnego, lecz jego próba loba nie zaskoczyła Michała Gliwy.

„Pieniądze szczęścia nie dają…”

Mimo, że zawodnicy „Czarnych Koszul” od dłuższego czasu zamiast spokojnie skupiać się na codziennych treningach, bardziej kombinują jakby tu dostać w końcu jakąś część z należnych im pieniędzy, to ich postawa na boisku zasługuje na ogromne pochwały.

To "zamożni" lubinianie zmuszeni byli gonić za piłką i oglądać kolejne oskrzydlające akcje warszawian. W pierwszej połowie, a dokładnie w 28. minucie świetną okazję do objęcia prowadzenia miał wspomniany Grzelczak, ale z pięciu metrów posłał piłkę wysoko nad poprzeczką.

Dlaczego nic nie piszemy o piłkarzach Zagłębia? Bo wśród nich w pierwszych 45 minutach głównie wyróżnił się… pyskujący do sędziów Bartosz Rymaniak. Jedyny warty odnotowania strzał gospodarzy to uderzenie Michala Papadopoulosa. Czech strzelał głową z 8 metrów. Obok bramki.

Potwierdzeniem naszych słów niech będą głośne gwizdy kibiców, które żegnały schodzących do szatni „Miedziowych”.

Rozchwianie Grzelczaka trwa

Były podopieczny Bogusława Kaczmarka z jednej strony potrafi znaleźć się w dogodnej sytuacji, wyjść po piłkę, lecz jego niechlujność przy niektórych zagraniach potrafi być irytująca.

Podobnie było w Lubinie, gdzie już w drugiej części gry po raz kolejny mógł pokusić się o zdobycie bramki, lecz po złym przyjęciu futbolówki został zablokowany przez… leżącego już na murawie Rymaniaka. Po chwili Polonia wychodziła z całkiem groźnie zapowiadającą się kontrą, ale fatalne odegranie Grzelczaka do Piątka spowodowało, że lubińscy defensorzy mogli odetchnąć z ulgą.

Kilka słów o grze Zagłębia…

Marazmem, który był widoczny w grze Zagłębia "Miedziowi" byli w stanie w drugiej połowie momentami zarazić także piłkarzy Polonii.

Mecz ożywił się na 20 minut przed ostatnim gwizdkiem Tomasza Wajdy. Fantastycznie w polu karnym gości po raz kolejny znalazł się wszechobecny Jacek Kiełb, ale wobec jego egoistycznej postawy piłka ostatecznie padła łupem Gliwy. Należy podkreślić, że zupełnie niekryty w tej akcji był Miłosz Przybecki.

Wśród piłkarzy gospodarzy dobrze uderzał Arkadiusz Woźniak. Młody zawodnik Zagłębie po próbie strzału chwilę wcześniej wprowadzonego na boisko Davida Abwo groźnie główkował, ale bardzo dobrą interwencją popisał się Mariusz Pawełek.

Zmiany jakie przeprowadził dzisiaj Pavel Hapal minimalnie ożywiły ofensywne poczynania „Miedziowych”. Mamy tutaj na myśli Abwo, który chyba uważnie oglądał akcje w wykonaniu Przybeckiego i Kiełba.

W ostatnich minutach dzisiejszego pojedynku mogliśmy oglądać:

1. Arbitra głównego w akcji. Pan Tomasz Wajda ze względu na skurcze uderzającego wcześniej na bramkę Przybeckiego musiał wykazać się jako maser i trzeba przyznać, że wyglądało to całkiem profesjonalnie;

2. Gola Daniela Gołębiewskiego, który przy biernej postawie obrońców gospodarzy i kapitalnym zagraniu Łukasza Piątka po raz kolejny mógł okazać się jokerem w talii Piotra Stokowca. Uderzenie z powietrza „Gołąbka” okazało się jednak minimalnie niecelne.

Kontakt z autorem

Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida


Polecamy