Zagłębie popsuło pożegnanie Wiślaków zwyciężajac w Krakowie
Przy Reymonta Zagłębie Lubin pokonało Wisłę 1:0. Dla kilku zawodników, a także, jak wiele na to wskazuje, dla trenera Tomasza Kulawika było to ostatnie spotkanie z Białą Gwiazdą na piersi.
Interesującym i wzruszającym wydarzeniem było pożegnanie czterech graczy. Ivica Iliev, Kew Jaliens, Daniel Sikorski oraz Kamil Kosowski jeszcze przed rozpoczęciem pierwszego gwizdka z rąk prezesa Wisły, Jacka Bednarza odebrali pamiątkowe fotografie i mieli okazję, by pożegnać się z kibicami.
Jeśli zaś chodzi o sam mecz, to dużym uogólnieniem będzie powiedzieć, że nie zachwycił. Na pierwszą ciekawą okazję piłkarze obu ekip kazali długo czekać. Co prawda jedni i drudzy stwarzali sobie sytuacje, lecz nie były one nawet w minimalnym stopniu zagrożeniem dla bramkarzy. Wyjątkiem była okazja z 28 minuty, lecz to nie bramka, a zawodnik drużyny gości mógł poczuć się zagrożony. Wówczas bowiem Chavez zamiast w piłkę kopnął… jego głowę.
Swoje trzy grosze do tego nudnego widowiska dołożył Gordan Bunoza. Bośniak z rzutu wolnego uderzył niczym zawodowy rugbysta, posyłając piłkę w górną część pustego sektoru C.
Nieco ożywienia wniosła akcja Wisły z 56 min. Wtedy to dośrodkowywał Jovanovic, w dogodnej pozycji w piłkę nie trafił Chrapek, a futbolówka minimalnie minęła bramkę gości.
W 65 minucie Małecki zagrywał na lewą stronę do Kosowskiego, ten pognał z piłką i dośrodkował ją idealnie na głowę Genkowa, lecz połapali się w tym obrońcy Zagłębia . Zaraz po tym Kosowski zagrywał tym razem do Chrapka, ten zwodem minął zawodnika lubinian, uderzył na bramkę gości, lecz Kozioł popisał się świetną obroną.
68 minuta gry to wielkie szczęście wiślaków i zarazem pech graczy Zagłębia. Uryga popełnił błąd i przepuścił Małkowskiego z piłką, który sam na sam wyszedł z bramkarzem Wisły. Ten fantastycznie obronił jego strzał. Następnie Uryga ponownie zagrał pod nogi rywala, lecz futbolówkę ostatecznie wybił Bunoza.
W 81 minucie Woźniak wykorzystał rzut karny podyktowany przez sędziego Małka. Wcześniej zawodnicy Wisły wręcz obskoczyli arbitra dając wyraz swojej dezaprobacie jego decyzją, gdy ten wskazywał na „wapno”.
Po zakończonym spotkaniu z głośników puszczono „Tę ostatnią niedzielę”.