menu

Zagłębie Lubin wyeliminowało Nafciarzy. Festiwal strzelecki w Płocku

12 sierpnia 2012, 15:45 | Maciej Akimow

Nielicznie zgromadzeni kibice w Płocku mogli zobaczyć mecz z dużą ilością bramek. Spotkanie dla Zagłębia nie było tak łatwe, jak można było się tego spodziewać przed meczem. Drugoligowa drużyna "Nafciarzy" dostarczyła swoim kibicom wielu emocji.

Wisła od samego początku skutecznie broniła dostępu do własnego pola karnego. To lubinianie prowadzili grę, ale nie wynikało z tego faktu zagrożenie dla Wisły. Pewni siebie lubinianie chętnie zapędzali się pod samą bramkę strzeżoną przez Kiełpina. Pierwsze 25 minut było dość ospałe i nie przyniosło praktycznie żadnych okazji do strzelenia gola przez obie drużyny.

Przełom przyszedł w 27. minucie kiedy po faulu Radicia, Zagłębie wykonywało rzut wolny tuż na skraju pola karnego. Robert Jeż uderzył piłkę mocno, ale w mur. Na ich szczęście w tej sytuacji jeden z graczy Wisły dotknął piłki ręką. Czy karny należał sie "Miedziowym"? Piłkarze Wisły i kibice na trybunach mocno protestowali. Do piłki ustawionej na 11 metrze podszedł Szymon Pawłowski. Pewnym strzałem w prawy róg bramki pokonał bramkarza gospodarzy, który zupełnie nie wyczuł intencji egzekutora rzutu karnego.

Wisła musiała gonić wynik i lekko się otworzyć. W 36. minucie po tym, gdy Tomasz Grudzień idealnie przejął piłkę na połowie Zagłębia od razu postanowił zagrać ją do Łukasza Sekulskiego. Dobra kontra została jednak zmarnowana. Piłkarskie porzekadło mówi, że niewykorzystane okazje się mszczą. I tym razem ono to się sprawdziło. Zagłębie w odpowiedzi na akcję Wisły rozegrało bardzo dobrą, składną akcję. Hanzel z lewej strony boiska mocno bił piłkę w pole karne, a tam idealnie z piętki gola zdobył Arkadiusz Woźniak.

W tej sytuacji Wisła nie miała zupełnie nic do stracenia. Wiślacy zaryzykowali, ale w tym szaleństwie była metoda. Pod koniec pierwszej połowy Wisła miała szansę na kontaktowe trafienie, ale Grudzień uderzył w słupek. Wynik do końca pierwszej połowy jednak się nie zmienił i goście schodzili do szatni z dwubramkowym prowadzeniem.

Już na początku drugiej odsłony meczu sędzia po raz kolejny wskazał na wapno. Tym razem okazję do strzelenia gola miała Wisła. Do piłki podszedł Dziedzic i bez większych problemów pokonał bramkarza Zagłębia. Radość Wisły nie trwała jednak długo. Podrażnione Zagłębie przeprowadziło skuteczną akcję lewą stroną boiska. Po dośrodkowaniu w pole karne niepilnowany na 11 metrze stał Robert Jeż. Idealnie złożył się do główki i pewnym strzałem pokonał Kiełpina, który był bez szans.

Gdy wydawało się, że Zagłębie odzyskało kontrolę nad meczem to dwie minuty później Wisła po raz kolejny złapała kontakt. Po wrzutce Dziedzica piłkę głową zgrał Magdoń. Futbolówka trafiła do Bartłomieja Sielewskiego, który dostawił nogę w całym zamieszaniu i zdobył gola. Wisła strzeliła na 3:2, a emocje sięgały zenitu. W odpowiedzi to Zagłębie po raz kolejny przeprowadziło dobrą akcję. Poprawniej byłoby powiedzieć, że to Pawłowski zdecydował się na indywidualną akcję. Z lewego skrzydła zszedł w stronę środka pola karnego i z linii pola karnego uderzył na bramkę. Piłka leciała tuż pod poprzeczkę, ale idealną paradą popisał się Kiełpin. Interwencja była okraszona gromkimi brawami.

Wisła miała wspaniałą szansę by wyrównać wynik spotkania na 3:3, ale jeden z zawodników fatalnie się zachował, a uderzenie wychwycił Gliwa. W 75. minucie na boisko wszedł Sernas, który zastąpił Woźniaka. Litwin kilka minut po wejściu na boisko zdobył gola na 4:2 i to był gwóźdź do trumny Wisły. Po dośrodkowaniu w pole karne Sernas poszybował w powietrze i oddał mocny strzał głową. Piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do siatki. Kiełpin był w tej akcji bez szans. Wynik do końca meczu się nie zmienił i Zagłębie mogło cieszyć się z awansu do kolejnej rundy.

Na pomeczowej konferencji obaj trenerzy podsumowali całego spotkanie. Hapal przyznał, że Wisła dzielnie się broniła, a zwycięstwo nie przyszło łatwo. Mimo wszystko cieszył się z wyniku i awansu do kolejnej rundy. Trener Kaczmarek stwierdził, że taki rezultat był do przewidzenia. Stwierdził, że drużyna ekstraklasowa prezentuje wyższy poziom niż Wisła, a jego piłkarze tym meczem zdobyli cenne doświadczenie. Wisła jest dopiero na etapie budowania solidnej ekipy, ale sobotnia lekcja musi zaprocentować.

Kibice Wisły mogą być dumni ze swoich piłkarzy, którzy stawili solidny opór silniejszemu rywalowi. W meczu przesądziły indywidualne umiejętności zawodników, ale "Nafciarze" nadrabiali wszystko wolą walki. Obie drużyny pokazały kibicom mecz na dobrym poziomie.


Polecamy