menu

Zagłębie Lubin – Korona Kielce 4:0. Szybki nokaut w Lubinie

17 lipca 2016, 17:28 | Piotr Janas

Zagłębie Lubin pokonało Koronę Kielce 4:0 w 1.kolejce LOTTO Ekstraklasy. Goście z Kielc byli nędznym tłem dla rozpędzonych lubinian, którzy nie grali nawet pierwszym składem.


fot. FOT. PIOTR KRZYZANOWSKI

Jako że "Miedziowi" wciąż mają spore szanse na awans do III rundy eliminacji do Ligi Europy (w pierwszym meczu zremisowali z Partizanem w Belgradzie 0:0, rewanż w najbliższy czwartek – przyp. PJ), trener Piotr Stokowiec postanowił przeprowadzić kilka zmian w wyjściowej jedenastce.

Na prawej obronie Aleksandara Todorovskiego zastąpił Jakub Tosik, na środku defensywy partnerem Macieja Dąbrowskiego był nie Lubomir Guldan, a młody Jarosław Jach, natomiast w ofensywie na skrzydle pojawili się Krzysztof Janus, Jan Vlasko i Krzysztof Piątek. Względem starcia w Belgradzie zastąpili odpowiednio: Łukasza Janoszkę, Adriana Rakowskiego i Michala Papadopulosa.

Spodziewano się, że to właśnie czeski napastnik rozpocznie niedzielny mecz od pierwszej minuty, ponieważ w Belgradzie zobaczył dwie żółte kartki i w czwartek na pewno nie zagra. Stokowiec postawił jednak na reprezentanta Polski do lat 21 i na pewno wyboru tego nie pożałował, ale po kolei.

Mecz rozpoczął się dla gospodarzy w najlepszy możliwy sposób. Już w pierwszej minucie Janus zagrał prostopadle w pole karne, piłka po drodze odbiła się od nogi Dmitrija Wierchowcowca i trafiła do wchodzącego z drugiej linii Łukasza Piątka. Wychowanek Polonii Warszawa niczym rasowy snajper wyczekał aż bramkarz się położy i lekko podnosząc futbolówkę dał swojemu zespołowi prowadzenie.

15 min później ponownie zawalił Białorusin Wierchowcow, który sfaulował w polu karnym Krzysztofa Piątka. Karnego na gola zamienił Janus. Korona próbowała w jakikolwiek sposób odpowiedzieć Zagłębiu, ale nie miała praktycznie żadnych argumentów. Lubinianie z kolei nie zamierzali zadowalać się dwubramkowym prowadzeniem i postanowili jeszcze przed przerwą dobić ledwie trzymającego się na nogach rywala.

Najpierw w 30 min Maciej Dąbrowski z najbliższej odległości wepchnął piłkę po pięknym rozegraniu rzutu wolnego, a w 32 min zupełnie niepilnowany Krzysztof Piątek znokautował kielczan uderzeniem głową po rzucie rożnym. Asystę w tej sytuacji zaliczył Jan Vlasko.

- Nikt z nas nie spodziewał się, że do przerwy będziemy przegrywać 0:4. Tak kończą się orlikowe błędy, jakie dziś popełniamy w defensywie. Ciężko mi nawet powiedzieć jak zagramy po przerwie. Zaraz pójdę do szatni i dowiem się czegoś więcej – powiedział w przerwie przybity pomocnik gości Mateusz Możdżeń, który w 6 min nieźle uderzył z rzutu wolnego, ale trafił tylko w boczną siatkę.

Po przerwie tempo gry wyraźnie spadło, a piłkarze Stokowca bardziej bawili się piłką i testowali nowe rozwiązania, aniżeli walczyli o podwyższenie wyniku. Korona nadal nie miała czym straszyć, a sztab szkoleniowy "Miedziowych" pewnie zaczynał już skupiać się na rewanżu z Partizanem.

Przed 60 min z boiska zeszli obaj Piątkowie, którzy będą kluczowymi postaciami w czwartek. Za Łukasza wszedł Adrian Rakowski, a za Krzysztofa Papadopulos. Na kwadrans przed końcem na murawie pojawił się jeszcze Daniel Dziwniel, który zastępując Dodre Cotrę oficjalnie zadebiutował w nowych barwach.

Zagłębie stworzyło sobie jeszcze kilka niezłych okazji, ale wynik zmianie już nie uległ. W 86 min bezrobotny przez cały mecz Martin Polacek wykazał się świetnym refleksem, broniąc trudny strzał głową Michała Przybyły.

Kibice na trybunach zostali uraczeni nie tylko świetnym widowiskiem, ale też obecnością Filipa Starzyńskiego, który robił sobie z nimi zdjęcia i rozdawał autografy. Na razie nie wiadomo czy przyjechał do Lubina ponieważ kluby w końcu się dogadały i piłkarz KSC Lokeren przeniesie się na Dolny Śląsk na stałe, czy też wpadł by pożegnać się z kolegami. Odpowiedź na to pytanie powinniśmy poznać w najbliższych dniach. Przynajmniej tak uważa prezes klubu – Robert Sadowski.


Polecamy