Za nami 8. kolejka Premier League. Aguero zabił konkurencję, Chelsea bez Costy też wygrywa (PODSUMOWANIE)
Ostatnia seria gier na angielskich boiskach przyniosła sporą dawkę emocji. Od jednostronnego wyniku w największym jej hicie, przez dreszczowiec na Loftus Road po kolejną wpadkę Manchesteru United. Sprawdźcie, co działo się w ósmej kolejce Premier League!
Manchester City – Tottenham Hotspur 4:1 (2:1)
1:0 Aguero
1:1 Eriksen
2:1 Aguero
3:1 Aguero
4:1 Aguero
Tę kolejkę zaczęliśmy od wielkiego hitu na Etihad Stadium. Tottenham po upokorzeniach, jakich doznał od Manchesteru City w ubiegłym sezonie, przyjechał na boisko mistrza Anglii w celu zmazania tej plamy. Plan jednak się nie powiódł, z jednego powodu. Tym powodem była obecność w drużynie The Citizens Kuna Aguero, który w pojedynkę rozstrzelał Koguty. Argentyńczyk strzelił cztery gole, a gdyby nie to, że nie wykorzystał jednego z trzech wykonywanych przez siebie rzutów karnych, tych trafień miałby przecież jeszcze więcej. No właśnie, arbiter tego spotkania, Jonathan Moss, był tego dnia wyjątkowo skłonny do wskazywania na wapno, choć nie zawsze miał ku temu niezbite dowody. Przy stanie 2:1 dla gospodarzy swoją jedenastkę mieli też podopieczni Mauricio Pochettino, ale strzał Roberto Soldado kapitalnie wybronił Joe Hart. Wynik tego meczu wskazuje na to, że „Obywatele” mieli ogromną przewagę, ale tak do końca nie było. Dopóki Fazio nie dostał czerwonej kartki za głupi faul we własnej szesnastce, Spurs byli przynajmniej równorzędnym rywalem. Po tej porażce spadli jednak z szóstego na dziewiąte miejsce w tabeli, a podopieczni Manuela Pellegriniego utrzymali pozycję wicelidera.
Arsenal – Hull City 2:2 (1:1)
1:0 Sanchez
1:1 Diame
1:2 Hernandez
2:2 Welbeck
Po wczesnopopołudniowym hicie, przyszła pora na spotkania o troszkę mniejszym ciężarze gatunkowym, choć nie znaczy to, że zabrakło w nich emocji. Na Emirates Stadium Arsenal podejmował Hull City, a mecz trzymał w napięciu do samego końca. „Kanonierzy” co prawda jako pierwsi objęli prowadzenie, jednak tuż po rozpoczęciu drugiej połowy już przegrywali. Na ratunek przyszedł ściągnięty latem z Manchesteru United Danny Welbeck, który ładnym strzałem zapewnił gospodarzom jeden punkt. Podopieczni Arsene’a Wengera remisują w tym sezonie na potęgę, a w tym spotkaniu podzielili się punktami już po raz piąty. Dało im to co prawda awans z ósmego na siódme miejsce w tabeli, ale na pewno ciekawe jest, że dużo pisze się o kiepskiej dyspozycji Liverpoolu oraz „Czerwonych Diabłów” z Old Trafford, a o The Gunners rzadko się wspomina, choć oni oglądają plecy jednych i drugich. Hull natomiast znów można pochwalić, bo „Tygrysy" mają już 11 punktów i utrzymali 11. lokatę w tabeli.
Burnley – West Ham United 1:3 (0:0)
0:1 Sakho
0:2 Valencia
1:2 Boyd
1:3 C. Cole
Obie drużyny podchodziły do tego spotkania w zupełnie odmiennych nastrojach. Burnley to beniaminek, który jak dotąd nie wygrał ani jednego spotkania i w tabeli jest 19., choć ma dokładnie tyle samo punktów, co ostatni Queens Park Rangers. West Ham z kolei to rewelacja tych rozgrywek. Podopieczni Sama Allardyce’a przed ósmą kolejką mieli dziesięć punktów i zajmowali siódme miejsce w tabeli. Po problemach, jakie ten zespół miewał w poprzednich rozgrywkach, mało kto mógł się spodziewać takiego obrotu spraw. W tym spotkaniu wszystko potoczyło się jednak zgodnie z planem. Po pierwszej połowie, w której nie padła żadna bramka, goście zrobili swoje i po przerwie załatwili sprawę. Dzięki zwycięstwu na Tur Moor awansowali nawet na czwartą lokatę, a sobotni gospodarze pozostali oczywiście w strefie spadkowej.
Crystal Palace – Chelsea 1:2 (0:1)
0:1 Oscar
0:2 Fabregas
1:2 Campbell
Chelsea prowadzona przez Jose Mourinho w tym sezonie jest w wyśmienitej formie. Do tej kolejki zwyciężyła w sześciu na siedem możliwych spotkań, ale zawdzięczała to między innymi fenomenalnej formie strzeleckiej Diego Costy (dziewięć goli). Tym razem Brazylijczyka z hiszpańskim paszportem zabrakło w londyńskiej ekipie, gdyż zmaga się z kontuzją. W tym z pewnością upatrywali swoich nadziei fani „Orłów”, jednak z czasem okazało się, jak bardzo były one płonne. The Blues byli w tym spotkaniu zwyczajnie lepsi i zwyciężyli, goście byli w stanie strzelić bramkę dopiero w samej końcówce. Na uwagę w tym spotkaniu głównie zasługuje piękny gol zdobyty z rzutu wolnego przez Oscara. Chelsea oczywiście wciąż utrzymuje pierwsze miejsce w tabeli, a Crystal Palace spadło z lokaty 14. na 16. i jego przewaga nad strefą spadkową wynosi zaledwie jeden punkt.
Southampton – Sunderland 8:0 (3:0)
1:0 Vergini (s)
2:0 Pelle
3:0 Cork
4:0 Bridcutt (s)
5:0 Pelle
6:0 Tadić
7:0 Wanyama
8:0 Mane
Tego nie spodziewał się absolutnie nikt. Southampton jest w tym sezonie w bardzo dobrej dyspozycji (więcej o tym piszemy tutaj), piłkarze Sunderlandu to nie jacyś geniusze futbolu, ale takiego wyniku nie dało się wziąć pod uwagę. „Święci” w tym spotkaniu wykorzystali każdy najmniejszy błąd swojego rywala (a trzeba powiedzieć, że na pewno ich nie brakowało) i strzelali do niego jak do kaczek. Już dawno okazało się, że nie taki słaby ten zespół Koemana, ale 8:0? Czapki z głów, nawet pomimo fatalnych kiksów gości, je też trzeba umieć wykorzystywać, a z tym gospodarze problemu nie mieli. Dzięki temu zwycięstwu umocnili się na trzeciej pozycji w tabeli, a podopieczni Gusa Poyeta z kolei spadli z 13. na 17. lokatę i ich przewaga nad otwierającym strefę spadkową Newcastle United wynosi zaledwie jeden punkt.
Newcastle United – Leicester City 1:0 (0:0)
1:0 Obertan
Leicester to oczywiście tegoroczny beniaminek, ale do tego spotkania wiodło mu się zdecydowanie lepiej niż Newcastle. „Sroki” prowadzone przez Alana Pardew otwierają strefę spadkową i miały pięć punktów mniej niż ich sobotni przeciwnik. To one były więc zdecydowanie bardziej zmotywowane, choć musiały mocno uważać. Na „Lisach” potknęły się już takie zespoły, jak Arsenal i Manchester United i żaden z nich nie potrafił ich ograć. Newcastle jednak ta sztuka się udała, a ładnego gola zdobył były gracz „Czerwonych Diabłów” właśnie, Gabriel Obertan. Newcastle nie zdołało opuścić mimo tej wygranej strefy spadkowej, ale zbliżyło się do pierwszego bezpiecznego miejsca, do którego traci już tylko jeden punkt. Drużyna Marcina Wasilewskiego, który znów spędził cały mecz na ławce rezerwowych, spadła z kolei z 12. na 15 . miejsce w ligowej stawce.
Everton – Aston Villa 3:0 (1:0)
1:0 Jagielka
2:0 Lukaku
3:0 Coleman
Roberto Martinez nie ukrywał przed tym sezonem, że celem jego zespołu jest zakończenie rozgrywek przynajmniej w top4. Początek jednak w wykonaniu The Toffees był jednak lekko mówiąc średni. W siedmiu meczach trzy razy przegrywali i remisowali, a wygrać zdołali tylko jeden raz. W tym spotkaniu pokazali jednak, że drzemie w nich naprawdę duży potencjał i kto wie, czy przełamanie kryzysu nie przyszło właśnie w tym triumfie. Everton w końcu potrafił zagrać na dobrym poziomie i wyraźnie ograć rywala, który przecież przed tą kolejką miał cztery oczka więcej. Dzięki temu zwycięstwu zdołał awansować z 17. na 13. miejsce w tabeli, a Aston Villa plasuje się o jedną pozycję wyżej.
Queens Park Rangers – Liverpool 2:3 (0:0)
0:1 Dunne (s)
1:1 Vargas
1:2 Coutinho
2:2 Vargas
2:3 Caulker (s)
Pierwszy niedzielny mecz, który okazał się najbardziej zwariowanym w tej kolejce, a kto wie, może i nawet w całym sezonie. Po niezłej, ale bezbramkowej pierwszej połowie w drugiej działo się tak wiele, że postawiłoby to na nogi największego na świecie śpiocha. Szczególnie końcówka, w której sytuacja zmieniała się z minuty na minutę. W ostatnich minutach wyrównanie gospodarzom dwukrotnie dawał Eduardo Vargas, ale cóż z tego skoro jego drużyna po raz kolejny została z niczym. Znów nie udało się zdobyć choćby punktu, choć kto wie, czy podopieczni Redknappa nie zasługiwali na ich komplet, zwłaszcza za pierwszą część meczu, w której obijali poprzeczkę bramki The Reds. QPR sam jednak doprowadził do tej przegranej, pakując do własnej bramki dwa gole samobójcze. Gdyby nie to, tego spotkania na pewno by nie przegrał, a tak pozostał na przedostatnim miejscu w tabeli i powiększył swoją stratę do Newcastle. Liverpool z kolei zdołał awansować z dziewiątej na piątą lokatę.
Stoke City – Swansea City 2:1 (1:1)
0:1 Bony
1:1 Adam
2:1 Walters
W drugim z niedzielnych spotkań również nie brakowało emocji. Dwa rzuty karne i ostateczna porażka ekipy, która jeszcze przed dosłownie chwilą znajdowała się w ścisłej czołówce ligowej stawki. Cały mecz w barwach Swansea rozegrał Łukasz Fabiański i trudno go jakoś szczególnie winić za brak punktów. Przy karnym wykonywanym przez Charliego Adam był oczywiście zupełnie bez szans, ale przy golu Waltersa mógł się chyba zachować nieco lepiej. Tak czy siak Stoke, które miło zaskoczyło swoich fanów w ubiegłym sezonie, dzięki tej wygranej wskoczyło na dziesiąte miejsce w tabeli, a „Łabędzie” spadły na ósme.
West Bromwich Albion – Manchester United 2:2 (1:0)
1:0 Sessegnon
1:1 Fellaini
2:1 Berahino
2:2 Blind
Na koniec ósmej kolejki angielskiej ekstraklasy, pojechaliśmy do West Bromwich, gdzie The Baggies podejmowali Manchester United. Podopieczni Louisa Van Gaala wygrali dwa poprzednie spotkania i wydawać się mogło, że w jakiś sposób zażegnali kryzys. Nic bardziej mylnego. W Internecie od wczoraj popularne jest jedno zabawne porównanie: „Kibicowanie MU przypomina patologiczną rodzinę. Schlany ojciec bije cię kablem, ty i tak myślisz, że następnym razem będzie kochanym tatą.”. Pasuje jak ulał. Ten mecz zaczął się od cudownego gola zdobytego przez Sessegnona. „Czerwone Diabły” schodziły na przerwę przegrywając, ale tuż po niej do siatki trafił Fellaini. Wtedy wydawało się, że goście łapią wiatr w żagle i za chwilę obejmą prowadzenie, jednak błąd obrony i świetną kontrę wykorzystał Berahino. Kolejny remis dał Blind i United przywieźli do domu jeden punkt, choć w końcówce znów byli blisko wyjścia na prowadzenie. Widać braki gości powodowane kontuzjami i kartkami, przez które nie są oni ze sobą zgrani do końca. Muszą to wszystko dopracować, bo w niedziele ich rywalem będzie londyńska Chelsea. A z taką grą z tym rywalem na pewno nie uda się nawet zremisować.
Klasyfikacja strzelców po ośmiu kolejkach (za premierleague.com)
Tabela po ośmiu kolejkach (za premierleague.com)
Obserwuj autora na twitterze: Damian Wisniewski