Wymęczony remis Pogoni w Kielcach, Marcin Robak wyjątkowym bohaterem spotkania
Korona Kielce, która do przerwy prowadziła z Pogonią Szczecin 2:0, nie zdołała odnieść dzisiaj zwycięstwa. Po przerwie "Portowcy" zdołali odrobić straty, a autorem dwóch bramek był Marcin Robak, który zdecydował się zagrać, mimo że w nocy zmarła jego matka.
Zobacz także: Racowisko na meczu Korona - Pogoń. Spotkanie przerwane na ponad kwadrans
Przed tym spotkaniem w znacznie bardziej komfortowej sytuacji byli goście ze Szczecina, którzy mieli już praktycznie zapewnione miejsce w pierwszej ósemce na koniec rundy zasadniczej. Korona traciła do niej cztery punkty, w związku z czym musiała zdobyć w piątkowy wieczór trzy, żeby jeszcze liczyć się w tej walce. Kielczanie mieli utrudnione zadanie, bowiem musieli sobie radzić bez zawieszonego Pilipczuka oraz kontuzjowanych Jovanovicia i Kiełba. W składzie znalazł się za to Michał Janota, który tydzień temu w meczu z Jagiellonią zwichnął bark, a mimo to ze specjalnym ochraniaczem był w stanie wyjść w podstawowej jedenastce. W Pogoni zabrakło z kolei pauzującego za żółte kartki Małeckiego oraz kontuzjowanego Lewandowskiego. Drużyny nie opuścił Marcin Robak, którego w nocy z czwartku na piątek spotkała rodzinna tragedia (śmierć matki), ale napastnik Portowców zdecydował, że wystąpi w tym pojedynku.
Od pierwszego gwizdka sędziego znacznie wyraźniej wyglądał plan na ten mecz Korony, przygotowany przez trenera Jose Rojo Martina ‘Pachetę’. Pogoń wprawdzie w początkowym fragmencie gry starała się dokładnie i rozsądnie rozgrywać piłkę, jednak podopiecznym Dariusza Wdowczyka udawało się to przede wszystkim na własnej połowie. Korona z kolei co kilka minut zagrażała bramce Radosława Janukiewicza, ale na prawdziwe zagrożenie trzeba było czekać do 19. minuty. Wtedy to, po błędzie szczecińskiej defensywy, Janota doskonale uruchomił Chizniczenkę, który w sytuacji sam na sam z Janukiewiczem delikatną podcinką pokonał bramkarza Pogoni.
Miejscowi kibice po strzelonej przez ich zespół zaprezentowali efektowną oprawę ze sporą liczbą pirotechniki. Na ich nieszczęście warunki atmosferyczne w Kielcach sprawiły, że dym z odpalonych rac zawiesił się nad murawą Kolporter Areny. Sędzia Krzysztof Jakubik został zmuszony do przerwania spotkania na kilkanaście minut, co sprawia, że kielecki klub czeka z pewnością surowa kara od Komisji Ligi Ekstraklasy. Niedawne przewinienie nieco mniejszego stopnia kibiców Lechii Gdańsk na stadionie Lecha Poznań kosztowało ‘biało-zielonych’ zakazem wyjazdowym na aż pięć ligowych spotkań.
Po wznowieniu gry jej obraz się nie zmienił. To Korona wciąż była zespołem zdecydowanie bardziej konkretnym. Defensorzy Pogoni w kilku sytuacjach bronili się dosłownie w ostatniej chwili przed nacierającymi koroniarzami, ale w 38. minucie gry także i oni się pomylili, co kosztowało Portowców utratę drugiego gola. Przy bierności Murayamy rajd Pawła Golańskiego zakończył się celnym zagraniem piłki w pole bramkowe Pogoni, tam Hernaniego przepuszczeniem piłki zaskoczył Chizniczenko, a futbolówkę do siatki wpakował Przemysław Trytko, który zdążył uprzedzić spóźnionego Dąbrowskiego. Do przerwy więc podopieczni Pachety mieli na własnym obiekcie dwubramkową przewagę.
Drugą część gry goście rozpoczęli bardzo odważnie. Dryblujący na skrzydle rezerwowy Kun czy uderzający z dystansu Robak i Murawski stwarzali sporo zagrożenia pod bramką Małkowskiego. Korona też miała swoją szansę na podwyższenie prowadzenia, ale nie wykorzystał jej Chizniczenko, który z kilkunastu metrów uderzył w kontrataku obok bramki Portowców. Po godzinie gry podopieczni Dariusza Wdowczyka wrócili do gry za sprawą kapitalnego uderzenia z dystansu Marcina Robaka. Snajper Pogoni najpierw uderzył z rzutu wolnego w mur, by popisać się wspaniałą poprawką z powietrza, przy której Zbigniew Małkowski nie miał nic do powiedzenia. Były gracz Korony i Widzewa zadedykował to trafienie swojej zmarłej mamie, co było bardzo wzruszającym momentem w tym spotkaniu.
Gdy wydawało się, że Pogoń ruszy za ciosem, to paradoksalnie na murawie działo się niewiele. Dopiero w 79. minucie po centrze Akahoshiego niecelnie uderzył z woleja Dąbrowski. Kluczowa akcja dla końcowego rozstrzygnięcia tego meczu miała miejsce trzy minuty później. Wtedy to odważny rajd wykonał 18-letni rezerwowy Pogoni, Filip Kozłowski, który został bezceremonialnie przerwany przez Piotra Malarczyka na skraju pola karnego. Sędzia Jakubik, pomimo ogromnych i gwałtownych protestów gospodarzy, bardzo słusznie podyktował rzut karny dla gości i pokazał obrońcy Korony drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę. Jedenastkę na bramkę pewnym strzałem zamienił Marcin Robak, dzięki czemu Pogoni udało się uratować w Kielcach jeden punkt. Nie da się ukryć, że postawa napastnika Portowców zasługuje na nadzwyczajny szacunek.
Korona Kielce w kolejnym meczu nie potrafiła przełożyć znakomitej postawy w pierwszej połowie na drugą część gry i w efekcie obronić zdobytego zasłużenie prowadzenia. Zamiast bezpodstawnie bluzgać na sędziego, koroniarze powinni zostać nauczeni przez Pachetę, że gra się przez 90 minut, a nie przez ledwie 45, przez co Złocisto-Krwiści praktycznie stracili szanse na pierwszą ósemkę. Pogoń z kolei potwierdziła swoje aspiracje do gry w grupie mistrzowskiej.