Wokół meczu Wisła - Lech: Decybele zamiast goli
Takiej frekwencji na meczu Wisły w Krakowie nie było od jesieni 2014 roku. Po remisie z Lechem Poznań napisaliśmy, że para poszła w gwizdek. Na boisku owszem, a co z trybunami? Podsumowaliśmy hit 27. kolejki Ekstraklasy z kibicowskiej perspektywy.
Mało kto się spodziewał, że ciekawe spotkanie z „Kolejorzem” będzie takim hitem wśród kibiców Wisły. Jest kilka „żelaznych” czynników, które można podejrzewać o wyśrubowanie frekwencji do dość zawrotnej liczby 30 128 kibiców.
Atrakcyjny przeciwnik? Lech rzeczywiście powoli wyrasta na faworyta wyścigu o mistrzostwo Polski, ale jesienią Legia Warszawa przyciągnęła na stadion przy ulicy Reymonta niecałe 20 tysięcy fanów. Tak tłumnej frekwencji nie zapewniła nawet Cracovia – grudniowe derby Krakowa obejrzało blisko 29 tysięcy ludzi.
Wyniki? Wiśle Ramíreza idzie różnie, chociaż niezależnie od wyników (mamy tu na myśli porażki we Wrocławiu i Warszawie) dobrze się ją ogląda. Może darmowe bilety? Nic podobnego – dawno nie było takich kolejek po wejściówki w dni poprzedzające mecz. Tym razem dłużył się ogonek przed wejściami, dlatego część kibiców nie zdążyła na pierwszy gwizdek.
Do najwyższej od września 2014 roku (mecz z Legią Warszawą) frekwencji swoje dołożyli także kibice Lecha. Fani z Poznania stawili się w Krakowie w liczbie blisko 1200 osób, w czym zawiera się także grupa sympatyków zaprzyjaźnionej Cracovii. Po stronie gości zabrakło efektownej oprawy, doping stał na średnim poziomie z kilkoma przebiciami przez młyn Wisły, zaś w 35. minucie kilkanaście osób bezskutecznie usiłowało przedostać się przez sektor buforowy.
Prawdziwą ozdobą spotkania była oprawa przygotowana przez sektor fanatyków „Białej Gwiazdy”. Ten zresztą zapełnił się do ostatniego miejsca, tak jak większość stadionu. Efektowne racowisko na cały sektor wspomogło morze flag na kijach oraz długi rozwijany transparent z napisem „Football Bandits”. Szkoda tylko, że nie obejdzie się bez kar dla gospodarzy, i to nie tylko z powodu tego, że jedna z petard spadła w pole karne Matúša Putnockýego. Do samego końca meczu doping stał na bardzo wysokim poziomie, również dlatego, że do wspólnych śpiewów włączały się też poboczne sektory.
Nie da się ukryć, że w światku polskiej piłki to kibice muszą często nadrabiać poziomem za samych zawodników. Nie inaczej było w ciepły piątkowy wieczór w Krakowie. Gdyby nie atmosfera na stadionie, o spotkaniu Wisły z Lechem można byłoby szybko zapomnieć. Zamiast bramek były decybele, zamiast celnych strzałów po stronie gospodarzy – race i flagi.
Rekordowa w tym sezonie frekwencja to dobry prognostyk dla "Białej Gwiazdy". Piłkarze osiągają coraz lepsze wyniki, klub wychodzi na prostą i kolekcjonuje nowych sponsorów i partnerów. Czas więc na to, żeby i na stadion zaczęło zaglądać więcej ludzi i to nie tylko przy okazji meczów z atrakcyjnymi rywalami. A może nie tylko ludzi? Do niedawna obiektu strzegł pies Wisełka, a po meczu z "Kolejorzem" po murawie hasał... lis.
Widzów: 30 128 (w tym 1196 na sektorze gości)
Doping Wisły: 9/10
Doping Lecha: 6/10
TOP 5 meczów Wisły pod względem frekwencji (ostatnie trzy sezony)
21 września 2014 | Wisła Kraków - Legia Warszawa | 31 289 |
31 marca 2017 | Wisła Kraków - Lech Poznań | 30 128 |
10 grudnia 2016 | Wisła Kraków - Cracovia | 28 907 |
21 marca 2015 | Wisła Kraków - Cracovia | 23 307 |
9 kwietnia 2016 | Wisła Kraków - Zagłębie Lubin | 23 079 |
<script type="text/javascript" src="http://widget.ekstraklasa.net/js/w.js#scorebox.html?mecz_id=5762eb4680557d7342cbfc1e&c=2&h=265&w=740"></script>