Wokół meczu Jagiellonia - Wisła: komplet widzów, trzy oprawy, wymarzone zakończenie
Sobotni wieczór 23 maja wiązał się z wielkim piłkarskim wydarzeniem na Podlasiu. Trzecia drużyna aktualnego sezonu, Jagiellonia Białystok, przy okazji arcyważnego meczu z Wisłą Kraków świętowała 95-lecie swojego istnienia. Futbolowe święto okazało się dużym sukcesem białostockiego klubu na wszystkich możliwych frontach - tak na boisku, jak i na trybunach.
Atmosfera zbliżającego się święta, wysoka pozycja drużyny w tabeli oraz ekscytujące mecze z Lechem Poznań i Legią Warszawa kilka dni wcześniej sprawiły, że bilety na starcie z Wisłą rozchodziły się jak świeże bułeczki. Ze względu na przyjazd kibiców gości oraz związane z tym wymagania białostockiej policji pojemność stadionu została zredukowana z 22 do 16,5 tysiąca miejsc, a ta liczba wejściówek bez większego trudu rozeszła się wśród białostockich sympatyków futbolu. W dniu meczu w sprzedaży pozostały już same ‘resztki’, a jeszcze przed otwarciem kas biletowych, około godziny 15, klub mógł ogłosić, że wszystkie bilety zostały wyprzedane.
Fani Jagiellonii na tę okazję mobilizowali się nie tylko, aby przyjść na Stadion Miejski w komplecie, ale też ubranym w klubową koszulkę – żółto-czerwony tzw. ‘pasiak’. Mobilizacja przyniosła oczekiwany skutek, bowiem tuż przed pierwszym gwizdkiem sędziego Tomasza Kwiatkowskiego (na którym ciążyła ogromna presja trybun po wydarzeniach w Warszawie) na białostockim obiekcie istniały tylko dwa kolory – żółć oraz czerwień.
Trzy oprawy
Powiedzieć, że kibice Jagi dopisali przy okazji tego pojedynku, to jak nic nie powiedzieć. Oprócz wspomnianego wypełnienia trybun w stu procentach, najbardziej zagorzali sympatycy żółto-czerwonych przez 90 minut tego pojedynku wspierali swój zespół znakomitym dopingiem, porównywalnym do tego z październikowego meczu otwarcia Stadionu Miejskiego z Pogonią Szczecin (5:0), i przygotowali także trzy bardzo efektowne oprawy.
Pierwsza z nich, na rozpoczęcie pojedynku, która zajęła połowę białostockiego obiektu, składała się z niewielkiej sektorówki z historyczną ‘jotką’ oraz kilku tysięcy kartoników, które stworzyły ogromne żółto-czerwone pasy oraz przypomniały datę założenia Jagiellonii – rok 1920. Tego dnia nie zabrakło też trzech historycznych flag, których, jak informuje UJB (Ultras Jagiellonia Białystok), „początek sięga lat 80 (Ultra Jagiellonia, FC Bielsk Podlaski, Brytyjka)”
Po przerwie z kolei, druga choreografia, posługując się opisem białostockich ultrasów z konta na FB (link - https://www.facebook.com/ujb2002?fref=ts ), przedstawiała „ trupią czaszkę w kasku strażackim a za nią topory. Trybuna wokół sektorówki została wypełniona flagami na kijach, a na płocie pojawił się transparent o treści „Podziwiaj piękno w ciszy lub ogarnij koc gaśniczy”. Po daniu dłuższej chwili wszystkim do zapoznania się z treścią zaprezentowaną na transparencie, na Ultrze została odpalona duża liczba rac, dzięki czemu na transparencie zostaje widoczne jedynie słowo „podziwiaj”.”
Na koniec, na dużej części Ultry pojawiła się także sporej wielkości żółto-czerwona sektorówka, która była kolejnym przypomnieniem, jakie barwy królują w Białymstoku i na całym Podlasiu.
Później, w pewnym momencie wielu kibiców Jagi w sposób zorganizowany zdjęło i wzniosło w górę swoje ‘pasiaki’, co w sumie dało bardzo dobry efekt.
W tym wszystkim nieco zawiedli tylko goście, którzy do Białegostoku przyjechali w liczbie około 100 osób, bez flag, widocznych barw, a w dodatku ich doping był praktycznie niesłyszalny.
Fajerwerki na murawie i na niebie
16,5 tysięcy widzów w Białymstoku długo nie mogło cieszyć się z dobrej gry swojej drużyny, która, wyraźnie wyczerpana rozegranymi w poprzednich dniach spotkaniami na szczycie z Lechem i Legią, męczyła się z rywalem niemiłosiernie i przez większość meczu przegrywała 0:1. W ostatnich minutach pojedynku stało się jednak coś, czego nikt na stadionie absolutnie się nie spodziewał. Najpierw szczupak Patryka Tuszyńskiego, a następnie przewrotka Jana Pawłowskiego odwróciły losy tego meczu. Jaga zwyciężyła 2:1, doprowadzając swoich fanów do prawdziwej ekstazy, choć przez 87 minut zupełnie nic na to nie wskazywało. Jak powiedział potem trener Michał Probierz, „piłka nożna pokazała, dlaczego jest taka piękna”, i z tym twierdzeniem trudno się nie zgodzić.
W końcówce były prawdziwe fajerwerki na murawie, tuż po końcowym gwizdku sztuczne ognie pojawiły się także na niebie. W ten efektowny sposób zakończyły się obchody 95-lecia istnienia Jagiellonii Białystok. Piłkarskie święto na Podlasiu raz jeszcze, po meczu otwarcia Stadionu Miejskiego (5:0 z Pogonią), zostanie zapamiętane przez białostockich kibiców na długo. Szczególnie, jeśli to dramatyczne zwycięstwo okaże się najważniejszym krokiem w drodze po najlepszy ligowy wynik w historii klubu. Na to jednak piłkarze Probierza jeszcze muszą trochę popracować.