Wokół meczu Jagiellonia – Legia: komplet widzów i hymn Ligi Mistrzów
Na mecz Jagiellonii z Legią w Białymstoku czeka się cały rok, o czym świadczy fakt, że od dobrego tygodnia wszystkie bilety poza sektorami VIP były wyprzedane. Na murawie wszyscy wiemy, jak było - Legia zdominowała gospodarzy, wygrywając 3:0. Co z kolei działo się poza boiskiem?
Bilety na piątkowe spotkanie rozeszły się niczym świeże bułeczki. Jeszcze w poprzednim tygodniu rozeszła się zdecydowana większość wejściówek, a na kilka dni przed meczem można było już liczyć wyłącznie na najdroższe bilety na sektory VIP i SuperVIP. Nie było wątpliwości, że padnie rekord frekwencji na nowej części Stadionu Miejskiego. Tak rzeczywiście było – jak ogłosił spiker w trakcie trwania pojedynku, na białostockim obiekcie zasiadł komplet 7435 widzów. Nie ma wątpliwości, że gdyby Stadion Miejski był otwarty w całości, to byłoby ich przynajmniej dwa razy tyle, ale sprawdzić będzie można to dopiero w przyszłym sezonie.
W przeciwieństwie do innych spotkań ligowych, przychodząc na godzinę przed meczem, na stadionie można było spotkać tysiące kibiców gospodarzy, choć zazwyczaj o tej porze dominują tam raczej porządkowi i… dziennikarze. Jeszcze na kilkadziesiąt minut przed meczem kibice zaplanowali rozpoczęcie prowadzone przez siebie dopingu, który trwał przez całą rozgrzewkę, a zakończył się dopiero kilkanaście minut po zakończeniu całego spotkania. Kulminacja przedmeczowych przygotowań miała jednak miejsce, gdy na rozgrzewkę wyszła drużyna gości. Wtedy bowiem sympatycy Jagiellonii ze swojego nagłośnienia na młynie odtworzyli hymn piłkarskiej Ligi Mistrzów, próbując dopiec swoim wyeliminowanym przy zielonym stoliku rywalom. Część fanów Jagi następnie poszło jeszcze dalej, skandując kilkakrotnie ‘Celtic Glasgow!’ . Jak można było zobaczyć po rozpoczęciu spotkania, na podopiecznych Henninga Berga podziałało to raczej jak płachta na byka.
W trakcie meczu podopieczni Michała Probierza mogli liczyć na bardzo głośny doping swoich kibiców przez pełne 90 minut. Oczywiście, tradycyjnie dla takich spotkań, nie obyło się bez ‘pozdrowień’ dla rywali oraz sędziego. Osoba pana Bartosza Frankowskiego jest w Białymstoku znana ze względu na jego błędy w meczach Jagi z Podbeskidziem i Lechią Gdańsk, które uniemożliwiły białostoczanom zdobycie trzech punktów w obu tych starciach. Kibice żółto-czerwonych ( i nie tylko oni) otwarcie przyznają, że mają już dość nieudolności arbitrów, której doświadczali już czterokrotnie w tym sezonie, choć za nami dopiero pięć kolejek. Jedno jest pewne – cierpliwość kibiców przy Słonecznej się wyczerpała i sędziowie od tej pory nie będą mogli liczyć tam na taryfę ulgową.
Spotkanie zakończyło się wysokim zwycięstwem Legii, ale miejscowi kibice potrafili docenić walkę i ambicję swoich zawodników, którzy przegrali to spotkanie wyraźnie, ale przede wszystkim pod względem piłkarskim. W Białymstoku przyznaje się otwarcie, że drużyna nie walczy o nic więcej niż utrzymanie w Ekstraklasie i na placu gry widać było, że mistrzowie Polski są drużyną od dwie klasy lepszą. Mimo to, po spotkaniu obyło się bez gwizdów, a piłkarze i kibice wzajemnie sobie podziękowali za ten mecz, w którym obie strony dały z siebie wszystko.