Wokół meczu Jagiellonia - Lechia: "Maki" z setką, gorąca głowa Drągowskiego
Mecze Jagiellonii z Lechią pod wieloma względami od wielu lat elektryzują wszystkim sympatyków rodzimej ligi. Nie inaczej było wczoraj, lecz tym razem o pikanterię widowiska zadbali sami piłkarze.
fot. Maciej Gilewski / jagiellonia.pl
To nic nowego, że mecze z Lechią przyciągają na Stadion Miejski w Białymstoku sporą grupę sympatyków żółto-czerwonych. Powodów jest kilka, ale jeden szczególny: otóż, obie grupy kibicowskie nie pałają do siebie sympatią, a wręcz nienawiścią. Tym razem sympatycy z Gdańska nie mogli dotrzeć do stolicy Podlasia ze względu na nałożony zakaz stadionowy. Pomimo nieobecności przyjezdnych i transmisji w jeden stacji telewizyjnej, na mecz udało się dokładnie 11 195 kibiców. I choć wyniki ich drużyny i aura pogodowa w ostatnim czasie pozostawiają wiele do życzenia, to jagiellończycy stworzyli atmosferę na najwyższym europejskim poziomie. Do pełni szczęścia po raz kolejny zabrakło jedynie zwycięstwa.
Jubileusz "Makiego"
Mecz z Jagiellonią, w której występował niegdyś Makuszewski, był dla skrzydłowego Lechii 101. w Ekstraklasie. Nie zapomnieli o tym przedstawiciele białostockiego klubu, którzy w geście podziękowań za spędzone w Białymstoku lata, wręczyli 26-latkowi pamiątkową koszulkę z "41" na plecach, czyli numerem jego występów w żółto-czerwonych barwach. Kibice godnie i z oklaskami pogratulowali jubileuszu kapitanowi gdańszczan. Chwilę później, na boisku nie było już sentymentów. Lechia pewnie wygrała 3:0, a autorem jednej z bramek był właśnie "Maki". Trafienia jednak nie celebrował.
- Fajna sprawa, że udało mi się strzelić moją pierwszą bramkę w tym sezonie właśnie w Białymstoku, gdzie była moja rodzina, przyjaciele i wielu znajomych. Przede wszystkim cieszy zwycięstwo. Bramki nie celebrowałem, bo mam ogromny szacunek do tego klubu i kibiców. Już dawno powiedziałem sobie, że jeżeli uda mi się strzelić gola przeciwko Jagiellonii na tym stadionie, to nie będę okazywał radości - przyznał po meczu piłkarz.
W tym miejscu trzeba pochwalić klub za taką formę uhonorowania piłkarza, który swoje pierwsze poważne kroki w profesjonalnej piłce stawiał na Podlasiu. Makuszewski nie ukrywa swojego przywiązania do Jagiellonii i jak przyznaje w wielu wywiadach, zawdzięcza jej swoje aktualne miejsce. Fani z Białegostoku marzą o jego powrocie w rodzinne strony, ale czy ten sen może się kiedyś faktycznie ziścić?
Drągowskiemu puszczają nerwy
Kolejny raz dał o sobie znać Bartłomiej Drągowski. Bynajmniej nie chodzi tu o spektakularne interwencje, a bezmyślne zachowanie, którego po raz kolejny dopuścił się młody gwiazdor Jagiellonii. Trzecia porażka z rzędu białostoczan sprawiła, że 18-latek wyraźnie stracił panowanie nad swoimi emocjami. Po końcowym gwizdku sędziego Szymona Marciniaka kamery Canal+ uchwyciły, jak golkiper zaatakował Jonatana Strausa, próbując uderzyć swojego kolegę z boiska głową. Pozostali zawodnicy w porę jednak rozdzielili młodzieżowych reprezentantów kraju.
W sobotę Drągowski na swoim oficjalnym facebookowym profilu przeprosił za to zachowanie całą drużynę. O przyczynach tego zajścia nikt jednak nie chce mówić.
To jednak nie pierwszy tego typu proceder z udziałem "Drążka". Podczas rozegranego 20 maja meczu 33. kolejki poprzedniego sezonu Ekstraklasy z Legią Warszawa (0:1), nastolatek prowokował kibiców stołecznego klubu obraźliwymi gestami, za co Komisja Ligi Ekstraklasy SA nałożyła na niego karę w wysokości 10 tys. zł.