Wojciech Trochim o Lechu rozmawiać nie chce
Informację o zainteresowaniu „Kolejorza” zawodnikiem Warty podała kilka dni temu bulwarówka „Fakt”. Według dziennikarzy Wojciech Trochim miałby być w Lechu następcą Semira Stilicia. O przenosiny z Drogi Dębińskiej na Bułgarską postanowiliśmy zapytać samego zawodnika.
Tyle że Trochim zbyt rozmowny w tej kwestii nie był. – Na razie nie chcę tego komentować – uciął, po czym zapytany, czy oznacza to, że nie ma tematu przenosin do Lecha, odparł: - Jak Pan uważa, że nie ma tematu, to może Pan tak napisać.
Informacje wzięły się pewnie z niedawnej wypowiedzi Mariusza Rumaka na jednej z konferencji prasowych, gdy stwierdził, że w zespole brakuje mu zawodnika na pozycję „10”. Takim piłkarzem jest właśnie Trochim, który w tym sezonie jest jednym z wyróżniających się zawodnikiem Warty, a do tego najlepszym strzelcem zespołu. Być może w związku z tym znalazł się w kręgu zainteresowań „Kolejorza”, tym bardziej, że trener Rumak często podkreśla, że jego sztab cały czas obserwuje wielu kandydatów do gry w zespole.
Być może jednym z takich zawodników jest właśnie Trochim. Nazywanie go następcą Stilicia to jednak nadużycie, gdyż jest to piłkarz o innej charakterystyce niż Bośniak, taki boiskowy walczak, dysponujący przy tym kapitalnym uderzeniem. Swoją drogą mógłby okazać się ciekawą alternatywą w środku pola niebiesko-białych.
Z Trochimem rozmawialiśmy przy okazji meczu Warty z Polonią Bytom. Spotkanie zakończyło się zwycięstwem poznaniaków 2:1. – To nie był specjalnie trudny mecz – stwierdził pomocnik „Zielonych”, oceniając pojedynek z outsiderem. – Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, jak Polonia Bytom gra, nastawiona jest na kontrę, wyprowadzenie szybkiej akcji i myślę, że nie zaskoczyli nas niczym. Mieliśmy dużo sytuacji i wynik mógłby być jeszcze lepszy – kontynuował.
Trochim po meczu miał spore pretensje do kolegów o zbyt samolubną grę. – Niektórzy widocznie grają tu sami dla siebie, a tak dłużej być nie może. Jeżeli jedni widzą lepiej ustawionego kolegę i potrafią zagrać mu piłkę, a drudzy grają tylko pod siebie, to tak nie może być. Przez to pożytku nie mają ani oni, ani drużyna – mówił.
Podkreślał też błędy w komunikacji w zespole Warty. – To nie jest pierwszy mecz, w którym komunikacja między nami zawodzi. Parę razy mogłem wziąć piłkę na siebie, bo byłem sam, ale zabrakło podpowiedzi z boku. Ja nie mam oczu z tyłu głowy, nie jestem w stanie zobaczyć, że rywal, który był za mną gdy wychodziłem po piłkę, cofnął się. Nie podpowiadamy sobie i to jest nasz duży błąd, bo tak łatwiej by nam się grało. A ja nie jestem w stanie obrócić się w ciemno, bo mogę narazić się na stratę – stwierdził.