Wisła wciąż bez wygranej. Prowadziła od początku, ale waleczna Korona wyszarpała punkt [ZDJĘCIA]
Zła passa Wisły trwa w najlepsze. W zaległym meczu 25. kolejki Ekstraklasy "Biała Gwiazda" zremisowała z Koroną Kielce 1:1, chociaż prowadziła od pierwszej minuty spotkania.
Jeśli ktoś spodziewał się spokojnego początku meczu, to musiał się mocno zdziwić. Już w pierwszej minucie Wisła zaatakowała bardzo szybko, Diaw faulował we własnym polu karnym Zdenka Ondraszka i arbiter musiał wskazać na wapno. Do piłki podszedł Denis Popović i po chwili Dariusz Trela wyjmował ją z bramki.
Korona od razu próbowała odrobić stratę, ale zabrała się do tego kiepsko. W 4. minucie Airam Cabrera oddał strzał z dystansu, ale była to prawdopodobnie jego najgorsza próba w tym roku i futbolówka poleciała daleko od bramki. Niedługo potem głową przymierzył Ondrasek, ale i tam razem bramkarz nie musiał interweniować.
Kielczanie swój pierwszy celny strzał oddali dopiero w 32. minucie meczu. Po dośrodkowaniu Łukasza Sierpiny z rzutu wolnego sił próbował Kamil Sylwestrzak, ale piłkę spokojnie złapał Michał Miśkiewicz. Pomocnik żółto-czerwonych zrehabilitował się nieco za wrzutkę z rzutu rożnego, po którym futbolówka poleciała w kierunku… środka boiska. Jeszcze wcześniej blisko podwyższenia rezultatu był Boban Jović, jednak z niezłej pozycji nie trafił on w światło bramki.
Kolejną dobrą okazję krakowianie stworzyli sobie w 38. minucie spotkania. Petar Brlek poprowadził kontrę lewą stroną boiska, z łatwością zgubił Radka Dejmka, ale piłka po jego uderzeniu odbiła się od słupka. Dobitka Patryka Małeckiego była, delikatnie mówiąc, niecelna.
Podopieczni Marcina Broniszewskiego dobrze bronili dostępu do własnej bramki i poza stałymi fragmentami koroniarze nie potrafili się przedostać w ich pole karne. Po przerwie inicjatywę przejęli jednak gospodarze i choć długo nie wynikało z niej zupełnie nic, to po około dziesięciu minutach zaczęło się to zmieniać. Najpierw do bramki trafił Sierpina, ale gol nie został uznany, bo wcześniej faulu dopuścił się Diaw. Po chwili bardzo groźnie z dystansu uderzył Nabil Aankour, ale świetną interwencją uratował Wisłę bramkarz.
W 60. minucie gry Michał Miśkiewicz już nie zdołał tego powtórzyć – przegrał pojedynek sam na sam z Airamem Cabrerą i mieliśmy remis. Cztery minuty potem gospodarze byli blisko tego by wyjść na prowadzenie – Rafał Grzelak dobrze uderzył z rzutu wolnego, jednak piłka nieznacznie minęła lewy słupek bramki wiślaków.
W 68. minucie znów o mało nie padła bramka. Po błyskawicznej kontrze sam na sam z bramkarzem wyszedł Sierpina, ale tym razem to goalkeeper był górą. Nie minęło więcej niż kilka chwil, a po uderzeniu Jovanovicia sprzed pola karnego piłka przeleciała nieznacznie nad poprzeczką.
Krakowianie zupełnie oddali pole do gry rywalom i zdawali się czekać na kolejne ciosy. Grać starał się tylko Michał Miśkiewicz, który w 71. minucie znów musiał dwukrotnie ratować zespół i robił to skutecznie – z bliskiej odległości pokonać go nie potrafił Radek Dejmek. Po czterech minutach, trochę z przypadku, goście mogli jednak ponownie wyjść na prowadzenie. Blisko bramki Korony piłkę otrzymał Jović, ale nie potrafił nad nią zapanować i z zagrożenia nic nie wyszło.
Po tej sytuacji Wisła zaczęła znów dochodzić do głosu. W 79. minucie spotkanie o mało nie zrobiło się 1:2, jednak Trela kapitalnie obronił strzał głową Brożka z bliskiej odległości. Po kolejnych kilku minutach na listę strzelców wpisać się powinien Ondrasek, ale na wysokości zadania znów stanął goalkeeper gospodarzy. W 85. minucie dobrą okazję stworzył sobie Sierpina, ale w decydującym momencie, przy strzale z ostrego kąta, wyraźnie się pomylił.
W końcówce znów naciskali gospodarze, ale żaden gol już nie padł. Oba kluby podzieliły się punktami.