Wisła skromnie pokonała Jagiellonię. Sędzia poprosił o zmianę [ZDJĘCIA]
W meczu 35. kolejki Ekstraklasy Wisła Kraków wygrała z Jagiellonią Białystok 1:0 (1:0). Zadecydowało trafienie Pawła Brożka po podaniu od Patryka Małeckiego. Jeszcze w pierwszej połowie boisko z powodu kontuzji opuścił… arbiter główny Jarosław Przybył. Zastąpił go sędzia techniczny Tomasz Wajda. Niestety, nie była to dobra zmiana.
Dariusz Wdowczyk zastał Wisłę trzecią od końca, a zostawił utrzymaną. Znane powiedzenie i tak trzeba trochę zmodyfikować. Nie zanosi się bowiem na to, żeby w najbliższej przyszłości Wdowczyk przestał być szkoleniowcem „Białej Gwiazdy”, mimo że po podziale na grupy wiślacy trochę spuścili z tonu. Zdarzało się, że momentami grali tak, jakby wciąż nie wierzyli w to, że muszą walczyć o ligowy byt jak każdy w dolnej połowie tabeli. Całe szczęście, do utrzymania wystarczył im kapitał z rundy zasadniczej, wygrana z oboma Górnikami i dzisiejsze zwycięstwo nad Jagiellonią. Na dwie kolejki przed końcem sezonu Wisła jest bezpieczna. Po porażce w Krakowie kibice Jagiellonii będą denerwować się jeszcze co najmniej do wtorkowego meczu z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza.
Do dzisiaj średnia bramek strzelonych w spotkaniach Wisły z Jagiellonią w obecnym sezonie wynosiła aż jedenaście goli. W sobotę kibice musieli zadowolić się tylko jednym, jednak publiczność nie mogła się nudzić i to niekoniecznie tylko z powodu piłkarzy. Zanim trenerzy obu drużyn przeprowadzili choć jedną zmianę, potrzebny był dubler dla… sędziego. Całkiem niedawno w Krakowie omdlał Piotr Sadczuk, za to dziś kontuzji doznał Jarosław Przybył. Na tyle poważnej, że na murawie błyskawicznie zameldował się sędzia techniczny Tomasz Wajda i dokończył mecz z gwizdkiem.
Jeszcze przed pechowym urazem arbitra Jagiellonia zamknęła Wisłę w czymś na kształt hokejowego zamka. Po rykoszecie bliski gola był Konstantin Vassilijev, ale z wszystkich okazji w pierwszej połowie białostoczanie mogą najbardziej żałować kontrataku z 32. minuty. Pod polem karnym Wisły z gospodarzy został tylko bramkarz i Maciej Sadlok, a jednak Przemysław Frankowski w niemal idealnej sytuacji strzelił w Michała Miśkiewicza. Wykończenie bez porównania do piłkarza, który w Krakowie przez lata nosił na koszulce nie dosyć, że identyczne nazwisko, to jeszcze numer.
Gdy Frankowski marnował swoją doskonałą szansę, Jagiellonia już przegrywała. Wcześniej swoją trzecią bramkę głową w ostatnich meczach strzelił Paweł Brożek. Z lewej flanki dokładnie dogrywał mu Patryk Małecki, jednak całej akcji nie byłoby bez kluczowego podania Rafała Boguskiego. Wisła mogła prowadzić wyżej – ilekroć ktoś oddawał groźny strzał na bramkę, świetnie spisywał się Bartłomiej Drągowski. Młodzian z Białegostoku jeszcze przed południem pisał egzamin maturalny po to, żeby wsiąść do samolotu i prosto z lotniska zameldować się na stadionie Wisły. Chyba bez „jet laga” – w jednym ostatnich meczów przed wyjazdem zagranicę Drągowski zaprezentował się z dobrej strony.
Oprócz jednej sytuacji – w 60. minucie Paweł Brożek wywrócił się w polu karnym po wejściu młodego bramkarza. Decyzja Tomasza Wajdy o niepodyktowaniu „jedenastki” była co najmniej kontrowersyjna. Wydawało się, że Wiśle należał się rzut karny, a golkiperowi Jagiellonii co najmniej żółta kartka. Chwilę wcześniej przypomniał o sobie Łukasz Burliga, chociaż po katastrofalnym pudle mogli go oklaskiwać tylko kibice gospodarzy. Akcja gry szybko przeniosła się pod drugą bramkę, gdzie obok słupka główkowali Brożek i Maciej Sadlok. Decydującego o remisie gola mógł strzelić Rafał Grzyb. Mógł – w 82. minucie spudłował o centymetry od bramki Miśkiewicza.
Próby ognia w Kielcach nie wytrzymali Petar Brlek i Witalij Bałaszow. Przeciwko Jagiellonii z konieczności zagrali Jakub Bartosz i Tomasz Cywka. I nie zawiedli, w przeciwieństwie do wcześnie zmienionego Rafała Wolskiego. Jeśli ktoś dzisiaj miał zapewnić wcześniejsze utrzymanie drużynie Michała Probierza, to ruchliwy Karol Mackiewicz. Koledzy młodego skrzydłowego nie kwapili się do pomocy, dlatego „Jaga” przegrała z Wisłą trzeci raz w tym sezonie, mimo że i tak nie zasłużyła na burę od kibiców podobną do tej po niedawnej porażce z Podbeskidziem Bielsko-Biała.