Kompromitacja Wisły. Puławianie przegrali z Miedzią Legnica 1:5
Piłkarze Wisły Puławy przegrali przed własną publicznością z Miedzią Legnica aż 1:5. Małym usprawiedliwieniem jest fakt, że gospodarze są beniaminkiem pierwszej ligi i walczą o pozostanie na zapleczu Lotto Ekstraklasy, a przyjezdnych interesuje tylko awans do elity.
Sobotnie starcie w Puławach było historyczne, ponieważ Wisła i Miedź zmierzyły się ze sobą po raz pierwszy w historii. Obydwa zespoły w tym sezonie mają jednak zupełnie różne cele. Gospodarze, beniaminek pierwszej ligi, walczy o pozostanie na zapleczu krajowej elity, a goście po raz kolejny próbują do niej awansować.
Pierwsze minuty spotkania to wzajemne badanie sił. Obydwa zespoły skupiły się na obronie, wiedząc, że jedna akcja może zadecydować o wyniku spotkania. Żadna z drużyn nie chciała popełnić błędu i czekała na swoje okazje. W 7. minucie doczekali się jej goście. Dobrą szansę na strzelenie gola miał Petteri Forsell, ale ostatecznie uderzenie reprezentanta Finlandii zostało zablokowane.
W 11. min. goście objęli prowadzenie, po ładnym technicznym strzale z rzutu wolnego autorstwa Forsella. Do końca spotkania było jeszcze sporo czasu, więc można było mieć nadzieję, że Duma Powiśla odrobi straty, a może nawet pokusi się o coś więcej. Niestety, w 20 min było już 0:2, za sprawą doświadczonego Łukasza Garguły, chociaż przy lekkiej „pomocy” bramkarza Wisły.
Mimo dwubramkowej straty, miejscowi nie zamierzali rezygnować, ale nie stwarzali sobie dogodnych sytuacji do zmiany niekorzystnego wyniku. Natomiast Miedź chciała „dobić” puławian trzecią bramką, która definitywnie rozstrzygnęłaby losy spotkania. I to się jej udało w 29. min., kiedy po dośrodkowaniu z rzutu rożnego główkował Grzegorz Bartczak, a piłka odbiła się od słupka i wpadła do bramki strzeżonej przez Andrzeja Witana.
W 33. min. groźnie strzelał Forsell, ale Witanowi udało się odbić piłkę. Niestety, w 37. min. bramkarz Wisły po raz kolejny był bezradny. I to właśnie po indywidualnej akcji Fina oraz bierności obrońców gospodarzy. Za chwilę mogło być jeszcze gorzej, ponieważ zdaniem zawodników gości w polu karnym faulowany był Garguła, ale sędzia nie zdecydował się wskazać na wapno.
Po zmianie stron Miedź nie kwapiła się już do tak zdecydowanych ataków. Ale wciąż przeważali przyjezdni. W 50. min. po uderzeniu Forsella piłka minimalnie przeszła obok słupka puławskiej bramki. W 57 min w polu karnym faulowany był Mariusz Rybicki, a skutecznym egzekutorem jedenastki okazał się Forsell, kompletując tym samym hatricka.
Gospodarze dążyli do zdobycia chociażby honorowej bramki, ale strzał Jakuba Smektały padł łupem Pawła Kapsy, a uderzenia Arkadiusza Maksymiuka i Konrada Nowaka były niecelne. Ale w końcu i miejscowi kibice doczekali się chwili radości. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, Nowak celną „główką” zmniejszył rozmiary porażki.
– Miedź zagrała kapitalne spotkanie i pokazała nam jak grać w piłkę, tworzyć sytuacje i rozgrywać atak pozycyjny. Ciężko się otrząsnąć po takim meczu. Zaczęliśmy źle, a potem było jeszcze gorzej. Zanim się dobrze mecz zaczął, to było już 0:3 i z zespołu zeszła energia. Miedź zagrała kapitalnie, pokazała nam jak grać w piłkę, tworzyć sytuacje i rozgrywać atak pozycyjny. Przed nami dużo pracy. To wszystko. – mówi Robert Złotnik, trener Wisły.
– Gratuluję moim zawodnikom dobrej postawy i zdobycia trzech punktów. Oczywiście, wolałbym grać kilka następnych spotkań w Legnicy, bo dobry doping własnych kibiców to jest zawsze przewaga. Ale budujące jest to, że nie ma u nas dysproporcji między postawą zespołu u siebie, a na wyjeździe. Chcemy do końca roku zdobyć jak najwięcej punktów – dodał trener Miedzi Ryszard Tarasiewicz.
Wisła Puławy – Miedź Legnica 1:5 (0:4)
Bramki: Nowak 81 - Forsell 11, 37, 57 z rzutu karnego, Garguła 20, Bartczak 29
Wisła: Witan – Hiszpański, Budzyński, Pielach, Litwiniuk, Głaz (46 Darmochwał), Maksymiuk, Brzeski (61 Płonowski), Smektała, Patejuk (65 Olszak), Nowak
Miedź: Kapsa - Bartczak, de Amo, Midzierski, Trofinow, Daniel, Batin (84 Cierpka), Forsell, Garguła (90 Gardzielewicz), Bartkowiak (90 Karbowy), Rybicki
Żółte kartki: Maksymiuk, Olszak (za nieodpowiednie zachowanie na ławce rezerwowych), Smektała, Nowak , Budzyński – Batin
Sędziował: Konrad Kiełczewski (Białystok)