Wisła poległa w Warszawie. Rzeźniczak utrzymał Legię w grze o mistrzostwo
Bramka Jakuba Rzeźniczaka z 60. minuty spotkania dała Legii Warszawa skromne zwycięstwo z Wisłą Kraków i powrót na fotel lidera, przynajmniej do czasu meczu Lecha z Pogonią. Niepokojącą informacją dla ekipy Wojskowych jest z pewnością uraz, jakiego nabawił się Słowak Ondrej Duda.
Kiedyś był to hit, do którego odliczano dni. Dziś to gra, która nie jest już aż tak prestiżowa ze względów sportowych, ale pod względem historycznym, kibicowskim, czy wszelkich innych wartości pozaboiskowych jest to nadal jedno z najważniejszych spotkań w Polsce. Sam mecz zaczął się jak prawdziwe piłkarskie święto. Przed meczem na murawie pojawiła się orkiestra wojskowa, która m.in. odegrała hymn stołecznego klubu „Sen o Warszawie”. Na boisku nie było już jednak tak ciekawie.
Kazimierz Moskal był wyraźnie podirytowany postawą swojej drużyny w końcówce ostatniego meczu ligowego z Jagiellonią. Wtedy dał szansę pograć kilku zmiennikom, ale dzisiaj posłał na boisku standardową jedenastkę, o której sile ofensywnej mieli stanowić Semir Stilić oraz Paweł Brożek. Wiślacy mieli opracowany prosty schemat gry na ten mecz. Solidna i twarda postawa w obronie, próba wymiana szybkich podań i szukanie przy każdej okazji Brożka, który wygra pojedynek główkowy albo wyprzedzi stoperów Legii. Właściwie funkcjonowała w tym wszystkim jedynie ta pierwsza rzecz, czyli obrona kierowana przez Arkadiusza Głowackiego. Wymiany podań przez krakowian momentami wyglądały efektownie, ale brakowało w nich postawienia kropki nad i – celnego zagrania w najważniejszym momencie. Z kolei długie piłki na Brożka zgarniali zazwyczaj Jakub Rzeźniczak oraz Igor Lewczuk. Napastnikowi Wisły udało się uciec raz – Richard Guzmics wybił piłkę z własnej strefy obrony, „Brozio” poszedł za nią do końca, wyprzedził „Rzeźnika”, ale przegrał pojedynek z Dusanem Kuciakiem.
Legia podeszła natomiast do spotkania niezwykle zmotywowana – w końcu musiała gonić Lecha, który w ligowej tabeli wyprzedzał ją o punkt. Henning Berg, kompletując jedenastkę na mecz, miał jednak pewne problemy. Kilku zawodników zmagało się z kontuzjami, a za kartki wypadli Michał Masłowski oraz Orlando Sa, który tydzień temu zapewnił „Wojskowym” zwycięstwo w meczu z Pogonią. Po zakończeniu dzisiejszego meczu wydaje się, że Norweg może mieć dodatkowy problem – boisko z powodu urazu musiał opuścić Ondrej Duda, który wracał powoli do wysokiej formy. Słowak w pierwszej połowie zanotował co prawda kilka niedokładnych, niechlujnych podań, ale pokazał też, że nadal bardzo dobrze czuje się w pojedynkach z rywalami. Po jednej z takich akcji zawodnik grający z numerem osiem mógł wpisać się na listę strzelców, jednak z jego uderzeniem poradził sobie Michał Buchalik. Bramkarz gości zdecydowanie więcej roboty miał w drugiej części meczu. Wtedy legioniści zaczęli atakować z werwą i potrafili stworzyć zagrożenie pod bramką Wisły. Zazwyczaj kończyło się jednak na zamieszaniu, po którym piłkę wyłapywał lub wypiąstkowywał Buchalik.
W końcu jednak nie dał rady. Legia otrzymała rzut wolny w bocznym sektorze boiska za faul Macieja Sadloka. Dośrodkowanie ze stałego fragmentu minęło wszystkich wiślaków i trafiło na nogę zamykającego akcję na dalszym słupku Rzeźniczaka, który ku radości miejscowych kibiców się nie pomylił. Gościom było to zupełnie nie w smak, więc zawodnicy z Krakowa ruszyli do ataku, przeprowadzając kilka ciekawych akcji, w czym miał pomóc wprowadzony na boisko Donald Guerrier. Najpierw wiślacy nieźle rozegrali piłkę, co skończyło się nieudaną próbą uderzenia Dudki. Później mieli natomiast kapitalną sytuację, żeby wyrównać. Po prostopadłym podaniu Guerrier wyprzedził wychodzącego z bramki Kuciaka i zgrał piłkę do znajdującego się na lepszej pozycji Łukasza Burligi. Ten odegrał do Stilicia, który minął próbującego jeszcze interweniować Kuciaka, ale następnie uderzył jedynie w słupek. Wisły nie był w tym meczu stać na nic więcej, mimo przejścia w końcówce na system z trzema obrońcami. Z kolei Legia grała tak, żeby utrzymać korzystny wynik do ostatniego gwizdka. I to jej się udało. Tym samym „Wojskowi” przynajmniej do zakończenia meczu Lecha z Pogonią zostali liderem Ekstraklasy.