Wisła pod wodzą Smudy w drodze ku lepszym czasom [KOMENTARZ]
Sezon 2012/2013 był w wykonaniu Wisły Kraków katastrofą. Można zaryzykować stwierdzenie, że to najgorszy czas za rządów Bogusława Cupiała. W lidze nie udało się nawet uzbierać 40 punktów, a przygoda w Pucharze Polski zakończyła się na półfinale. Nie może zatem dziwić, że w Krakowie zaczęły się ogromne zmiany.
fot. Krzysztof Porębski/Polskapresse
Franciszek Smuda wraca do Ekstraklasy. Czy wyleczy kaca?
Trzecie podejście
Po nieudanym sezonie z klubu odszedł Tomasz Kulawik. Człowiek, który jako piłkarz był legendą Wisły, ale jako trener zupełnie sobie nie poradził. Złośliwi twierdzili nawet, że w zakończonych rozgrywkach krakowianie grali bez szkoleniowca. Tak czy inaczej, zmiana na tym stanowisku była konieczna. Niewielu się więc zdziwiło, że w nadchodzących rozgrywkach Wisłę poprowadzi Franciszek Smuda, który cały czas ma bardzo dobre relacje z właścicielem klubu – Bogusławem Cupiałem. „Franz” jest trenerem bardziej charyzmatycznym i doświadczonym od poprzednika, także jego konferencje prasowe powinny być ciekawsze, co potwierdziła już ta, na której zaprezentowano go jako nowego szkoleniowca „Białej Gwiazdy”.
Smuda stwierdził m.in., że jego ostatnie posady w reprezentacji Polski czy Ratyzbonie nie były porażkami. Zresztą w tym drugim ani nie spadł, ani się nie utrzymał, ponieważ przejął drużynę, która była na ostatnim miejscu w tabeli (tylko szkoda, że były selekcjoner nie wspomniał, ile punktów zdobył niemiecki zespół pod jego wodzą). Powiedział również, że podczas Euro 2012 graliśmy przeciwko Czechosłowacji (Czesi i Słowacy pewnie się troszkę zdziwili). Najciekawsza wydaje się jednak wypowiedź na temat sztabu szkoleniowego: „będzie okrojony, nie taki obszerny, jak normalne kluby zawodowe mają”. To znaczy, że Wisła jest klubem nienormalnym, niezawodowym czy jeszcze co innego? Przed nami trzecia trenerska próba Smudy w Krakowie, która powinna być najciekawsza ze wszystkich, zwłaszcza że były selekcjoner ma u właściciela klubu duży kredyt zaufania.
Zespół budowany od nowa
Franciszek Smuda ma trzy okienka transferowe na zbudowanie drużyny. W polskich warunkach to naprawdę dużo. Jednak, patrząc na obecną sytuację kadrową Wisły, decyzja władz klubu nie powinna dziwić. Drużynę opuściło kilku zawodników, którym kończyły się kontrakty. I o ile można to zrozumieć w przypadku graczy sowicie opłacanych, to dziwi zrezygnowanie z piłkarzy mocno związanych z Wisłą, czyli Radosława Sobolewskiego i Kamila Kosowskiego. Co prawda obaj nie prezentowali się na boisku jak za najlepszych czasów, ale od swoich byłych kolegów poziomem raczej nie odstawali, a i nogi nie odstawiali w przeciwieństwie do niektórych. Oprócz nich Kraków opuścił Cwetan Genkow, który jednostronnie wypowiedział umowę i wrócił do ojczyzny, a dokładniej do Lewskiego Sofia.
Całkiem prawdopodobne jest, że z klubu odejdzie również Osman Chavez. Honduranin, który po bardzo dobrym pierwszym sezonie w Wiśle wyraźnie spuścił z tonu, ma szansę trafić do meksykańskiej Puebli. Ubytków sporo, a nowych zawodników niewielu. Kto więc dołączył do drużyny? Największym wzmocnieniem powinien być Ostoja Stjepanović, który w ubiegłym roku został wybrany najlepszym graczem ligi macedońskiej. Były zawodnik Vardaru grywał już poza granicami Macedonii, choć międzynarodowej kariery nie zrobił, nie jest też wiodącą postacią reprezentacji swojego kraju. W Wiśle ma zastąpić Radosława Sobolewskiego, co oznacza, że wymagania wobec niego będą szczególnie wysokie. Po sparingach widać, że jest waleczny, nieźle odbiera piłkę i potrafi zagrać z klepki, choć jego wartość i tak zweryfikują ligowe boiska. Środek pomocy ma uzupełnić również Fabian Burdenski, który ostatnio grał w IV lidze niemieckiej. Ciężko powiedzieć, co sztab szkoleniowy zauważył w tym graczu, bo podczas sparingów prezentował się przeciętnie. Pojawiły się oczywiście spekulacje, że Burdenski zawdzięcza angaż w Wiśle znajomości swojego ojca – Dietera z Franciszkiem Smudą, jednak zarówno trener krakowian, jak i sam zawodnik stanowczo zaprzeczyli tym rewelacjom.
Oprócz tej dwójki do Wisły wraca Michał Nalepa, który ostatnie dwa sezony spędził na wypożyczeniach w klubach 1. Ligi, gdzie grywał regularnie. Wiadomym jest, że w Krakowie chcą jeszcze wzmocnić skład. Na dniach powinien pojawić się nowy napastnik (być może Paweł Brożek), mówi się także o pozyskaniu lewego obrońcy.
Szansa dla młodych
Dużą część kadry Wisły stanowią gracze młodzi i podobno zdolni. O części z nich słyszy się już od dłuższego czasu. Za Probierza debiutowali Szewczyk i Uryga, prawdziwą szansę zaistnienia w drużynie seniorów dostał Chrapek, a z pierwszym zespołem trenowali młodzi zawodnicy, jak choćby Żemło, Kolanko czy Stolarski. Temu ostatniemu udało się nawet zadebiutować, ale już za kadencji Tomasza Kulawika, no i trzeba przyznać, że siedemnastolatek radził sobie na prawej obronie bardzo dobrze, przynajmniej do meczu ze Śląskiem. Franciszek Smuda stawiał na niego podczas gier kontrolnych, więc najpewniej widzi w nim gracza pierwszego składu. W kadrze Wisły od roku terminuje także Damian Buras, z którego przyjściem z Hutnika wiązano wielkie nadzieje, ale jak na razie nawet nie zadebiutował. W tej rundzie też mu się to pewnie nie uda, ponieważ niedawno wyjechał na testy do Okocimskiego Brzesko.
U trenera Smudy swoją szansę powinni dostać kolejni młodzi gracze, jak choćby Kościelniak czy Lech. Jak widać, w teorii młodzi i zdolni piłkarze jeszcze w Krakowie występują. No właśnie, w teorii. Jakieś 10 lat temu wiele obiecywano sobie wiele po Grzegorzu Kmieciku i Bartoszu Iwanie, a teraz pewnie wielu nie orientuje się, co się z tymi zawodnikami dzieje. Później zbawieniem dla Wisły mieli się okazać tacy gracze, jak Mączyński czy Leszczak. Żaden się w Krakowie nie przebił. Właściwie ostatnim wychowankiem Wisły, którego polscy kibice mogą kojarzyć z dobrej gry, jest Patryk Małecki, ale on w krakowskim zespole debiutował w 2006 roku. Po nim nie pojawił się nikt, kto byłby w stanie podnieść poziom drużyny, więc trudno się dziwić, że nadzieje kibiców rozbudza każdy młody wiślak, który potrafi kopnąć piłkę. Rzecz jasna, może się okazać, że z kilku młodych zawodników, którzy trenują teraz z pierwszym zespołem, wyrosną solidni ligowcy, ale z takimi osądami należałoby poczekać, aż tacy gracze rozegrają przynajmniej kilkanaście spotkań w polskiej lidze.
Testy czas zacząć
Kiedyś Wisła zasłynęła z testowania bramkarzy w ilości hurtowej, co prawda teraz pojawił się tylko jeden golkiper i kilku zawodników z pola, ale to wystarczyło, by o „Białej Gwieździe” zrobiło się głośno. Na testach najpierw pojawił się Sorin Oproiescu, którego przyjęto na podstawie rekomendacji menedżera oraz materiałów wideo. Do Krakowa zaproszono również Piotra Hajduka, trzydziestoletniego bramkarza Karpat Krosno, które występują w III Lidze. Jednak jego zaraz odesłano do domu.
Sprawdzani byli również dwaj Brazylijczycy przysłani przez Clebera. Jednak ani napastnik Alessandro Celin, który strzelił w sparingach dwie bramki, ani dobrze wyszkolony technicznie Carlos Eduardo nie znaleźli uznania w oczach sztabu szkoleniowego Wisły. Na testy przybyli również Nigeryjczyk Daniel Mendi oraz Wenezuelczyk Jose Romo. Pierwszego chwalił Ibrahim Sunday, ale w Krakowie tylko potrenował i zagrał w jednym sparingu, po którym klub z niego zrezygnował. Natomiast Wenezuelczyk to napastnik o bardzo dobrych warunkach fizycznych, który jednak w sparingach ani razu nie trafił do siatki i ostatecznie nie został nowym piłkarzem Wisły. Ze wszystkich testowanych graczy kontrakty podpisało dwóch, czyli Stjepanović i Burdenski, choć trochę dziwi fakt, że, ze względu na sytuację kadrową, nie podpisano umowy z którymś ze sprawdzanych napastników.
Ciężki okres przygotowawczy
W tym roku Wisła wyjechała na obóz do Grodziska Wielkopolskiego, gdzie zagrała cztery sparingi. Podopieczni Franciszka Smudy dwukrotnie wygrali ( Z Nielbą Wągrowiec i Omonią Nikozja), zremisowali z Zawiszą Bydgoszcz oraz przegrali z Lechem Poznań. Po zakończeniu obozu „Biała Gwiazda” zagrała kolejne cztery mecze towarzyskie, ale ich wyniki były bardzo słabe: krakowianie ponieśli trzy porażki i raz wywalczyli remis. Duży wpływ na rezultaty sparingów miały podobno ciężkie treningi, które Franciszek Smuda zafundował swoim piłkarzom. Dochodziło nawet do sytuacji, w której część zawodników wymiotowała po zajęciach ze zmęczenia. Aż strach pomyśleć co by było, gdyby wiślaków trenował Felix Magath.
„Franz” chce, żeby Wisła grała dużą liczbą podań po ziemi a także wysokim pressingiem. Podczas sparingów wyglądało to różnie. Wiślacy potrafili się dłużej utrzymać przy piłce, ale miewali problemy ze stworzeniem sytuacji pod bramką przeciwnika. Za Smudy zespół powinien grać w formacji 4-5-1, gdzie w pomocy będzie grał jeden typowo defensywny pomocnik, który będzie głównie operował na własnej połowie/ blisko linii środkowej. Pozostali dwaj środkowi pomocnicy są ustawieni wyżej i odpowiadają za kreowanie gry (mniej więcej tak to wyglądało przy trójce Stjepanović - Garguła - Chrapek). Silną bronią drużyny powinny być skrzydła, gdzie na chwilę obecną pewną pozycję mają Małecki oraz Sarki.
„Nie ma innej jedenastki”
To oczywiście słowa Franciszka Smudy, który zdaje sobie sprawę z sytuacji kadrowej zespołu. Łącząc słowa trenera z ustawieniami ze sparingów, szybko można wywnioskować, jakim składem zagra Wisła w nadchodzących rozgrywkach. Na bramce pewne miejsce powinien mieć Miśkiewicz. Po prawej stronie obrony zagra siedemnastoletni Stolarski, który gra nieźle, choć nadal popełnia błędy. Środek obrony stworzą: stary wyjadacz – Arkadiusz Głowacki oraz Marko Jovanović, który do tej pory w Wiśle grał po prawej stronie obrony. Lewym defensorem będzie natomiast środkowy obrońca – Gordan Bunoza (choć on akurat grał na tej pozycji, gdy był młodszy). Środek pomocy zajmie tercet: Stjepanović, Chrapek, Garguła. Na skrzydłach zagrają Sarki oraz Małecki, a w ataku obrońców rywali będzie straszył Boguski. Oprócz tych graczy na ławce rezerwowych jest tylko kilku zawodników z doświadczeniem ekstraklasowym, więc wielkich rotacji w wyjściowej jedenastce nie należy się spodziewać. Wiadomo, że coś może się zmienić, choćby dlatego, że jeszcze jacyś zawodnicy powinni wzmocnić zespół. Pozostaje jeszcze kwestia kontuzji. Z tego powodu w pierwszej kolejce nie zagra Rafał Boguski, więc krakowianie na mecz z Górnikiem będą musieli delikatnie zmodyfikować ustawienie. Tak czy inaczej, Franciszek Smuda ma w Krakowie naprawdę trudne zadanie.