menu

Wisła - Lechia. Krzysztof Juras: W Krakowie grali oldboje? [KOMENTARZ]

29 sierpnia 2017, 08:52 | Krzysztof Juras

Biało-zieloni nie wygrali szóstego kolejnego meczu ligowego. Kiedy ostatni raz się tak stało to trener Thomas von Hessen pożegnał się z posadą. Czy tak się stanie z Piotrem Nowakiem?


fot.

fot. Wojciech Matusik / Polskapresse Gazeta Krakowska

fot. Wojciech Matusik / Polskapresse Gazeta Krakowska

fot. Wojciech Matusik / Polskapresse Gazeta Krakowska

fot. Wojciech Matusik / Polskapresse Gazeta Krakowska

fot. Wojciech Matusik / Polskapresse Gazeta Krakowska

fot. Wojciech Matusik / Polskapresse Gazeta Krakowska

fot. Wojciech Matusik / Polskapresse Gazeta Krakowska

fot. Wojciech Matusik / Polskapresse Gazeta Krakowska

fot. Wojciech Matusik / Polskapresse Gazeta Krakowska

fot. Wojciech Matusik / Polskapresse Gazeta Krakowska

fot. Wojciech Matusik / Polskapresse Gazeta Krakowska

fot. Wojciech Matusik / Polskapresse Gazeta Krakowska
1 / 13

Trudno powiedzieć, bo prezes gdańskiego klubu Adam Mandziara mówi, że nie ma mowy o zmianie szkoleniowca. Czy tak będzie wkrótce się przekonamy, wszak widziałem już nie jednego piłkarskiego decydenta, który co innego mówił, a co innego robił.

Jeśli chodzi o sobotni mecz to może cieszyć jedynie to, że lechiści nie przegrali. Niestety, fizycznie i motorycznie wyglądali jak oldboje. Nie rozumiem dlaczego trener Nowak wysyła trenera przygotowania fizycznego Adama Owen do linii? Czyżby ten miał kazać naszym piłkarzom szybciej biegać?

Trudno też pojąć dlaczego trener Nowak tak rozpaczliwie trzyma się bezbarwnego na boisku Milosa Krasicia, a nie daje szansy Sebastianowi Mili. Zrozumiałbym gdyby nie korzystał z obu, lub dał Mili grać, a ten wyglądałby słabo. Niestety, tak się nie zdarzyło i wydaje się, że z Milą, którego można traktować w tej drużynie prawie jak wychowanka, gorzej by nie było. Choć sądzę, że Sebastian Mila na pewno włożyłby więcej serca w grę, a nie od dziś wiadomo, że tylko wychowanek zadba o swój ganek, a z najemnika nie ma pracownika.

Podsumowując myślę, że pierwszy kwadrans meczu z Cracovią jak i kwadrans po przerwie po przerwie z Sandecją to był kosmiczny poziom w porównaniu do sobotniej gry Lechii. Jednym słowem gra gdańszczan była słabiutka. I tylko podobał mi się sędzia Mariusz Złotek. Zawodnicy obu drużyn namiętnie przewracali się, a on bardzo często lekceważył ich starania i nie gwizdał aptekarskich wolnych.

Magazyn Sportowy24. Tomasz Kłos o powołaniach na mecze z Danią i Kazachstanem

Ekstraklasa.net