Wisła Kraków. Tomasz Jażdżyński: To przełom. Wisła zyska nowego sponsora na stroje meczowe [rozmowa, część 3.]
- Mam dla kibiców dobrą informację. Do końca listopada Wisła podpisze umowę z firmą jednego z krakowskich przedsiębiorców, obejmującą wejście na stroje meczowe - ujawnia Tomasz Jażdżyński w trzeciej części ekskluzywnej rozmowy. Przekonuje, że sprawa stadionu przy Reymonta jest dla klubu kwestią życia i śmierci oraz tłumaczy, dlaczego z loży prezydenckiej zniknął "bezpłatny" catering. Pozostańcie czujni, bo to jeszcze nie koniec - w poniedziałek prezes Rady Nadzorczej Wisły Kraków SA odsłoni kulisy rozmów piłkarskiej spółki z Towarzystwem Sportowym Wisła dotyczących piłkarskiej akademii i praw do wiślackich symboli. Zapowiada się gorąca końcówka roku przy Reymonta.
fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Opowiedział nam pan w poprzednich częściach rozmowy o swoich emocjonalnych związkach z Wisłą od dzieciństwa. Zdaje się, że zaszczepił pan też swoją pasję synom, zapisując ich do akademii piłkarskiej Wisły?
- Zgadza się, wtedy jeszcze wchodzili pod stół wyprostowani. (śmiech) To były jednak czasy, gdy Towarzystwo Sportowe Wisła miało bardzo nie po drodze z Wisłą SA, było zrywanie umów dotyczących szkolenia w akademii, a my się poczuliśmy źle potraktowani panującymi wtedy zasadami i poszliśmy grać do małego klubu w Bronowicach, tam gdzie mieszkamy. I jesteśmy z tego zadowoleni.
Dlaczego więc w chwili, gdy Wisła tonęła na początku tego roku, zdecydował się pan zaangażować w pomoc klubowi?
- Wisła to Wisła. Cały czas obserwowałem, co się dzieje, choć przyznaję, że byłem raczej dalej niż bliżej klubu. Mogę ujawnić, że po przejęciu spółki przez TS Wisła od Meresińskiego, tak jakoś zaraz na początku, jesienią 2016 roku, spotkałem się z prezes Sarapatą i prezesem Szymańskim, czy też z prezesem Dukatem. Trochę porozmawialiśmy o możliwej pomocy klubowi ze strony mojej firmy Veneo, ale nie złapaliśmy chemii. Proponowaliśmy, że zrobimy klubowi bezgotówkowo nową witrynę internetową, sklep i system zakupu biletów. Chcieliśmy dzielić się zyskiem ze wzrostu sprzedaży biletów, choć mam świadomość, że jest to trudne do wyliczenia. Ostatecznie nasze propozycje nie spotkały się ze zrozumieniem, a poprzedni zarząd zakomunikował nam, że uruchomi nową witrynę w pełnym barterze w ciągu dwóch miesięcy. Tą budowaną od 2016 witrynę uruchomił już nowy zarząd po 2,5 roku od tamtej rozmowy.
Generalnie więc chodziłem wtedy na mecze, coś o Wiśle czytałem, ale byłem z boku. No a potem zaczął się ten serial z księciem z Kambodży. Wszyscy się emocjonowali przelewem – przyjdzie, nie przyjdzie i tak dalej. A ja od dnia, w którym pan Pietrowski ogłosił, że Ly Vanna chce zainwestować w Wisłę, bo się poznał z panem Karolem Wojtyłą, już wiedziałem, że nic z tego nie będzie. Potem jeszcze ta wizyta u prezydenta Krakowa… Było to tak absurdalne i głupie, jakby oderwane od rzeczywistości, że zacząłem szukać jakiegoś kontaktu z kimś sensownym z Wisły. Byłem przekonany, że to się od środka rozwali.
Cz. 1: Wisła musi ryzykować, by przeżyć
Na kogo pan na początku trafił?
- Znalazłem z prehistorycznych czasów namiar na Rafała Oramusa, założyciela portalu wislakrakow.com. On po jakimś czasie skontaktował mnie z prezesem Socios Witoldem Ekielskim i już po upadku transakcji z Ly Vanna doszło do spotkania. Oni skontaktowali mnie z Rafałem Wisłockim. Nie znaliśmy się dobrze wcześniej, ale pamiętałem, że wtedy, gdy zabierałem synów z akademii Wisły z takim lekkim trzaśnięciem drzwiami, to się minęliśmy, bo on wtedy był chyba koordynatorem akademii czy szefem szkolenia. Dzięki Socios spotkaliśmy się i zaczęliśmy rozmawiać raz, drugi. Rafał powiedział mi, że ma takiego kolegę z Gorlic Jarosława Królewskiego, który chce się zaangażować, że może byśmy pogadali i się poznali. Spotkaliśmy się w Warszawie i tak od słowa do słowa jakoś to się potoczyło. Generalnie, ponieważ poza Rafałem i Jarkiem najbardziej medialną osobą zaangażowaną w akcję był wtedy Bogusław Leśnodorski, była u mnie motywacja, żeby jednak ktoś z Krakowa był w tej grupie ratunkowej. Ktoś, kto na tym stadionie bywał, jest z nim odpowiednio długo związany i zna trochę wiślackiej historii.
[cyt color=#000000]Krakowscy przedsiębiorcy stanęli na wysokości zadania, bo przełożyli spłatę swoich pożyczek na koniec sezonu, a niektórzy, jak pan Kwiecień, nawet do końca przyszłego roku. Jednak poza nimi jedynym wierzycielem z milionowymi kwotami, który zdecydował się nam zaufać i pomóc, jest tak krytykowana przez kibiców UFA[/cyt]
Prezes Synerise najpierw zwrócił się do Kuby Błaszczykowskiego, mieli we dwóch pożyczyć 4 miliony. Jak zdołał namówić pana?
- Jarek wstępnie porozmawiał z Kubą, a on, wchodząc w to jako przecież wciąż piłkarz, zrobił numer absolutny, niepowtarzalny. To się na serial Netfliksa nadaje. Ja tam też się długo nie zastanawiałem. Byliśmy wstępnie umówieni i tak naprawdę te decyzje to były kwestie godzin.
Królewski ogłosił pana decyzję w programie „Stan futbolu”. Zaskoczył tym pana?
- Nie można powiedzieć, że zaskoczył bo byliśmy przecież umówieni, ale jak na mnie bardzo szybko to poszło. Na tyle szybko, że nie zdążyłem przed programem w domu powiedzieć, że się ostatecznie porozumieliśmy (śmiech). Ja zwykle nie działam pod wpływem impulsu, u mnie w biznesie są przemyślane decyzje i dokumenty na stole. Ale tym razem wszystko działo się bardzo szybko. I z perspektywy czasu można powiedzieć, że dobrze się stało. Nie wiem czy podjęlibyśmy wszyscy takie same decyzje gdybyśmy mieli dużo czasu do namysłu. Poprosiłem tylko Jarka, żeby nie ujawniał mojej tożsamości. No bo umówmy się - ja mam poważną pracę, a ta piłka nożna jest gdzieś obok, więc nie do końca widziałem sens, żeby to się stało publiczne. Potem zmieniłem zdanie, jak trzeba było walczyć o licencję w PZPN na udział drużyny w rozgrywkach. Bogusław Leśnodorski przekonał mnie, żeby się pokazać, bo musi być widać, że za Wisłą stoją teraz sami poważni ludzie, że nie tylko Jarek z Kubą, ale i ta trzecia osoba też ma doświadczenie i że nie jest tak, jak poprzednio, że nie wiadomo skąd są pieniądze.
Królewski powiedział na antenie telewizyjnej, że chętnych do udzielenia pożyczki było wielu, a on wybrał pana.
- Nie wiem z iloma osobami rozmawiał Jarek w tamtym czasie i na ile to były poważne rozmowy. Trzeba by jego zapytać. Wydaje mi się, że ostatecznie dobrze się złożyło, że byłem to ja. Kreatywne rozwinięcie rozwiązań prawnych z postępowania układowego Ruchu (dystrybutor prasy) w jakim wtedy uczestniczyłem mocno pomogło w całym procesie. Jestem wręcz przekonany, patrząc na obecne wydarzenia, że bez zastawu rejestrowego i przeniesienia prawa głosu które przeforsowałem, nie ze mną dziś by Panowie rozmawiali.
Niemniej Królewski zaczął na początku roku przekonywać, że znalezienie inwestora to kwestia kilku miesięcy.
- Pamiętajmy jaki był wówczas klimat wokół klubu. Jarek spełnił ogromną rolę, bo pokazał, że teraz Wiśle pomagają nowi ludzie, otwarcie o wszystkim mówiący. Zrobił to super, bez dwóch zdań. Niestety przy takim procesie czasami niektóre wypowiedzi są nadinterpretowane, niektóre zbyt optymistyczne. Ale nie można nic złego powiedzieć na jego możliwości budowania więzi społecznych, co później m. in. zaowocowało szybką sprzedażą akcji poprzez crowd funding. Nowe otwarcie wywołało entuzjazm, bez którego niewiele dałoby się zrobić.
Na początku roku sprzedaliście akcje ponad 9 tysiącom drobnych inwestorów. Czy to teraz nie zaczyna się odbijać wam czkawką, bo ci kibice uważają, że jako współwłaściciele mają prawo do podejmowania kluczowych decyzji?
Ja jestem uczciwy w tym co robię, więc jeśli uważam, że możemy coś podać do publicznej wiadomości, to po prostu to podajemy. Jeżeli natomiast będziemy zbyt transparentni, to zaszkodzimy klubowi. Na przykład ostatnio poprosiliśmy Piotra Obidzińskiego, żeby pokazał na Twitterze wyniki Wisły SA za trzy kwartały i to nie jest żadna tajemnica. Ale jeśli elementem transparentności ma być uzgadnianie z kibicami poszczególnych decyzji biznesowych, to mówiąc wprost tak nie działa żadna firma. Jest mnóstwo publicznych spółek na świecie, w których są dziesiątki, a nawet tysiące akcjonariuszy i oni oczywiście decydują, ale na walnym zgromadzeniu, a w bieżącym zarządzaniu nie uczestniczą, bo to jest po prostu niewykonalne.
Wisła Kraków. Milionowe przychody i zyski z transferów
Jasne, ale przypomnijmy słowa Arkadiusza Regieca z Beesfund, który mówił w trakcie sprzedawania akcji, że będą one mieć realną, a nie tylko kolekcjonerską wartość. Inwestorzy w to uwierzyli i oczekują na zapowiadane od miesięcy walne zgromadzenie. Dlaczego wciąż nie zostało zwołane?
- Mam nadzieję że w końcu uda się je zorganizować. Nasz sukces stał się trochę naszym kłopotem, bo wedle mojej wiedzy walnego z udziałem 9 tysięcy osób jeszcze nikt w Polsce nie zorganizował. Na przykład zrobienie tajnego głosowania na członka rady nadzorczej, zbierając karteczki do urny, jest niewykonalne. To znaczy jest wykonalne, ale to potrwa dni, nie mówiąc o tym, że jest tylko kilka miejsc w Krakowie, gdzie można zgromadzić tyle osób.
Choćby stadion przy Reymonta w okresie letnim.
OK, ale nie stać nas na wynajęcie go. Panowie przecież wiedzą ile to kosztuje. Pracujemy nad tym, mamy też inne zobowiązania związane z organizacją walnego i to nie jest dla nas sympatyczne, że jeszcze nam się nie udało go przeprowadzić. Pracujemy nad tym z jedną z największych instytucji polskiego rynku kapitałowego. To Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych, który kończy prace nad unikalnym oprogramowaniem. Jeśli się uda, będziemy pierwsi, którzy z niego skorzystają i to od razu w wielkiej skali. To nie jest trywialne, nam też zależy, żeby jak najszybciej przeprowadzić tę operację, bo na przykład chcielibyśmy zmienić regulamin rady nadzorczej. To prosta rzecz, a bez walnego się nie da. Ponadto klub będzie musiał na początku przyszłego roku zrobić walne, żeby zatwierdzić sprawozdanie finansowe. Nie chcielibyśmy więc zacząć od apelowania: „Nie przychodźcie, bo się nie pomieścicie!”. W najgorszym przypadku urządzenie do głosowania stworzymy własnymi siłami, ale z tego co wiem, z testami systemu KDPW jest coraz lepiej, a on jest naprawdę profesjonalny, zrobiony na technologii blockchain.
Cz. 2. Plotki, że się kłócimy to gra na rozbicie nas
Jak będzie w praktyce wyglądało głosowanie?
- W bardzo dużym uproszczeniu każdy dostanie na maila, którego podał przy okazji kupowania akcji, informację co ma robić. Będzie sobie mógł stworzyć profil w systemie i w momencie, gdy zacznie się walne będzie się mógł zalogować i oddawać głosy. Spróbujemy połączyć to z transmisją wideo w internecie, żeby wszyscy widzieli co się dzieje, a samo głosowanie będzie się robiło na komputerze w domu czy na telefonie w momencie, gdy będzie ogłoszone, że np. teraz głosujemy uchwałę o zmianie regulaminu takiego a takiego. Ten system jest o tyle fajny, że głosy można oddać wcześniej, czyli jeśli jest opublikowana uchwała, to można zostawić informację: proszę zarejestrować mój głos w taki a taki sposób. To będzie oznaczało, że nie trzeba będzie siedzieć w danym momencie przy komputerze. Były koncepcje, zanim się okazało, że ten system jest tworzony - o czym dowiedzieliśmy się parę miesięcy po sprzedaży akcji - żeby kibice się organizowali, dawali pełnomocnictwa, tak żeby nie wszyscy naraz się zjawiali, ale żeby każdy miał poczucie, że jego głos jest wykorzystany. Oczywiście wszystko się da zrobić, ale nie wszystko w rozsądnym czasie i w rozsądnych kosztach. Nam też zależy, żeby jak najszybciej to zrobić i zobaczyć, czy to działa.
To byłoby pionierskie?
- Absolutnie. Ta emisja była pionierska i to wydarzenie też byłoby pionierskie na tak dużym systemie. A nam bardzo na tym zależy i nic nie opóźniamy, bo jak wspomniałem, musimy zatwierdzić przez walne sprawozdanie finansowe za ten rok, więc tutaj nie ma – chcemy czy nie chcemy, tylko musimy to zrobić zgodnie z prawem.
Na walnym będziecie też musieli powiedzieć inwestorom, co udało się, a czego nie udało się dokonać. I na jakim etapie jest restrukturyzacja Wisły.
- Bardzo wiele udało się zrobić. Spółka jest na bieżąco samowystarczalna i generuje pokaźne zyski. Niestety wszystkie one, i nie tylko one, idą na spłatę starych długów. Główną siłą są oczywiście kibice. Mamy też mnóstwo wsparcia z lokalnego drobnego i większego biznesu. Widać to po około dwukrotnych wzrostach z tytułu wynajmu skyboxów czy sprzedaży drobnych pakietów reklamowych.
Nikt jednak nie wykupił reklamy na koszulkach lub spodenkach piłkarzy. W ciągu ostatniego roku pojawiło się tylko logo Socios Wisła.
- Niestety, rzeczywiście znacznie gorzej jest z dużymi firmami, które mogły wejść na stroje, kupując większe pakiety sponsorskie – one dalej obawiają się związanego z Wisłą negatywnego wizerunku. Media dalej regularnie obiegają negatywne informacje, np. o aresztowaniu członków zarządu Wisły, a mało kto spoza środowiska doczytuje, że chodzi o byłych już zarządców.
Nie zmaterializowała się też żadna z zapowiedzi pomocy płynących z sektora publicznego. A było ich przed wyborami bardzo wiele. Tu jednak nie jesteśmy szczególnie rozczarowani, bo właśnie takiej powyborczej amnezji się spodziewaliśmy.
Mam jednak dla kibiców dobrą informację. Do końca listopada Wisła podpisze umowę z firmą jednego z krakowskich przedsiębiorców, obejmującą wejście na stroje meczowe, dzięki której sumaryczne zaangażowanie jego firmy wzrośnie w skali sezonu powyżej bardzo wysokiej okrągłej kwoty. Na razie tego typu umowy, podobnie jak długoterminowy wynajem skyboxów, podpisujemy jeszcze tylko z gwarancjami naszego pozostania w spółce, ale to ewidentny przełom. Mamy nadzieję, że za tą umową pójdą kolejne.
[cyt color=#000000]Każdy dostanie na maila informację co ma robić. Będzie sobie mógł stworzyć profil w systemie i w momencie, gdy zacznie się walne zgromadzenie akcjonariuszy Wisły Kraków SA będzie się mógł zalogować i oddawać głosy[/cyt]
A co ze spłatą pożyczek? Jesteście w stanie to udźwignąć?
- Krakowscy przedsiębiorcy stanęli na wysokości zadania, bo przełożyli spłatę swoich pożyczek na koniec sezonu, a niektórzy, jak pan Kwiecień, nawet do końca przyszłego roku. Jednak poza nimi jedynym wierzycielem z milionowymi kwotami, który zdecydował się nam zaufać i pomóc, jest tak krytykowana przez kibiców UFA. Pierwszą ratę w wysokości ok. 900 tysięcy złotych spłaciliśmy wprawdzie w terminie, ale druga została przełożona z przyszłego roku na czerwiec 2021. Mamy teraz z nimi inną umowę, w myśl której, gdyby im się udało kogoś dla nas znaleźć, to szybciej spłacimy dług, co jest bardzo fair.
W Polsce, poza miastami i spółkami skarbu państwa, sponsorami piłki nożnej są przede wszystkim bukmacherzy. My też takiego mamy, no i udało nam się, pomimo że kontrakt jest sztywny i jeszcze długo obowiązuje, doprowadzić do zwiększenia zaangażowania LVBet. Wymyśliliśmy nowe rodzaje świadczeń i się zgodzili, więc jesteśmy z tego bardzo zadowoleni. To nie jest jakaś wielka kwota, ale to pokazuje, że jest pole do działania.
Znacznie bardziej rozczarowujące jest to, że nie dostaliśmy żadnego wsparcia od największych wierzycieli, bo przecież to oni najwięcej stracą, gdy upadniemy. Taka postawa wywołuje też skutek pośredni, bo powoduje, że nikt z zewnątrz ani w Wisłę nie zainwestuje, ani jej nic nie pożyczy. Niby czemu miałby to zrobić, skoro największym wierzycielom nie zależy na jej stabilizacji?
Ma pan na myśli Tele-Fonikę?
- Mam na myśli wszystkie podmioty blisko związane z Wisłą, którym jest ona winna wysokie kwoty. Z grupy Tele-Foniki otrzymaliśmy już na początku roku nieformalną informację, że dalsze rozkładanie w czasie kwot, jakie Wisła zalega nie wchodzi już w grę. Dalsze, bo należy przypomnieć, że Tele-Fonika już raz rozłożyła te kwoty na raty na wniosek Towarzystwa Sportowego (w sierpniu 2016 roku – przyp.). Z szacunku dla pana Bogusława Cupiała i kwot, jakie zainwestował w klub w ogóle więc o to formalnie nie występowaliśmy. Jest do spłacenia – do listopada 2021 roku - jeszcze 2,5 miliona złotych. Złożyliśmy natomiast jakiś czas temu wnioski o udzielenie nam koncesji identycznych z tymi, jakie zostały przyznane poprzednim inwestorom związanym z Ly Vanna. Niestety nie jesteśmy w stanie spełnić warunków finansowych jakie otrzymaliśmy, dlatego poprosiliśmy ostatnio już tylko o umożliwienie nam w kontrolowany i niekonfliktowy sposób przejęcia akcji i długu wewnętrznego. Bez tego dalsza restrukturyzacja nie jest możliwa. Obecnie czekamy na odpowiedź.
A negocjacje z miastem utknęły w martwym punkcie?
- Sytuacja z miastem jest dla mnie szczególnie bolesna, bo jestem lokalnym patriotą. Mimo tego że w ciągu 25 lat kariery zawodowej większość czasu pracowałem dla firm nie mających swych siedzib w Krakowie, to nigdy się stąd nie wyprowadziłem. Także podatkowo. Nie tylko nie wyemigrowałem do Hiszpanii czy Szwajcarii, co jest teraz tak modne, aby zostać tamtejszym rezydentem podatkowym, ale nie zmieniłem też Urzędu Skarbowego na taki we Wrocławiu, Gdańsku, czy w Warszawie. Podatki płacę w Krakowie i to właśnie uważam za prawdziwy lokalny patriotyzm. A są to miliony złotych w kasie miasta. Szkoda, że to miasto nie chce ze mną poważnie rozmawiać.
Wisła Kraków. Za kulisami toczą się negocjacje z Tele-Foniką
Urzędnicy miejscy twierdzą, że udzielili już pomocy, jakiej zgodnie z prawem mogli spółce sportowej udzielić.
- Największe nieporozumienie w naszych relacjach z miastem leży w uczciwej ocenie sytuacji. A ta uczciwa ocena z jednej strony każe pamiętać, że Wisła to ten sam podmiot, który nie wywiązał się z poprzednich zobowiązań wobec miasta.
Z drugiej jednak strony fakty są takie, że miasto i jego urzędnicy na początku roku praktycznie stracili już 15 milionów złotych! Bo 5 milionów niespłaconych w razie upadłości długów należy przecież powiększyć co najmniej o 10 milionów niezapłaconego czynszu za już nierentowny stadion przez co najmniej pięć lat, gdyby Wisła zaczynała grę od IV ligi. Spółka praktycznie zbankrutowała i tylko nasza interwencja spowodowała, że te pieniądze nie zostały przez mieszkańców Krakowa bezpowrotnie stracone!
Jako osoby, które uratowały dla miasta tak poważne środki, oczekiwaliśmy jakiegoś poważnego wsparcia w dalszej restrukturyzacji. Okazuje się, że bezskutecznie.
Należy też wyjaśnić jedną kwestię. My mamy świadomość, że pan prezydent został wybrany w demokratycznych wyborach przez mieszkańców Krakowa i oczywiście szanujemy jego prawo do decydowania o stosunku miasta do klubu. Jest jego wyłącznym prawem podjąć decyzję o tym, że jeden z klubów działających w mieście będzie regularnie wspierany, a drugi nie. Nie wiemy czy to decyzja świadoma, czy pan prezydent jest wprowadzany w błąd przez swoich urzędników. Wolelibyśmy jednak, aby została ona wprost mieszkańcom zakomunikowana – tymczasem czytamy i słyszymy o konieczności równego traktowania klubów. Twierdzenia te oraz twierdzenia o braku prawnej możliwości pomocy Wiśle prezentowane przez miejskich urzędników to, nie boję się tego powiedzieć, wprowadzanie opinii publicznej w błąd.
[cyt color=#000000]Najważniejsza jest kwestia wniesienia do MKS Cracovia SSA gruntów, zgoda na przejęcie nad nią kontroli bez żadnego przepływu finansowego w stronę miasta i jednoczesne zrzeczenie się przez gminę prawa do dywidendy. Jest to de facto z ekonomicznego punktu widzenia darowizna dla prywatnej już spółki[/cyt]
Ten inny, wspierany klub to Cracovia?
- Dokładnie. Najbardziej jaskrawym ostatnio przykładem nierównego traktowania jest kwestia przekazania miastu posiadanych band ledowych. Cracovia mogła w 2015 roku w ten sposób spłacić dług wobec miasta bez przetargu, w przypadku Wisły, jak wynika z otrzymanego przez nas pisma, okazało się to niemożliwe. Ale to tylko przykład najbardziej jaskrawy, choć niekoniecznie najważniejszy. Najważniejsza jest kwestia wniesienia do MKS Cracovia SSA gruntów, zgoda na przejęcie nad nią kontroli bez żadnego przepływu finansowego w stronę miasta i jednoczesne zrzeczenie się przez gminę prawa do dywidendy. Jest to de facto z ekonomicznego punktu widzenia darowizna dla prywatnej już spółki. Darowizna, która przy zastosowaniu 5-procentowej stawki zwrotu z nieruchomości powinna dawać milionowe kwoty rok w rok. O takim wsparciu Wisła Kraków SA może tylko pomarzyć. I nic tu nie zmieniają ekonomicznie szczątkowe udziały miasta w Cracovii. Pozbawione prawa do dywidendy akcje nie mają żadnego znaczenia i wartości. Jak pokazały nieudane próby ich sprzedania nawet kolekcjonerskiej wartości dla kibiców Cracovii.
Co teraz, skoro rozmowy z miastem zakończyły się niepowodzeniem, a jesienią została przez miasto pobrana z Ekstraklasy rata za stadion w wysokości 1,7 miliona?
- Kolejna dopiero za rok, skupiamy się więc na innych kwestiach. Na brak pracy nie narzekamy więc relacje z miastem przestały nas zajmować. W odpowiednim miejscu i czasie przedstawimy jednak precyzyjnie wszystkie dokumenty, spotkania, sugestie i obietnice czy szczegóły relacji miasta z klubami w nim działającymi. Mieszkańcy zainteresowani piłką nożną, w przeważającej większości kibice Wisły, mają prawo wiedzieć jak działają miejscy urzędnicy.
Na szczęście akurat wsparcia miasta nie braliśmy pod uwagę przy konstruowaniu budżetu. Ja dość szybko zorientowałem się w sytuacji i już w lutym uprzedziłem kolegów, że szanse na pomoc są bliskie zera. Aby jednak dochować należytej staranności spotykaliśmy się i z urzędnikami miejskimi, i z samym panem prezydentem wielokrotnie, wszyscy i w wielu konfiguracjach. Na żadnym z tych spotkań nie padła ani jedna konkretna propozycja w naszą stronę. Ani jedna. A nasze propozycje tworzone na podstawie sugestii ze spotkań były potem wyśmiewane, zbijane, że nie są zgodne z prawem lub w różny sposób odrzucane. Piotr Obidziński powiedział o kilka zdań za dużo, bo on nie mógł tego pojąć. On nie jest z Krakowa, nie potrafił zrozumieć, dlaczego gmina nie jest w stanie pomóc Wiśle – klubowi będącemu ikona tego miasta. Dla osoby z dowolnego innego miasta z ekstraklasowym klubem, gdzie na często prywatne spółki gminy przeznaczają miliony każdego roku jest to trudne do pojęcia. Szczególnie, że nie prosiliśmy o darowizny czy umorzenia, a o rozłożenie na raty na rynkowy procent! Po tym gdy uratowaliśmy 15 milionów! Zastanawiam się na marginesie, czy ci panowie z urzędu wiedzą, że jak każą czekać prezesowi klubu 45 minut przed gabinetem, to obrażają nas, Wisłę i wszystkich jej kibiców?
Zdaje się, że to u pełnomocnika prezydenta miasta Janusza Kozioła tak czekał, bo przez prof. Majchrowskiego nie był nigdy przyjęty…
- Będziemy o tym wszystkim pamiętać.
I dlatego z loży miejskiej na stadionie zniknął bezpłatny catering?
- Te dwie sprawy nie mają ze sobą nic wspólnego. Dzieli je długi okres czasu. Akurat w dniu, w którym miasto pobrało 1,7 miliona, był w Krakowie mecz. I nie mając w ogóle na myśli urzędników miejskich, poleciliśmy prezesowi, który wbrew wszystkiemu liczył do końca na wsparcie z miasta, że teraz musi wprowadzić twarde oszczędności na wszystkim, co jeszcze nie zostało zaoszczędzone. I kilka rzeczy zostało uciętych – jedne szybciej, inne wolniej. Nikt nie cofnął bezpłatnego cateringu, bo przecież to nie był bezpłatny catering, ale usługa na koszt klubu. Poinformowaliśmy użytkowników tej loży, że oszczędzamy i dalsze darmowe korzystanie z cateringu nie będzie możliwe. Poinformowaliśmy też, że istnieje oczywiście możliwość jego wykupienia tak jak to robią użytkownicy wszystkich pozostały lóż płacąc za nie.
Wciąż nie możecie też dojść do porozumienia z miastem w kwestii doprowadzenia stadionu przy Reymonta do takiego stanu, by stał się rentowny.
- I o ile kwestię pomocy z miasta czy wsparcia w restrukturyzacji długu uznajemy za zamkniętą, o tyle sprawa stadionu to dla Wisły kwestia życia lub śmierci.
Na wiosnę złożyliśmy na piśmie propozycję koniecznych zmian i sposobu zakończenia tej inwestycji tak, aby Wisła analogicznie do Cracovii mogła zostać operatorem obiektu. Dziś ze względu na szereg błędów projektowych i wykonawczych nie jest to niestety możliwe. Pomimo tego bez żadnych konsultacji z nami urzędnicy miejscy przedstawili ostatnio alternatywny plan. Plan ten – na 70 milionów złotych - po pierwsze jest droższy od przedstawionego przez nas, a po drugie oznacza trwałe uniemożliwienie stania się przez Wisłę gospodarzem własnego stadionu. Obiekt miałby zostać przerobiony w znacznej części na biurowiec, a tereny wokół stadionu, gdzie według nas mogłaby powstać infrastruktura sportowa dla krakowskiej młodzieży, czyli głównie boiska, mają zostać zajęte przez parkingi naziemne. Rozwiązujące część problemów komunikacyjnych miasta kosztem klubu, na którego dawnych terenach ma być realizowana ta inwestycja.
[polecane] 19337513, 19333199, 6630381, 19343637, 19261659, 19265901[/polecane]
Przypominam i podkreślam, że urzędnicy miejscy mówiąc o „miejskich gruntach” stosują pewnego rodzaju uproszczenie i przekłamanie. Gmina Kraków weszła w posiadanie gruntów pod i wokół stadionu poprzez ich nieodpłatne przejęcie od MSWiA, które z kolei w czasach słusznie minionych odebrało własność tych terenów klubowi Wisła Kraków. Gmina przejęła te grunty wyłącznie na bazie jasnej umowy społecznej, w ramach której miał na nich powstać stadion, będący domem Wisły Kraków. Stadion z infrastrukturą, sklepami, muzeum itp. a nie biurowiec z parkingami! Plan przedstawiony przez urzędników jest więc w naszej ocenie złamaniem tej społecznej umowy i zrobimy wszystko co możliwe, aby do jego realizacji nie dopuścić. W tej kwestii będziemy mobilizowali kibiców na wszelkie możliwe sposoby. Przede wszystkim dlatego, że w naszej ocenie oczywistym jest, że realizacja przedstawionych planów oznacza prędzej lub później koniec piłkarskiej Wisły przy Reymonta.
Rozmawiali: Krzysztof Kawa (Dziennik Polski/Gazeta Krakowska), Michał Białoński (Interia)
Przeczytaj także wcześniejsze części wywiadu z szefem Wisły Kraków Tomaszem Jażdżyńskim:
Cz. 1: Wisła musi ryzykować, by przeżyć
Cz. 2. Plotki, że się kłócimy to gra na rozbicie nas
[polecane] 19337513, 19333199, 6630381, 19343637, 19261659, 19265901[/polecane]