Wielkie Derby Śląska pełne emocji! Ruch odrobił straty po przerwie i pokonał Górnika
Jubileuszowe, setne Wielkie Derby Śląska nie zawiodły. Zawodnicy Ruchu Chorzów i Górnika Zabrze stworzyli znakomite widowisko. Ostatecznie gospodarze podnieśli się po przerwie i zgarnęli komplet punktów w tym prestiżowym pojedynku.
Zobacz więcej zdjęć z Wielkich Derbów Śląska!
Mało mieliśmy zmian w składach obu drużyn w porównaniu do ich ostatnich meczów. Trener Jan Kocian postanowił wymienić skrzydła swojego zespołu – grających kilka dni temu w Warszawie Smektałę i Zieńczuka zastąpili odpowiednio Włodyka i powracający po absencji za kartki Janoszka. W Górniku standardowo mieliśmy do czynienia ze zmianą na pozycji środkowego obrońcy, tym razem w parze z Łukasiewiczem na boisko wyszedł Pandża. Sobolewski, który z Widzewem grał na stoperze, teraz wrócił na defensywną pomoc. Przybylski został przesunięty do przodu i w efekcie miejsce w pierwszym składzie stracił Iwan.
Mimo, że mieliśmy w Chorzowie iście zimową aurę, to na trybunach czuć było niesamowite napięcie i mobilizację przed starciem z największym rywalem. Fani „Niebieskich” w komplecie wypełnili dostępne sektory przy Cichej. Kibiców gości zabrakło na stadionie z powodów infrastrukturalnych – sektor gości jest w tym momencie w remoncie.
Z determinacją rozpoczęli to spotkanie zawodnicy obu drużyn, ale to do gości należały pierwsze minuty. Podopieczni Wieczorka mocno „usiedli” na zawodnikach Ruchu i szybko przejmowali piłkę. Problem w tym, że nie potrafili się przedrzeć w szesnastkę gospodarzy. Nakoulma próbował uderzenia zza pola karnego, ale strzelił bardzo niecelnie. Po kilku nerwowych w wykonaniu zawodników Kociana minutach, spotkanie zaczęło się wyrównywać. Gra przenosiła się z jednego pola karnego pod drugie, ale wciąż brakowało celnych strzałów. Tak właściwie, to cierpieliśmy w pierwszych dziesięciu minutach na brak uderzeń, jakichkolwiek.
Tą nieciekawą passę przerwał w 13. minucie Mączyński, który posłał jednak piłkę wprost w ręce Buchalika z okolic szesnastego metra. Chwilę później bardzo gorąco było pod drugą bramką, gdzie Steinbors minął się z piłką, próbując piąstkować po rzucie rożnym. Zaskoczony tą całą sytuacją Stawarczyk uderzył głową, ale ponad poprzeczką. Górnik próbował grać swoją piłkę, rozgrywać od obrony i podaniami przesuwać się w stronę bramki Buchalika, natomiast Ruch działał znacznie szybciej – zawodnicy gospodarzy czym prędzej transportowali futbolówkę na skrzydło i starali się dorzucać – pomarańczową w tym spotkaniu – piłkę na wysokiego Kuświka. W pierwszych dwudziestu minutach groźnie pod bramką Steinborsa było tylko po stałych fragmentach – tak jak wtedy, gdy sytuacyjnie, acz niecelnie uderzał przewrotką Konczkowski.
W końcu padł jednak gol. Zawodnicy obu drużyn słabo angażowali się w ofensywę, atakowali małą ilością piłkarzy, jednak rzut różny w wykonaniu gości przyniósł im bramkę. Małkowski rozegrał krótko z Nakoulmą, dorzucił futbolówkę w pole karne, gdzie jego zagranie przedłużył głową Zachara, a zamykającemu akcję na długim rogu Sobolewskiemu pozostało tylko zmieścić piłkę w siatce. Górnik prowadził więc przy Cichej – mecz od tego momentu musiał się otworzyć.
Dwie minuty po bramce koronkową akcję Ruchu zatrzymał we własnym polu karnym Pandża, a kontra Zachary, która nastąpiła w odpowiedzi, zakończyła się strzałem wprost w Buchalika. „Niebiescy” z podwójną determinacją zaatakowali rywali – dobre uderzenie z dwudziestu metrów Starzyńskiego z najwyższym trudem na rzut rożny sparował Steinbors. Górnicy nie pozostawali jednak chorzowianom dłużni – zawodnicy Wieczorka ładnie rozegrali piłkę na prawym skrzydle, Madej zauważył dobrze ustawionego Przybylskiego, który oddał piłkę do Małkowskiego – strzał był potencjalnie groźny, ale w ostatecznym rozrachunku minął bramkę gospodarzy o dobry metr. Po chwili ładnie próbował z dalszej odległości Babiarz, jednak i tym razem futbolówka pofrunęła nad poprzeczką. Po chwili tego samego próbował Janoszka. Jego uderzenie minimalnie minęło prawy słupek bramki Steinborsa.
Po tych emocjonujących dziesięciu minutach tempo gry nieco siadło, obie drużyny zakleszczyły się w środku boiska i poziom emocji zaczął opadać. Do gwizdka kończącego pierwszą połowę Wielkich Derbów Śląska nie wydarzyło się już nic ciekawego i do szatni to piłkarze z Zabrza schodzili z prowadzeniem. Pojedynek Ruchu i Górnika w pierwszych czterdziestu pięciu minutach nieco jednak zawodził, mało było jakości piłkarskiej, a emocji też było mniej, niż można się było spodziewać. Pozostawała nadzieja, że oba zespoły obudzą się do przerwy i pokażą swój pełny potencjał.
Fernanda Lima - piękna gwiazda losowania MŚ (ZDJĘCIA, GALERIA)
Drugą połowę od mocnego uderzenia starali się rozpocząć gospodarze. Raz po raz nękali defensorów Górnika, jednak w dwóch nieźle zapowiadających się akcjach brakowało ostatniego podania. Po rzucie rożnym Starzyńskiego przed szansą stanął Konczkowski, przeniósł jednak piłkę nad poprzeczką. Nieskuteczność „Niebieskich” mogła się szybko zemścić - ładnie odnalazł się na lewym skrzydle Madej, który zagrał „patelnię” na ósmy metr do Nakoulmy. Reprezentant Burkina Faso mając przed sobą tylko Buchalika… fatalnie przestrzelił. To zagranie może z pewnością kandydować do miana kiksa kolejki. Ruch odpowiedział szybko, iście zabrzańską akcją. Kilka szybkich podań z pierwszej piłki na skrzydle otworzyło grę dla Konczkowskiego, który wybrał wariant pośredni między dośrodkowaniem a strzałem – poradził sobie z tym jednak Steinbors.
Kibice racami i fajerwerkami rozświetlili całą okolicę stadionu w Chorzowie. Pokaz sztucznych ogni był efektowny, odwrotnie niż gra ich ulubieńców – to Górnik był stroną dominującą i to pod bramką Buchalika kotłowało się częściej. To oczywiście nie oznaczało, że zabrzanie już mogli poczuć się zwycięzcami. Raz na jakiś czas uzmysławiali defensorom gości, że mecz się jeszcze nie skończył. W 62 minucie uczynił to Włodyka, którego strzał kibice widzieli już w bramce, jednak w dość sporej odległości minął bramkę Steinborsa.
Od 60 minuty byliśmy świadkami powolnego cofania się do defensywy zespołu gości. Coraz mniej zawodników uczestniczyło w atakach Górnika, a częściej przy piłce znajdował się Ruch. Nie wróżyło to dobrze na szybko posklejanej obronie zabrzan – czym częstsze atak rywali, tym większa szansa, że któryś z dwójki stoperów się pomyli. Jakby na przekór tej teorii świetny rajd przeprowadził Madej, dograł w pole karne do Zachary, który o krok wyprzedził piłkę i próbował jeszcze zmieścić ją w siatce piętą, lecz nieudanie. Minutę później miał jeszcze lepszą sytuację – wyszedł sam na sam z golkiperem gospodarzy, miał dużo czasu na uderzenie, ale zaczął się niepotrzebnie bawić w polu karnym Ruchu, w efekcie stracił cenny strzał i został zmuszony do oddania mocno niecelnego strzału.
Niewykorzystane przez Górnika sytuacje w końcu się zemściły. W 73. minucie Ruch otrzymał rzut wolny z okolic trzydziestego metra, do piłki podszedł Starzyński i zmieścił piłkę idealnie w okienku bramki Steinborsa. Na trybunach euforia, a na boisku zaczęli panować „Niebiescy”. Niesieni dopingiem, z zastrzykiem wiary we własne umiejętności mocno przycisnęli rywali, a Górnik zaczął się podświadomie cofać. Chwilę po bramce głową uderzał Kuświk, jednak wprost w bramkarza gości. Z dystansu próbował również strzelec bramki dla Ruchu, jednak z tym samym rezultatem, co Kuświk.
W 82 minucie w dogodnej sytuacji znalazł się napastnik Ruchu, ale golkiper zabrzan stanął na wysokości zadania i z trudem obronił jego mocny, plasowany strzał w długi róg. Napór „Niebieskich” przyniósł w końcu efekt w postaci gola. Najpierw Steinbors fantastyczną paradą przeniósł piłkę nad poprzeczkę po groźnym uderzeniu Starzyńskiego, jednak wobec główki Stawarczyka był już bezradny. Obrońca Ruchu pewnie wykorzystał idealne dośrodkowanie z rzutu rożnego.
Po bramce wydawało się, że gospodarzom nic złego już stać się nie może. W poczynaniach Górnika był widoczny chaos, ta drużyna już się poddała. Ruch natomiast pewnie zmierzał po derbowe zwycięstwo. Dodatkowo prestiżowe, bo odniesione w setnym spotkaniu tych drużyn. W pierwszej połowie lepszy był zespół Wieczorka, ale już po raz kolejny w tym sezonie niepotrzebnie się cofnął i poniósł tego konsekwencje. Kibice z Zabrza nie mieli prawa być zadowoleni, bo po przegranych derbach z Piastem przyszła porażka z Ruchem. W doliczonym czasie nic się już nie wydarzyło i to Ruch zgarnął trzy punkty.