menu

Więcej niż się może wydawać – kulisy sporu Filipa Modelskiego z Jagiellonią

4 marca 2016, 17:41 | msz

Podczas gdy media w ostatnich dniach skupione są na temacie rozwiązania kontraktu Radosława Cierzniaka z Wisłą Kraków, w tle toczy się inna sprawa o podobnym charakterze. Prawny bój toczą bowiem przedstawiciele Jagiellonii Białystok oraz odsunięty od pierwszej drużyny zawodnik Jagi – Filip Modelski.

Filip Modelski ciągle pozostaje piłkarzem Jagiellonii
Filip Modelski ciągle pozostaje piłkarzem Jagiellonii
fot. Wojcicech Wojtkielewicz / Polska Press

O Cierzniaku słów kilka

W sprawie Radosława Cierzniaka wiele mediów mówi o precedensie. Wydaje się jednak, że to sformułowanie jest mocno przesadzone. Wobec zmienionych nie tak dawno przepisów trudno bowiem było o inny wyrok Izby ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych niż rozwiązanie kontraktu z winy klubu. Bynajmniej nie chodzi o poruszaną przez opinię publiczną kwestię nowego pracodawcy doświadczonego bramkarza, którym będzie Legia Warszawa, ale przede wszystkim o zachowanie działaczy Wisły, prawdopodobnie nieświadomych nowych regulacji. To ich działania sprawiły, że linia obrony Białej Gwiazdy przed Izbą była zupełnie nielogiczna, a kolejne posunięcia, zamiast naprawiać sytuację, tylko dolewały oliwy do ognia.

Trudno bowiem udowodnić nagły spadek formy (który może być podstawą do przeniesienia do rezerw), gdy chwilę wcześniej trener zapewnia, że dany zawodnik jest u niego absolutnym numerem jeden. Jeszcze trudniej udowodnić, że dana decyzja była decyzją trenera, gdy poprzez ‘nagłe’ zwolnienie lekarskie ów trener po raz kolejny nie może zeznawać, a ponadto jeśli jednak swoją decyzję argumentuje się tym, że ‘zawodnik w rezerwach ma wrócić do pełni sportowej dyspozycji’, a następnie nie pojawia się on w żadnym meczu sparingowym drugiego zespołu, to trudno myśleć o tym, że ten argument zostanie ‘kupiony’ przez poważną instytucję. Powiedzmy sobie szczerze – niełatwo by było zrobić to gorzej od Wisły.

Modelski następny w kolejce? O to będzie dużo trudniej

Niemalże identyczny spór ma miejsce w przypadku Jagiellonii Białystok i Filipa Modelskiego, który został przesunięty do rezerw białostockiego klubu w październiku ubiegłego roku. W tym przypadku jednak Izba podjęła zupełnie inną decyzję. Główny powód? Udowodniona obniżka dyspozycji sportowej oraz słaba forma fizyczna zawodnika. W tym pierwszym przypadku trudno mieć wątpliwości, bowiem cztery ostatnie spotkania ‘Modela’ w Jadze, delikatnie mówiąc, do najlepszych nie należały.

W starciu z Pogonią Szczecin (10. kolejka, 1:2) prawy obrońca Żółto-Czerwonych tylko szczęśliwej interpretacji sędziego zawdzięczył to, że nie sprokurował jedenastki po swoim faulu na Rafale Murawskim. W kolejnym spotkaniu z Lechią Gdańsk (11. kolejka, 0:3) jego złe krycie doprowadziło do utraty dwóch bramek przez zespół Michała Probierza. Następny mecz z Górnikiem Łęczna nie był w wykonaniu tego piłkarza dużo lepszy, ale czarę goryczy i tak przelała pierwsza połowa pojedynku z Wisłą Kraków (1:4), gdy Modelski w absurdalny sposób sprowokował rzut karny (co ciekawe, po faulu na obecnym zawodniku Jagi – Łukaszu Burlidze) i spisywał się na tyle niepewnie, że został zmieniony już w przerwie przez nominalnego stopera, Rafała Augustyniaka. To właśnie po tym spotkaniu ‘Model’ wylądował w drugim zespole Jagi.

Noty z tych spotkań Modelskiego mówią same za siebie. Na naszym portalu otrzymał on za cztery wymienione wyżej pojedynki oceny (w skali 1-10): 2, 1, 2, 1. Weszło oceniło ‘Modela’ tylko nieco łagodniej. Za mecz z Pogonią dostał on jeszcze ‘5’, ale w kolejnych meczach jego noty to 2, 3 i ponownie 2 oraz niechlubny tytuł ‘najgorszego zawodnika meczu z Lechią Gdańsk’.

W ten sytuacji trudno w jakikolwiek sposób obalić argument, że Modelski wyglądał na boisku bardzo słabo. Tym bardziej, że jego pozycja w drużynie trenera Probierza była przez długi czas niezagrożona tylko przez spore kłopoty zdrowotne jego głównego konkurenta, Martina Barana. Szkoleniowiec Jagi przez formę Modelskiego został niejako zmuszony do różnych eksperymentów. Ten z przestawieniem na prawą obronę Rafała Augustyniaka zupełnie nie wypalił, ale kapitan drużyny, Rafał Grzyb, spisywał się już całkiem nie najgorzej, nie mówiąc już o wracającym do zdrowia Baranie, który niemalże z miejsca stał się podstawowym zawodnikiem Żółto-Czerwonych. Co więcej, od powrotu Barana do gry w meczu 15. kolejki z Piastem Gliwice obrona Jagiellonii zaczęła wyglądać dużo solidniej, a w sześciu kolejnych spotkaniach jesieni białostoczanom aż trzykrotnie udawało się zachować ‘zero z tyłu’.

Żeby tego było mało, Filip Modelski wyglądał bardzo słabo pod względem fizycznym. Choć przedstawiciele Jagiellonii nie chcą się wypowiadać na ten temat, póki sprawa jeszcze nie została zakończona (prawdopodobnie nie chcą podzielić losów Wisły, gdzie ewidentnie powiedziano niejedno zdanie za dużo, co przyczyniło się do przegranego postępowania), to jak udało nam się ustalić, przeprowadzane przez lekarza drużyny badania wykazały, że pod tym względem były zawodnik angielskiego West Hamu był dopiero czwarty wśród piłkarzy mogących grać na prawej obronie Jagiellonii.

Problemy w rezerwach, problemy przed Izbą

Izba ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych nie wzięła pod uwagę skarg Modelskiego, co do jego traktowania w drugim zespole Jagi. Piłkarz skarżył się bowiem na to, że miał pozwolenie tylko na treningi drużynowe z rezerwami, przez co po zakończeniu trzecioligowych rozgrywek miał wolne i nie mógł korzystać z boisk treningowych oraz klubowej siłowni (w tej kwestii Jagiellonia nie ma swojego ‘obiektu’, tylko umowę z firmą Magic Gym), co miało być zarezerwowane tylko dla piłkarzy pierwszego zespołu, a nie będących oficjalnie na urlopie zawodników drugiej drużyny.

Zawodnik narzekał również, że musiał stawiać się na mecze trzecioligowych rezerw, wiedząc, że nie ma szans na wystąpienie w danym spotkaniu. Miało to dotyczyć dwóch meczów rozegranych w Białymstoku (z GKS Wikielec i Huraganem Morąg) oraz wyjazdowym starciu z Granicą Kętrzyn. Rzeczywiście, w tych trzech spotkaniach Modelskiego próżno było szukać na boisku, ale w barwach drugiego zespołu Jagiellonii zagrał po 90 minut w dwóch innych pojedynkach - z Warmią Grajewo oraz na zakończenie rundy z Wissą Szczuczyn.
Sam piłkarz wraz ze swoim reprezentantem szybko przekonali się, że sprawa będzie bardzo trudna do wygrania. Trudno bowiem inaczej niż ‘aktem rozpaczy’ nazwać dołączenie w ostatniej chwili wyników badania wariografem własnej osoby (!) oraz oświadczenia Mateusza Piątkowskiego, który miał stwierdzić, że kilka miesięcy temu znalazł się w analogicznej sytuacji do Modelskiego. Wszystkie te argumenty zostały przez Izbę odrzucone, więc trudno się spodziewać, że bez uzyskania nowych, kluczowych dla sprawy dowodów odwołanie zawodnika przyniesie jakikolwiek inny skutek.

Co innego możemy jednak przeczytać w artykułach portalu Weszło opublikowanych po wyroku w sprawie Radosława Cierzniaka. Dziennikarze portalu stwierdzili bowiem, że „oczywistym” jest, że następny w kolejce do uwolnienia z kontraktu jest właśnie Modelski. Jak zauważył jeden z przedstawicieli klubu obecnych na Twitterze, pewność ta jest o tyle zastanawiająca, iż godzinę po tej publikacji do obu stron dotarły dopiero uzasadnienia pierwszej decyzji wydanej przez Izbę, od której każda ze stron dopiero może się odwoływać w ciągu najbliższych 14 dni.

Kwestie sportowe a nowy kontrakt

Kontrakt Filipa Modelskiego z Jagiellonią wygasa wraz z końcem obecnego sezonu i nie ulega większych wątpliwości, że jest to jeden z głównych powodów, dlaczego dla 23-letniego prawego obrońcy nie ma miejsca w pierwszym zespole Żółto-Czerwonych. Wszystko wskazuje jednak, że dopiero duża obniżka formy samego zawodnika sprawiła, że w klubie przelała się czara goryczy co do jego zachowania w kwestii negocjacji nowej umowy.

Gdy latem 2012 roku Filip Modelski przychodził do Jagiellonii z GKS Bełchatów za dużą na warunki białostockiego klubu kwotę zbliżoną do miliona złotych, trener Tomasz Hajto zapowiadał, że Jaga zyskuje ‘nowego Łukasza Piszczka’. Rzeczywistość w tym przypadku okazała się jednak brutalna. W swoim pierwszym sezonie, za kadencji popularnego „Gianniego”, Modelski spisywał się jednak fatalnie, podobnie jak cała defensywa Żółto-Czerwonych (w której występowali tez m. in. Michał Pazdan czy Ugochukwu Ukah). W kolejnym sezonie, już pod wodzą Piotra Stokowca, ‘Model’ przegrywał rywalizację z trzema innymi zawodnikami mogącymi grać na prawej obronie Jagi – Alexisem Norambueną, Jakubem Tosikiem czy młodziutkim Adamem Waszkiewiczem. Obecny szkoleniowiec Zagłębia Lubin dał mu wystąpić tylko w dwóch meczach na szczeblu Ekstraklasy.

Dopiero po zmianie trenera i powrocie do Białegostoku Michała Probierza Modelski zaczął występować w żółto-czerwonej koszulce regularnie. Sezon 2013/14 kończył i zaczynał kolejny jako podstawowy boczny obrońca Jagi, ale ponownie wahania formy sprawiły, że Probierz zaczął stawiać na znacznie równiejszego Martina Barana. Przez to ‘Model’ z 14 ostatnich spotkań jesieni 2014 roku zaliczył tylko cztery. Dopiero wspomniana wyżej kontuzja Słowaka, która wyeliminowała go z gry od stycznia do czerwca, sprawiła, że Modelski na dobre wskoczył do pierwszej jedenastki i ze swojej kolejnej szansy tym razem skorzystał.

Dobra wiosna 2015 roku i początek nowych rozgrywek pozwoliły prawemu obrońcy Jagi poczuć się bardzo pewnie, również w kwestii swojej przyszłości. Modelski nie chciał prowadzić jakichkolwiek negocjacji kontraktowych, odsyłając kierownictwo Jagi tylko do osoby swojego menedżera Jarosława Kołakowskiego. Temu z kolei w ogóle nie zależało (o tym, dlaczego, będzie za chwilę) na nowej umowie swojego klienta w Jadze. Postawa zawodnika bardzo nie spodobała się działaczom Żółto-Czerwonych, którzy ponad trzy lata wcześniej wyłożyli na niego spore pieniądze i przez dwa i pół roku słabej albo co najwyżej bardzo przeciętnej jego postawy konsekwentnie utrzymywali go w zespole, wierząc w to, że podjęta inwestycja jeszcze się zwróci.

W Białymstoku za nieeleganckie uznano zachowanie Modelskiego, któremu jedna lepsza runda sprawiła, że swoje prawo do zmiany klubu (którego nie można mu odmówić) postawił ponad jakąkolwiek lojalność wobec klubu, który, jak by nie patrzeć, w trudnym dla ‘Modela’ okresie nie zostawił go samemu sobie.

Drugie dno

Powyżej wspomniane zostało nazwisko menedżera piłkarskiego Jarosława Kołakowskiego. Jak się okazuje, jego osoba w konflikcie na linii Jagiellonia – Modelski nie jest bez znaczenia. W tle tego konfliktu bowiem istnieje drugi, tym razem na linii klub – menedżer zawodnika. Jak podał portal jagiellonia.net, to właśnie Kołakowski miał sprawić, że latem do Białegostoku ostatecznie nie trafił Piotr Malarczyk, choć do transferu byłego obrońcy Korony Kielce było bardzo blisko. Ponadto działacze Jagi mają do tego menedżera żal, że przez kwestię jego prowizji do Górnika Łęczna przeniósł się Łukasz Tymiński. Popularny „Tymek” miał otrzymać od Jagiellonii lepszą ofertę kontraktu niż w Łęcznej oraz wyrazić chęć pozostania w Białymstoku, ale kwestia prowizji dla menedżera miała tę transakcję przekreślić.

Jak się okazuje, jest to efekt często stosowanego przez Kołakowskiego zapisu umowy z zawodnikiem, który określa, że piłkarz, nawet jeśli wynegocjuje i podpisze kontrakt bez udziału swojego menedżera, musi mu oddać sporą część kwoty zagwarantowanej w umowie. W kuluarach mówi się, że owa ‘prowizja’ sięga 15%, co sprawia, że finansowo zawodnikowi dużo bardziej opłaca się przejść do klubu ‘proponowanego’ przez Kołakowskiego niż załatwiać sobie samemu coś na własną rękę. ‘Ofiarą’ tego zapisu okazał się między innymi Hiszpan Dani Quintana, który za swój transfer do Al Ahli do dzisiaj sądzi się z FIFA ze wspomnianym menedżerem.

Wg informacji Jagiellonia.net Kołakowski, wiedząc, że letnich perypetiach żadnej dodatkowej prowizji od białostoczan nie dostanie, nie zamierzał w ogóle negocjować z Jagiellonią i wybrał opcję znalezienia dla Modelskiego nowego pracodawcy, a sam piłkarz w tym konflikcie opowiedział się po stronie swojego menedżera, co dodatkowo rozjuszyło włodarzy Żółto-Czerwonych. Kołakowski żadnej oferty dla swojego klienta, która by przynajmniej w części zwróciła Jagiellonii koszty poniesione w 2012 roku, zimą jednak nie przedstawił. Jak udało się nam ustalić, do białostockiego klubu nie wpłynęła żadna oferta transferu czy wypożyczenia, ani też żaden wniosek o rozwiązanie kontraktu, gdyż obecnie obie strony komunikują się tylko poprzez Izbę ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych.

Brak jakichkolwiek ofert, w tym tych, które mogłyby obowiązywać od lipca 2016 (po zakończeniu kontraktu Modelskiego z Jagą), okazał się być dodatkową motywacją dla złożenia wniosku o rozwiązanie umowy z winy klubu. Tylko taka opcja bowiem pozwoliłaby Modelskiemu na angaż w innym klubie poza oknem transferowym oraz gwarancję otrzymania przynajmniej równowartości sumy wynagrodzeń z okresu do końca jego kontraktu z klubem z Białegostoku. Biorąc pod uwagę wyrok pierwszej instancji zastanawiający wydaje się jednak fakt, że menedżer piłkarza zdążył zaoferować innym klubom Ekstraklasy zawodnika, który ‘będzie wolny w marcu’, choć do PZPN odwołanie samego ‘Modela’ jeszcze nie trafiło.

Co dalej?

W tej sprawie wciąż możliwe są trzy wyjścia. Pierwsze z nich, to skuteczne odwołanie Modelskiego i szybsze rozwiązanie umowy z Jagą, co jednak w obliczu pierwotnej decyzji Izby ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych wydaje się mało realne. Drugie, to treningi i gra jedynie w trzecioligowych rezerwach Jagi (Modelski występował w zimowych sparingach drugiej drużyny Żółto-Czerwonych, więc jego występy na trzecioligowym szczeblu są realne). Trzecie z kolei to wcześniejsza ugoda pomiędzy zwaśnionymi stronami, która jednak wydaje się być mało prawdopodobna, biorąc pod uwagę to, jak daleko zaszedł konflikt na linii Jagiellonia – Modelski + Kołakowski.

Jak jednak widać, w sprawie Filipa Modelskiego okoliczności jest dużo więcej niż te przedstawiane w zdecydowanej większości mediów. Sytuacja nie jest tak jednoznaczna i jeśli prawo ponownie okaże się być po stronie Jagiellonii, to pozostaniemy jedynie w sferze zachowania dobrego smaku. Poczucia, którego w tym konflikcie obu stronom zdecydowanie zabrakło.


Polecamy