Widzew wygrał z Kopenhagą po dziewięciu seriach rzutów karnych! (ZDJĘCIA)
Trwa dobra passa Widzewa na turnieju Copa del Sol. W swoim drugim spotkaniu podopieczni Radosława Mroczkowskiego pokonali w rzutach karnych FC Kopenhagę. W regulaminowym czasie padł remis 1:1.
Wychowanek Athletic Bilbao trenuje z Widzewem
W porównaniu z konfrontacją z Molde, Radosław Mroczkowski odmienił nieco wyjściową jedenastkę. Obok Thomasa Phibela na środku obrony zagrał Dino Gavrić, który najprawdopodobniej podpisze kontrakt po powrocie z Hiszpanii. Na lewej flance od pierwszego gwizdka zjawił się Marcin Kaczmarek, natomiast na szpicy wystąpił tym razem Mariusz Stępiński. Pierwsze minuty w turnieju zaliczyli Michał Płotka, Mariusz Rybicki, Sebastian Radzio i Bartłomiej Kasprzak. Dobrą wiadomością była obecność Veljko Batrovicia. Młody Czarnogórzec zagrał z Molde tylko 20 minut, po czym zszedł z urazem stawu skokowego. Na szczęście obawy okazały się niesłuszne, "Batro" szybko wrócił do zajęć i dziś mógł grać na pełnych obrotach.
Początek spotkania kompletnie nie porywał. Gra toczyła się w bardzo spokojnym tempie, sytuacji strzeleckich było jak na lekarstwo, do tego mnożyły się straty i niedokładność podań. Częściej przy piłce utrzymywali się Duńczycy i w pierwszych fragmentach zbudowali niewielką przewagę. Kilkakrotnie mogli zaskoczyć bramkarza Widzewa, zwłaszcza po akcjach inicjowanych na skrzydłach. W 9. minucie po wrzutce z lewej strony, nieupilnowany Christian Bolanos huknął nad poprzeczką z najbliższej odległości. W 23. minucie sprawdził Milosa Dragojevicia z rzutu wolnego. 120 sekund później Czarnogórzec mógł mówić o szczęściu. Na lewej flance Thomas Delaney dwukrotnie techniczną sztuczką ograł Łukasza Brozia, dograł do wbiegającego przy bliższym słupku Igora Vetokele, który minimalnie przestrzelił.
Przez pierwsze pół godziny Widzew prezentował się słabo na tle ekipy z Danii. Nie potrafił wyjść ze składnym atakiem, brakowało pomysłu, precyzyjnych podań, a niekiedy i koncentracji. Znacznie lepiej spisywali się za to łódzcy kibice, którzy dość liczną grupą pokonali ponad dwa tysiące kilometrów, by wspierać ulubieńców podczas turnieju towarzyskiego w słonecznej Hiszpanii. Oczywiście na trybunach nie zamierzali siedzieć z założonymi rękami. Jak zwykle dobrze zorganizowani, wyposażeni w bęben, niemal nieustannie wznosili przyśpiewki na cześć ukochanego klubu, dopingując ulubieńców do lepszej gry.
I udało się, bo ostatni kwadrans pierwszej części należał do Widzewa. Dokumentowanie dominacji rozpoczęło się od czytelnego uderzenia Sebastiana Dudka z 17 metrów. Chwilę później widzewski rozgrywający omal nie wpisał się na listę strzelców. Akcję lewą stroną przeprowadził Marcin Kaczmarek, wspaniałym zwodem oswobodził się spod opieki obrońcy i dośrodkował prosto na głowę Dudka. Niestety piłka poleciała centymetry od światła bramki. Bliski szczęścia był również Łukasz Broź. W 37. minucie przymierzył z kilkunastu na prawy słupek, ale Johan Wiland zdołał wybić na rzut rożny. Potem nie bronił już tak pewnie. W 41. minucie piekielne mocny strzał Dudka omal nie wpadł do bramki z jego winy, futbolówkę zatrzymał z trudem tuż przed linią końcową.
Nikt nie chce budować nowego stadionu Widzewa
Tuż po zmianie stron Krystian Nowak niewiele chybił z 20 metrów. Po tym zdarzeniu tempo gry znowu spadło, a mecz wyglądał bliźniaczo jak na początku. - Nic się nie dzieje - dało się usłyszeć z trybun od widzewskich kibiców. Ich żale szybko zostały wysłuchane, choć na pewno nie tak to sobie wyobrażali, W 55. minucie Bolanos trafił prosto w Dragojevicia z 7. metra. Za moment spróbował szczęścia z ostrego kąta pola karnego. Uderzył mocno, lecz Dragojević po raz kolejny spisał się na medal.
Odpowiedź Widzewa nadeszła błyskawicznie. Zanim jednak nastąpił wybuch radości, wszyscy złapali się za głowy. W 56. minucie kompletnie nieupilnowany na 4. metrze Mariusz Stępiński miał idealną szansę do zdobycia gola. Natychmiast wyskoczył do główki i... spudłował. Podrażniony niepowodzeniem postanowił się poprawić. Po precyzyjnym zagraniu Brozia z prawego skrzydła, znalazł się sam na sam z Wilandem. Najpierw bramkarz zdołał obronić, ale przy dobitce nie miał już najmniejszych szans.
Gol uspokoił sytuację na boisku. Kopenhaga jakby pogodzona z porażką nie kwapiła się do ofensywnych natarć. Widzew również rzadko wychodził do przodu. Był pewien, że losy meczu są już ustawione na właściwą korzyść. Nic bardziej mylnego. W 83. minucie Duńczycy zebrali się na pierwszą od dawna groźną akcję. Po centrze z rzutu wolnego, stojący przy krótkim słupku Delaney nie został upilnowany przez Michała Płotkę i głową doprowadził do remisu.W tej sytuacji o zwycięstwie rozstrzygały rzuty karne. Oczywiście obie drużyny starały się nie dopuścić do loterii i zdobyć zwycięską bramkę. Nic z tego.
W konkursie jedenastek emocje dopisały. By wyłonić zwycięzcę potrzeba było aż dziewięciu serii! Pierwsza pomyliła się Kopenhaga. Przy stanie 3:3 Dragojević obronił nogami strzał w środek Michaela Jacobsena. Wydawało się, że wszystko jest już pod kontrolą i wygrana lada moment trafi w ręce Widzewa. Tymczasem, gdy było 4:4 Veljko Batrović zdecydował się uderzyć w lewy róg, Wiland wyczuł jego intencje i rozpoczął rywalizację od nowa. Przez bardzo długi czas jedni i drudzy pewnie wykorzystywali swoje szanse. Trwało to niemal w nieskończoność. Wreszcie przy rezultacie 8:8 jeden z Duńczyków huknął Panu Bogu w okno! Do decydującej jedenastki podszedł Dragojević. Kopnął pewnie i celnie, tym samym zapewniając zwycięstwo.
Po dwóch kolejkach Widzew ma na koncie 5 punktów (za wygraną w rzutach karnych przyznaje się dwa oczka) i zajmuje 2. miejsce w tabeli grupy niebieskiej. Lepszy jest tylko chiński Szanghaj East Asia z dorobkiem sześciu zdobyczy. W następnym spotkaniu podopieczni Radosława Mroczkowskiego zmierzą się z norweskim z Tromso, które dotąd zgromadziło tylko jeden punkt. Początek meczu w środę o godz. 16.
FC Kopenhaga - Widzew Łódź 1:1 (0:0; 1:1) k. 7:8
Bramki:
0:1 Stępiński M. (58.)
1:1 Delaney (83.)
Rzuty karne: 1:0 Santin, 1:1 Broź, 2:1 Christensen, 2:2 Rybicki, 3:2 Jensen, 3:3 Ben Dhifallah, 3:3 Jakobsen (obroniony), 3:4 Abbes, 4:4 Sigurdsson, 4:4 Batrović (obroniony), 5:4 Ventokele, 5:5 Radzio, 6:5 Frederiksen, 6:6 Phibel, 7:6 Aaqvist, 7:7 Płotka, 7:7 Grindheim (nad bramką), 7:8 Dragojević
Widzew: Dragojević - Broź, Phibel, Gavrić, Bartkowski (46. Abbes), Pawłowski, Nowak (72. Batrović), Bartoszewicz (46. Kasprzak), Dudek (80. Płotka), Kaczmarek (46. Rybicki), Stępiński M. (60. Ben Dhifallah)
Żółte kartki: Bolanos, Jensen (FC Kopenhaga) Kasprzak (Widzew)
Sędzia: Ken Henry Johnsen (Norwegia)