Utrzymanie rzutem na taśmę. Sezon 2012/13 w wykonaniu Widzewa Łódź
Nerwowy i ciężki sezon mają za sobą piłkarze Widzewa Łódź. Mimo, że zaczęło się całkiem obiecująco, walka i strach o zachowanie bytu w Ekstraklasie trwały do ostatniej kolejki. Skończyło się bez kataklizmu, ale najbliższa przyszłość klubu zapowiada się jeszcze bardziej wyboiście.
Trzech zawodników Widzewa z nowymi kontraktami
Cel minimum został spełniony - Widzew wywalczył 35 punktów, zajął trzynaste miejsce i utrzymał się w Ekstraklasie. Biorąc po uwagę, że w trakcie sezonu piłkarze musieli się zmierzyć nie tylko z problemami sportowymi, ale również zaległościami płacowymi, brakiem zorganizowanego dopingu w rundzie jesiennej, a także w pewnym stopniu z walką o budowę stadionu miejskiego przy Alei Piłsudskiego, należy się cieszyć z uzyskanej pozycji. Wprawdzie jest gorsza niż w poprzednich rozgrywkach (39 punktów i 11. miejsce), to jednak gwarantuje kolejny rok gry na najwyższym szczeblu, a w przeciwnym razie, Widzew mógłby podzielić losy ŁKS-u.
Niemniej, po udanym początku, widzewiacy narobili apetytów. Wygrali cztery pierwsze spotkania i niespodziewanie objęli prowadzenie w T-Mobile Ekstraklasie. Cała Polska zastanawiała się, w czym tkwi fenomen "dzieciaków Mroczkowskiego", skoro przed sezonem skazywano ich raczej na rozpaczliwą walkę o utrzymanie, tymczasem poczynali jak z nut i bili kolejnych przeciwników. Tłumaczono to w głównej mierze efektem świeżości związanej z początkiem sezonu, a także, co mogło mieć znaczenie, problemami przeciwników. Nie ulega wątpliwości, że Śląsk nie mógł podnieść się z kolan po klęsce w europejskich pucharach, Ruch zatracił wicemistrzowski blask z poprzedniego sezonu, GKS Bełchatów od początku prezentował formę na spadek, zaś Zagłębie miewało lepsze i gorsze momenty. W piątej kolejce zwycięską passę łodzian, zatrzymał na Piłsudskiego Górnik, wyrywając dwa punkty. Jednak Widzew ciągle o dziwo pozostawał niepokonany, lecz świetna seria wkrótce dobiegła końca. Nastał smutny powrót z bajkowej krainy do szarej, przygnębiającej rzeczywistości. I teraz, z perspektywy całości sezonu idzie pomyśleć, że gdyby nie udany początek, kto wie, czy Widzew nie gościłby w przyszłym sezonie na zapleczu Ekstraklasy...
Po pięciu meczach bez porażki, Widzew musiał uznać wyższość Polonii Warszawa i Pogoni Szczecin, i w trymiga pożegnał się z ciepłym fotelem lidera. W ramach małego przerywnika, zdołał rzutem na taśmę pokonać Piast Gliwice i urwać dwa punkty Jagiellonii Białystok, ale później musiał stawić czoła trzem porażkom z rzędu (Lech Poznań, Lechia Gdańsk, Legia Warszawa). Twarz zdążył uratować jeszcze przed zimową przerwą: u siebie zwyciężył słabą na wyjazdach Koronę, a w ostatniej serii wyrwał punkt Podbeskidziu Bielsko-Biała.
O wiele gorsza w wykonaniu łodzian była łodzian była runda wiosenna. Zaczęło się od pięciu spotkań bez wygranej, z czego w sumie trzy były przegrane (Śląsk, Ruch, Górnik), a dwa zakończyły się bezbramkowymi remisami (GKS Bełchatów, Zagłębie Lubin). Widzew grał fatalnie, chaotycznie, popełniał kardynalne błędy w obronie, nie wykorzystywał okazji. Nic więc dziwnego, że bardziej podążał ku dołowi, niż ku... europejskim pucharom, o które walkę buńczucznie zapowiadał Bartłomiej Pawłowski. Myślami, gracze Mroczkowskiego byli chyba jeszcze na hiszpańskich plażach Costa del Sol, gdzie w styczniu dotarli do finału towarzyskiego turnieju (przegrali z Szachtarem Donieck). Jak widać udany okres przygotowawczy, w żadnym calu nie przełożył się na formę we właściwym momencie.
Ale dobre chwile też się zdarzały. Serię niepowodzeń Widzew przerwał pokonaniem Polonii Warszawa (3:2), po czym zremisował z Pogonią i Piastem (oba mecze po 1:1). Notorycznie jednak zdarzało się przeplatać świetne występy, żenująco kiepskimi. I tak w Krakowie, Widzew poległ 1:0, by tydzień później rozbić na Alei Piłsudskiego, Jagiellonię aż 4:0. Nie minęło kilka dni, a na Bułgarskiej dostał baty 4:0 od Lecha Poznań i nieco mniejsze od Lechii Gdańsk (1:2), by za tydzień omal nie ograć przyszłego mistrza Legii Warszawa (1:1). Wysoka niestabilność w połączeniu z wcześniejszymi niepowodzeniami mogła skutkować tylko nerwową walką do samego końca o utrzymanie w Ekstraklasie.
Co dalej z zakazem transferowym Widzewa?
Na dwie kolejki przed końcem przewaga Widzewa nad strefą spadkową wynosiła raptem pięć oczek, co wobec wysokich lotów Podbeskidzia i GKS-u oraz potencjalnego "meczu o życie" z "Góralami" w ostatniej serii, nie gwarantowało pozostania w Ekstraklasie. Wystarczył jednak jeden punkty, by oddalić złe widma. I tak w Kielcach, po niezbyt ciekawym i dobrym spotkaniu, Widzew podzielił się punktami z Koroną i mógł świętować. Parę dni później postraszył trochę Podbeskidzie, ale przegrał i tym samym pomógł dawnemu trenerowi - Czesławowi Michniewiczowi utrzymać zespół w Ekstraklasie.
Statystyki
Widzew u siebie: 5 zwycięstw, 6 remisów, 4 porażki, bramki 14-11
Widzew na wyjazdach: 4 zwycięstwa, 6 remisów, 5 porażek, bramki 11-15
W sumie : 9 zwycięstw, 12 remisów, 9 porażek, bramki 25-26
Wyróżnienia indywidualne
Najlepszy piłkarz: Thomas Phibel
Ugo Ukah niezastąpiony? Dziś takie stwierdzenie wywołuje śmiech, bo Widzew ma w szeregach kogoś znacznie lepszego. Phibel był bez cienia sprzeciwu, bezdyskusyjną podporą defensywy Widzewa. Wygrywał z łatwością pojedynki powietrzne, przerywał akcje przeciwników, naprawiał błędy kolegów i do tego niekiedy włączał się do gry ofensywnej. Prawdziwa skała nie do przebicia. Takiego stopera na Alei Piłsudskiego jeszcze nie było!
Najrówniejsza forma: Łukasz Broź
Broź od początku do końca sezonu prezentował równą, wysoką formę. Z ośmioma bramkami na koncie został nie tylko najskuteczniejszym snajperem Widzewa, ale także najbardziej bramkostrzelnym obrońcą. Jest przykładem nowoczesnego defensora. W tyłach w pełni wywiązuje się z zadań destrukcyjnych, pełno go także w ofensywie, gdzie nieustannie napędzał akcje na skrzydłach.
Największy charakter: Maciej Mielcarz
Kolejny raz udowodnił, że nie bez kozery jest niekwestionowanym numerem jeden. Wielokrotnie świetnymi interwencjami uratował zespół, acz pomyłek też się nie ustrzegł. Czy po kontuzji, czy przed kontuzją zawsze prezentował wysoką formę i dawał z siebie wszystko. Gdy należało przekonywał o tym jak bardzo źle wpływa na zespół brak dopingu na Alei Piłsudskiego, nie omieszkał również zabrać głosu w sprawie budowy stadionu na Alei Piłsudskiego.
Największe odkrycie: Bartłomiej Pawłowski
Do Widzewa przywędrował zimą z Warty Poznań. Po latach tułaczki po pierwszej, drugiej lidze i nieudanej przygodzie z Jagiellonią Białystok wreszcie udowodnił, że potrafi sobie radzić w Ekstraklasie, a potencjał jaki w nim drzemie jest w stanie wynieść go na jak najwyższe szczyty. Świetny technicznie, szybki, sprytny, z dobrym uderzeniem - te przedmioty najlepiej opisują pawłowskiego.
Największy talent: Mariusz Stępiński
Wykształtowany i oszlifowany w Widzewie może wkrótce stać się jednym z czołowych napastników Polski. W pierwszym sezonie w Ekstraklasie z prawdziwego zdarzenia, na pewno trochę też z braku konkurencji, wywalczył sobie miejsce w wyjściowej jedenastce. Odwdzięczył się czterema bramkami, co jak na 18-latka jest świetnym wyczynem. Przykładowo nawet Arkadiusz Milik czy Rafał Wolski nie imponowali tak wysoką skutecznością w tym wieku. Doskonała technika, szybkość i zwrotność z domieszką boiskowego cwaniactwa nie pozostały bez echae. Od nowego sezonu Stępiński będzie występował w niemieckim FC Nuernberg, gdzie będzie musiał nadrobić parę braków.
Najlepszy powrót: Princewill Okachi
Nigeryjczyk rozegrał w rundzie jesiennej wszystkie spotkania, w destrukcji był bez bezbłędny i nie bez powodu zasłużył na porównania do Claude'a Makelele. Niestety zimą spóźnił się na okres przygotowawczy, w związku z czym musiał nadrobić zaległości, co zajęło trochę czasu. w końcu jednak powrócił do optymalnej formy i znów był tym samym Okachim wywołującym strach u przeciwników.
Przyszłość przed nimi: Bartłomiej Kacprzak i Maciej Krakowiak
Kolejni debiutanci. Kacprzak zagrał w sumie siedem spotkań, w tym pięć w pierwszym składzie i zdążył pokazać się z jak najlepszej strony. Widz nie znający go zupełnie, mógłby stwierdzić, że widzi doświadczonego ligowca, który poczyna jak profesor. Tymczasem on ma dopiero 20 lat. Krakowiak w trzech spotkaniach zastąpił Macieja Mielcarza i popełniającego katastrofalne pomyłki Milosa Dragojevicia. Okazję wykorzystał. Wprawdzie nie ustrzegł się głupich pomyłek, ale w wielu momentach wykazał się refleksem. Widzew będzie miał z niego pożytek.
Największy upadek: Marcin Kaczmarek
Jesienią prawdziwy motor napędowy z żelaznymi płucami. Mimo 33 lat na karku, imponował szybkością i precyzją wrzutek. Wiosną upadł totalnie łeb na szyję. Notował masę strat, wrzucał i strzelał Panu Bogu w okno. Był cieniem świetnego Kaczmarka z pierwszej rundy i tylko Radosław Mroczkowski wie, czemu wystawiał go w pierwszym składzie, pomimo tak wielkiego upadku.
Największe rozczarowanie: Sebastian Dudek
Przychodził do Widzewa w koronie mistrza Polski. Wydawało się, że będzie stanowił wiodącą postać drużyny i pomoże rozgrywać akcje w środku. Niestety z wielkich oczekiwań wyszło wielkie rozczarowanie. Dudek, mimo paru lepszych chwil, przeważnie zawodził. Podawał niedokładnie, notował masę strat, czasem niezbyt kwapił się do wysiłku. Do wiadomości nie przyjmował też wytykania błędów przez obserwatorów. Kilkakrotnie odważył się zaatakować słownie dziennikarzy. Żeby tylko na boisku był tak wygadany...
Po nich spodziewaliśmy się więcej: Alex Bruno, Veljko Batrović
Brazylijczyk zaliczył całkiem niezły start. Zachwycał brazylijską fantazją, techniką, szybkością, wbił nawet dwie bramki. Mówiono, że może zamieszać w Ekstraklasie. Niestety im dalej tym było gorzej. Wątły Alex przegrywał walkę z lepiej uwarunkowanymi fizycznie rywalami, wyraźnie odstawał pod tym względem, aż stracił miejsce w składzie. Jednak potencjału nie można mu odmówić. Nabrał obycia, co może zaprocentować w kolejnym sezonie.
Na więcej liczyliśmy też w przypadku Veljko Batrovicia. Gdy przychodził na Aleję Piłsudskiego, miał opinię wschodzącego talentu, który otarł się gdzieś o Arsenal Londyn, a w Czarnogórze był ogłoszony lokalnym Messim. Niestety rzeczywistość brutalnie zweryfikowała piękne wyobrażenie. Batrović po wyleczeniu najróżniejszych kontuzji, tylko sześć razy zagościł w pierwszym składzie, zdobył jedną bramkę, ale gra budziła sporo zastrzeżeń.
Ocena trenera
Radosław Mroczkowski to świetny szkoleniowiec jeśli chodzi o wprowadzanie młodych zawodników do składu. A, że tych w Widzewie nie brakuje wydawał się właściwą osoba na właściwym miejscu. Niestety w rundzie wiosennej stracił ważny fundament posady w postaci wyników. Widzew spisał się gorzej niż w zeszłym sezonie i ledwo co zachował ligowy byt. Mroczkowskiego nie bronią decyzję. O ile jesienią jeszcze rotował, tyle wiosną zmian w składzie dokonywał tylko wtedy, gdy wymagała sytuacja. Nie widział, albo nie chciał widzieć złej postawy niektórych podopiecznych. Przykładem jest Marcin Kaczmarek, który mimo bardzo słabej dyspozycji na wiosnę, nie stracił miejsca w składzie. Nie wypaliły też eksperymenty ze zmianami pozycji niektórych zawodników, w chwilach kiedy należało ich unikać z racji niepewnej sytuacji bytowej. Po sezonie mówiło się, że Mroczkowski może stracić posadę, ostatecznie stanęło na słowach. Czy to dobra decyzja? Zobaczymy. Pewne, że jest nikt nie będzie znał lepiej Widzewa od Mroczkowskiego i nikt nie czuje lepiej klubu od niego. To nie podlega wątpliwości i jest jednocześnie ważnym atutem.
Transfery
Nie brakowało ruchów fenomenalnych i kompletnie nietrafionych. Za te pierwsze bez dwóch zdań należy uznać sprowadzenie Thomasa Phibela i Bartłomieja Pawłowskiego. W dwa okienka transferowe Widzew pozyskał podporę i pewny punkt obrony oraz nowy motor napędowy lewej flanki. Na plus zapisujemy też sprowadzenie Macieja Krakowiaka, który ewidentnie ma papiery na dobrego bramkarza. W pierwszej rundzie mogliśmy być zadowoleni z Radosława Bartoszewicza i nawet w obliczu obniżenia lotów w drugiej połowie, nie stawiamy krzyżyka. Podobnie traktujemy Dino Gavricia, który niczym szczególnym nie zaimponował, ale gdy przychodziła konieczność, zastępował kolegów w obronie. Skutek był jednak różny.
Natomiast Milos Dragojević, Adam Banasiak, Jakub Kowalski, Sebastian Dudek, Adrian Pietrowski, Aleksandr Lebedev, Denis Kramar to już totalne pomyłki i niepotrzebnie wydane pieniądze.
Zarząd
Notowania zarządu ciągle się zmieniały. Na minus odnotowujemy niepotrzebny konflikt z kibicami, który pozbawił piłkarzy zorganizowanego dopingu na Alei Piłsudskiego w ciągu całej rundy jesiennej. Nie zrobiono również wszystkiego, by doprowadzić do skutku transfer Marcina Robaka. Zimą w Widzewie z powrotem zaczął działać Witold Skrzydlewski i na efekty długo nie czekaliśmy. Porozumiano się z kibicami i, po kilku latach niezgody, ze Stowarzyszeniem Byłych Piłkarzy Widzewa. Zintensyfikowano także działania lobbujące budowę stadionu miejskiego na Alei Piłsudskiego, który ostatecznie ma powstać właśnie w tym miejscu, na co przystała prezydent Hanna Zdanowska. Co prawda pierwsze koparki jeszcze nie wjechały i znając sagę sprawy stadionowej, wiele się może jeszcze wydarzyć, to jednak widać już światełko w tunelu.
Kibice
Jesienią, z racji konfliktu z zarządem i niepotrzebnie nakładanych zakazach stadionowych, nie prowadzili zorganizowanego dopingu. Mecze domowe przy Alei Piłsudskiego przypominały bardziej rodzinny piknik niż widowisko sportowe. Brak ultrasów przyczynił się do drastycznego spadku frekwencji(rekord jesieni to 5950 widzów na spotkaniu z Górnikiem Zabrze). Ale zimą klubowi włodarze poszli po rozum do głosy, dogadali się z fanatykami. Powrócił ogłuszający doping spod "Zegara", powróciły race, powróciła atmosfera i co najważniejsze podniosła się frekwencja, choć całosezonowa średnia nie porwała (5170 widzów/mecz). Co by jednak nie było, postawę kibiców Widzewa oceniamy tylko pozytywnie. Jak zwykle nie ograniczali się do wspierania ulubieńców na własnym stadionie. Tłumnie udawali się także na wyjazdy, organizowali akcje charytatywne i wspierali klub w walce o stadion, czego wyrazem była liczna demonstracja pod Urzędem Miasta Łodzi.
Frekwencja na meczach domowych Widzewa w sezonie 2012/2013
Widzew - Śląsk (3000)
Widzew - Ruch (4100)
Widzew - GKS Bełchatów (4500)
Widzew - Górnik Zabrze (5950)
Widzew - Pogoń Szczecin (4500)
Widzew - Wisła (4500)
Widzew - Lech (4400)
Widzew - Korona Kielce (3600)
Widzew - Zagłębie Lubin (6000)
Widzew - Polonia Warszawa (5850)
Widzew - Piast (5750)
Widzew - Jagiellonia Białystok (4700)
Widzew - Lechia (4700)
Widzew - Legia (9000)
Widzew - Podbeskidzie (7000)
Średnia frekwencja: 5170/ spotkanie
Co dalej?
Widzew się utrzymał, dostał licencję na kolejny sezon, ale najbliższa przyszłość wcale nie maluje się w jasnych kolorach. Na klubie ciąży zakaz transferowy, co oznacza, że nie mogą dokonywać transferów gotówkowych. Zatrudniać mogą jedynie zawodników niezwiązanych kontraktem z żadnym klubem i to za wynagrodzenie nie przekraczające 5 tysięcy złotych, co związek ze stanem upadłości układowej, w jakiej znajduje się spółka tworząca klub. W praktyce oznacza to niemożliwość pozyskania doświadczonego zawodnika z prawdziwego zdarzenia, bo przecież kto zgodzi się grać w Ekstraklasie za śmieszne pieniądze.
To poważny cios dla Widzewa, gdyż wiele pozycji wymaga uzupełnienia i wzmocnienia. A trudno oczekiwać, by młodzi zawodnicy, o których sprowadzenie będzie się zabiegać dorównywali w Ekstraklasie starym wyjadaczom. Rzecz jasna trzeba się też pogodzić z faktem, że kilku zawodników może opuścić Aleję Piłsudskiego, zaś z innymi nie zostaną przedłużone kontrakty. Startujący już za nieco ponad miesiąc sezon 2013/2014 będzie tym z serii trudnych, jeśli nie bardzo trudnych.
WIDZEW ŁÓDŹ - serwis specjalny Ekstraklasa.net
Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida.