menu

Walka o mistrzostwo Polski nadal trwa. Legia, Lech i Jagiellonia pozostają pewni swego

8 maja 2018, 19:45 | Stanisław Moneta

Brak podziału punktów po rundzie zasadniczej wcale nie zmniejszył emocji na finiszu ekstraklasy. Na trzy kolejki przed końcem wciąż jest mnóstwo niewiadomych. Uroki rodzimej ligi oddaje fakt, że prowadząca w tabeli Legia przegrała w tym sezonie aż 11 razy. Po piętach depczą jej Lech i Jagiellonia. Oba zespoły zmierzą się w środę w Poznaniu, przegrany mocno oddali się od tytułu.

Legia, Lech i Jagiellonia walczą o mistrzostwo Polski
Legia, Lech i Jagiellonia walczą o mistrzostwo Polski
fot. Szymon Starnawski /Polska Press

– Nie wiem, co zrobią inne zespoły. Wiem za to, że my możemy wygrać wszystkie spotkania do końca sezonu. W fazie finałowej pada wiele niespodziewanych wyników. Nawet drużynom z czołówki trudno jest wygrać na własnym terenie. My też przegraliśmy z Koroną i Górnikiem. Mieliśmy dużo szans na to, żeby skończyło się inaczej – podkreśla trener Lecha Nenad Bjelica.

- Rywalizacja o mistrzostwo jest bardzo zacięta. Ale spodziewaliśmy się, że będziemy musieli walczyć o tytuł do samego końca. W zeszłym roku jego losy również rozstrzygały się w ostatnich kolejkach. Na każdym z zespołów ciąży duża presja, dla nas nie jest to nowa sytuacja. Cel mamy jeden, mistrzostwo Polski. Jestem w stu procentach pewien, że uda nam się go zrealizować – dodaje Chorwat.

W środę szkoleniowiec Kolejorza będzie musiał sobie radzić bez pauzującego za kartki Radosława Majewskiego oraz kontuzjowanych Elvira Koljicia i Mihaia Raduta. Pod znakiem zapytania stoi występ w większym wymiarze czasowym Darko Jevticia, który ma problemy z kolanem. Wobec fatalnej formy pozostałych skrzydłowych Chorwat być może będzie jednak musiał zaryzykować. Od ryzykownych zachowań na boisku stronić będą musieli jednak jego zawodnicy, przede wszystkim Łukasz Trałka, Emil Dilaver, Maciej Gajos i Nikola Vujadinović. Każdy z nich w przypadku otrzymania żółtej kartki będzie pauzował w kolejnym meczu. Po Jagiellonii Kolejorza czeka wyjazdowa potyczka z Wisłą Kraków, a później mecz u siebie z Legią, który może zadecydować o mistrzostwie.

Plany poznańskiej drużyny chce jednak popsuć wicemistrz z poprzedniego sezonu, Jagiellonia. Ireneusz Mamrot zabierze do stolicy Wielkopolski najmocniejszy skład. W niedzielę zatrzymał Legię (0:0), tym razem interesuje go tylko zwycięstwo. - Legia ma wszystko w swoich rękach, dlatego szanowała remis na naszym terenie. Taką mieli taktykę, ich wybór. W meczu z Lechem taki scenariusz się nie powtórzy. Ktoś na pewno straci punkty. Ani nas, ani Lecha remis nie interesuje - zapowiada szkoleniowiec Jagi.

- W ostatniej kolejce Lech gra z Legią. Tam każdy wynik będzie możliwy. Może jesteśmy częściowo uzależnieni od wyników Legii, ale wciąż liczymy głównie na siebie. Jeżeli wygramy w Poznaniu, nasza sytuacja mocno się polepszy. Dlatego jedziemy tam walczyć o trzy punkty. Czeka nas bardzo ciężki mecz, ale w tej fazie sezonu nie ma spacerków. Wierzę, że drużyna potwierdzi dobrą dyspozycję fizyczną z ostatniego spotkania. Nawet pomimo tego, że mieliśmy od Lecha dzień mniej na regenerację - przekonuje Mamrot.

Liderująca Legia podejmie Wisłę Płock, która w sobotę zremisowała 0:0 z Lechem. Wojskowi zagrają bez kontuzjowanego Krzysztofa Mączyńskiego, pod znakiem zapytania stoi też występ Jarosława Niezgody. 23-letni napastnik grał ostatnio z blokadą, w spotkaniu z Jagiellonią wytrzymał na boisku tylko 45 minut.

- Nie wiem, czy Jarek wystąpi z Wisłą od pierwszej minuty, ale mamy nadzieję, że będzie gotowy do gry. Więcej będziemy wiedzieć po dzisiejszym treningu. Po nim podejmę także decyzję co do jutrzejszego wyjściowego składu - ucina trener Legii Dean Klafurić.

Na pozycji numer dziewięć Niezgodę mogą zastąpić Eduardo, Miroslav Radović, Michał Kucharczyk, Cristian Pasquato lub Kasper Hamalainen. Wariantów jest wiele. Poważniejsze problemy kadrowe ma Jerzy Brzęczek. W drużynie gości urazy dopadły Giorgiego Merebaszwilego, Igora Łasickiego, Patryka Stępińskiego i Kamila Sylwestrzaka. Nafciarze wiedzą jednak, jak wygrywać w Warszawie. W ostatniej kolejce rozegranej w 2017 roku wywieźli ze stolicy zwycięstwo 2:0. Klafurić był wówczas asystentem Romeo Jozaka. Po tym jak przejął posadę, smaku porażki jeszcze nie zaznał (cztery triumfy i remis).

- Przeanalizowaliśmy ostatni mecz z Wisłą, obejrzeliśmy też ich spotkanie z Lechem. To trudny przeciwnik, nie zajmują tak wysokiego miejsca w tabeli przypadkowo. W tym momencie nie ma żadnego znaczenia to, że dwa kolejne mecze zagramy u siebie. Boisko wszystko zweryfikuje - uważa Klafurić.

- Musimy skupić się wyłącznie na sobie. Gramy o mistrzostwo, oni o czwarte miejsce, które może dać drużynie występ w europejskich pucharach. Stawka tego meczu będzie bardzo duża - dodaje obrońca Legii Inaki Astiz.

Inaki Astiz po meczu Legia - Jagiellonia: Rywale kontrolowali pierwszą odsłonę


Polecamy