W Zabrzu bez zmian - Górnik znów zawodzi
Najpierw przykra porażka w 1/8 finału Pucharu Polski, a teraz tylko bezbramkowy remis na I-ligowych boiskach po bardzo przeciętnej grze. Górnik Zabrze drugi raz w ostatnich dniach zmierzył się z Wigrami i po raz drugi nie może być zadowolony z końcowego rezultatu. Piłkarze Marcina Brosza zaczynają coraz bardziej zasługiwać na swoje mocno przeciętne miejsce w środku ligowej stawki.
fot. Maciej Gapinski
Od samego początku oba zespoły nie narzucały wysokie tempa, koncentrując się przede wszystkim na zabezpieczenie dostępu do własnej bramki. Niemrawe akcje usypiały publiczność, a pierwsze groźniejsze sytuacje miały miejsce po kwadransie gry. Precyzyjne dośrodkowania autorstwa Kurzawy sprawiały problemy defensorom gospodarzy. Warty odnotowania był strzał Angulo z 18. minuty, który nieznacznie minął słupek bramki Zocha. Pierwsza dość klarowna sytuacja Wigier miała miejsce w 26. minucie. Po dośrodkowaniu Kądziora z rzutu rożnego Radecki strzelił głową nad poprzeczką. Kilka minut później dwójkowa akcja Kądziora i Kozaka sprawiła, że interweniować musiał Kasprzik. Kolejna sytuacja, tym razem ze strony gości, to rzut wolny na 25. metrze. Bardzo dobre uderzenie Kurzawy z trudem obronił Zoch. Najwięcej zamieszania po stronie gospodarzy robiły stałe fragmenty gry wykonywane właśnie przez lewego obrońcę Zabrzan, jednak w dużej mierze dzięki pracy w polu karnym Adu Kwame nie przyniosły bramki. Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem.
Druga część meczu nie przyniosła żadnej rewolucyjnej zmiany i rozpoczęła się zgodnie z oczekiwaniami - od wyraźnie taktycznej gry, przede wszystkim z zabezpieczeniem własnego pola karnego. W 56. minucie zniecierpliwioną publiczność pobudził Kądzior, który po przebiegnięciu kilku metrów z piłką oddał niebezpieczny strzał z 20 metrów. Bardzo dobrą interwencją popisał się Kasprzik. Kolejne minuty to przede wszystkim walka w środku pola, próba zdominowania tego sektora boiska. W zespole Górnika można wyróżnić bardzo dobrze współpracujący ze sobą duet napastników - Angulo i Ledecky. Jedna z akcji ich autorstwa zakończyła się strzałem głową tego drugiego i spokojną interwencją Zocha. Co jakiś czas finezyjnym dryblingiem raczył miejscowych kibiców Kozak, jednak większość z nich nie przynosiła zamierzonego skutku. Miejscowych kibiców, bowiem dość licznie zgromadzeni przed stadionem fani Zabrzan nie weszli na trybuny i całe spotkanie obserwowali sprzed bramy.
Mecz ostatecznie zakończył się bezbramkowo, sprawiedliwie oddając jego przebieg. Typowy mecz walki bez dominacji żadnego z zespołów przyniósł, zadowalający obie strony, podział punktów.