menu

Jedenastkę warto zaczynać od Mateusza Klicha [KOMENTARZ]

6 września 2013, 23:39 | Łukasz Piekarski

Ma 23 lata. Od dwóch lat swoje piłkarskie doświadczenie powiększa o grę poza ojczyzną. Najpierw wylądował w VfL Wolfsburg, a następnie po nieudanych wojażach na niemieckiej ziemi trafił do Holandii, gdzie pozostał po dziś dzień. Mowa oczywiście o Mateuszu Klichu, który zanotował kolejny występ z "orzełkiem" na piersi. Przeciwko Czarnogórcom spisał się bardzo dobrze.

Remis z Czarnogórą, jak porażka. Biało-czerwoni potrzebują cudu, by zagrać na mundialu

W sezonie 2007/2008 Mateusz Klich rozpoczął swoją prawdziwą przygodę z piłką nożną. Jako 17-latek został ówcześnie włączony do młodej drużyny Cracovii. W juniorskim zespole "Pasów" rywalizował na boiskach Młodej Ekstraklasy. Zaliczył w niej sześć występów. Kilka miesięcy po zakończonym sezonie był już w dorosłej kadrze Cracovii. 7 listopada po raz pierwszy wybiegł na boisko Ekstraklasy w pojedynku z GKSem Bełchatów. Do końca rozgrywek jeszcze siedmiokrotnie grał w meczach na najwyższym szczeblu rozgrywkowym Polsce. Kolejne dwa sezony były już pełnymi, jeśli chodzi o udział Klicha w grze krakowskiej drużyny. W czerwcu 2011 wybrał ofertę z VfL Wolfsburg. Niemieckiego epizodu nie będzie jednak wspominał dobrze. W pierwszym składzie "Wilków" nigdy nie zagrał. W styczniu br. postanowił przenieść się do Holandii. Został zawodnikiem walczącego o utrzymanie w Eredivisie, FC Zwolle. Po kilku świetnych występach z miejsca stał się ulubieńcem miejscowej publiczności.

Dziś zagrał swój kolejny mecz w biało-czerwonych barwach. Ustawiono go na pozycji, na której nie wolno piłkarzowi stracić piłki. Od pierwszych minut świetnie rozumiał się z inną "młodzieżą" naszej kadry, Piotrem Zielińskim i Grzegorzem Krychowiakiem. Dobrze utrzymywał się przy piłce i co ważne, niemal w każdej akcji, która przechodziła przez jego nogi chciał zagrać do przodu. Priorytetem w jego grze było obsłużenie dokładnym podaniem napastnika lub innego ofensywnego gracza wchodzącego na skrzydle. W końcowych minutach zdarzały mu się drobne błędy w postaci kilku niedokładnych podań do swoich kolegów. Nerwy i emocje związane z napiętą końcówką spotkania wzięły w tym przypadku górę.

Jak będzie wyglądała nasza reprezentacja za kilka lat? Na pewno będą w niej tacy piłkarze jak - Piotr Zieliński, Grzegorz Krychowiak czy wspomniany Mateusz Klich. Kto ma szansę, by dołączyć do tej trójki, wydaje się - pewnych na chwilę obecną kadrowiczów? Bartłomiej Pawłowski z hiszpańskiej Malagi, którego trener Fornalik odesłał w ostatniej chwili do młodzieżówki. Dominik Furman i Kuba Kosecki zdobywają cenne doświadczenie w barwach Legii. Należy w tej sytuacji wspomnieć także o Rafale Wolskim, który jak najszybciej powinien zdecydować się na zmianę otoczenia. Nie od dziś wiadomo, że w Fiorentinie wielkiej kariery nie zrobi. Bartosz Salamon póki co zwiedza częściej zaplecze stadionów we Włoszech, aniżeli biega po boisku. Wszystko może się jednak odmienić! Wystarczy, że młodzi zawodnicy z naszego kraju wezmą sobie bardziej do serca zalecenia Mateusza Borka, który wręcz prosi o większą roztropność przy wybieraniu klubów z zagranicy.

Mundialu w Brazylii dla naszej reprezentacji nie będzie. Co dalej? Przed trenerem Fornalikiem kilka spotkań, które oficjalnie zakończą eliminacje i kto wie? Być może zakończą także przygodę byłego szkoleniowca Ruchu Chorzów z biało-czerwoną kadrą. Wiadomo jednak, że dla takich zawodników, jak Mateusz Klich, trzeba w tej drużynie wykreować odpowiednie miejsce. Przecież już dziś, 23-letni pomocnik lidera holenderskiej ligi jest znaczącą postacią w drugiej linii naszego zespołu.

Pomimo remisu Mateusz Klich ze swojego występu przeciwko wyższym i miejscami nieco lepiej zbudowanym Czarnogórcom może być zadowolony. Oczywiście z pewnym umiarkowaniem. Nie ma co popadać w skrajny huraoptymizm. Naszą reprezentację ominie brazylijskie "kopanie" na najwyższym poziomie i to na dzień dzisiejszy jest problem numer jeden. Klich w odczuciu nie jednego kibica z orzełkiem na piersi, najlepszy czas w biało-czerwonej drużynie ma jeszcze przed sobą.


Polecamy