menu

Twierdza przy Reymonta wciąż niezdobyta, Brożek lepszy w pojedynku napastników

29 listopada 2013, 22:22 | Kasia Guzik

Wisła Kraków pewnie pokonała wrocławian 3:0. Tym samym pobiła klubowy rekord. Ten mecz był ósmym z kolei, kiedy to „Biała Gwiazda” nie straciła gola, jednocześnie pozostając niepokonaną na własnym terenie. Z kolei w pojedynku napastników lepszy od Paixao okazał się Brożek, który zaliczył jedno trafienie.

Jako pierwsi strzał w meczu oddali zawodnicy gości. Wówczas, jak na prowadzącego w klasyfikacji strzelców przystało, zaskoczyć Miśkiewicza próbował Paixao. Jednak uderzał zbyt słabo, choć sugerował jeszcze, że wcześniej był pociągany za koszulkę. Sędzia pozostał niewzruszony na jego pretensje.

W odpowiedzi, po drugiej stronie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, głową piłkę uderzał Głowacki. Jednak nie był to na tyle groźny strzał, by Kelemen mógł mieć problemy z jego wybronieniem. Chwilę później, po ciekawie wyglądającej akcji, piłka trafiła pod nogi Guerriera, ale futbolówka po jego strzale zaledwie musnęła boczną siatkę bramki. Zaledwie moment potem Haitańczyk znalazł się w kolejnej dobrej sytuacji na zdobycie prowadzenia dla swojej drużyny, lecz dzięki świetnej interwencji golkipera Śląska, gospodarzom nie było dane cieszyć się z trafienia.

Starania Wisły przyniosły efekt w 17. minucie spotkania. Wtedy to zza pola karnego uderzał Garguła, a piłka odbiła się od jednego z zawodników Śląska, tym samym zmyliła bramkarza i… wpadła do bramki.

„Odgryźć” próbowali się wrocławianie. Jednak albo nie mogli opanować piłki i stworzyć sobie okazji albo ich strzały były zbyt niecelne lub nadto słabe i Miśkiewicz spokojnie wyłapywał piłkę.

Wraz z rozpoczęciem drugiej połowy wydawało się, że pozostanie to bez zmian. Zwiastował to marnej jakości strzał Mili i… kolejna bramka dla Wisły. Chrapek doskonale zagrał do wchodzącego w pole karne Guerriera, ten podawał do Boguskiego, któremu pozostało już tylko dopełnić formalności. Dosłownie chwilę później do siatki znów trafiali krakowianie. Tym razem o gola pokusił się już sam Brożek, który poprzednio asystował przy pierwszej bramce.

„Brozio” po raz kolejny na listę strzelców mógł wpisać się w 65. minucie meczu. Wówczas, po małym zamieszaniu w okolicach pola karnego gości, piłka trafiła pod jego nogi, a następnie po jego strzale o centymetry minęła bramkę Kelemena.

W 76. minucie groźnie uderzał Stevanović. Jego strzał zza pola karnego sprawił nieco problemów Miśkiewiczowi. Wrocławianie raz po raz próbowali zdobyć choć honorowe trafienie. Ta sztuka pozostała poza ich zasięgiem i Wisła po raz ósmy na własnym obiekcie nie straciła bramki. To klubowy rekord. Dodatkowo, krakowianie pozostają niepokonani w meczach u siebie.

W pojedynku napastników lepszy okazał się snajper „Białej Gwiazdy”. Brożek śmiało goni lidera klasyfikacji strzelców, Paixao. Natomiast wyzwania rzuconego przez klub nie podjęli kibice. Na meczu ze Śląskiem na trybunach zasiadło ich niewiele ponad piętnaście tysięcy. To o ponad cztery tysiące za mało, by wygrać "dogrywkę" i… bilety na kolejny mecz przy Reymonta za złotówkę.


Polecamy