menu

Trzynaste zwycięstwo Jagiellonii! Białostoczanie pokonali u siebie Piasta

18 kwietnia 2015, 19:55 | Mariusz Warda

Ponad 8800 widzów zebrało się w chłodny kwietniowy wieczór, by na żywo obejrzeć zwycięstwo Jagiellonii Białystok nad Piastem Gliwice. Gole dla gospodarzy zdobyli Tymiński i Romanchuk, a Piast odpowiedział trafieniem Moskwika. Było to 13. zwycięstwo "Jagi" w tym sezonie. Więcej wygranych na swoim koncie ma tylko Legia Warszawa.

Jagiellonia Białystok - Piast Gliwice 2:1 (ZDJĘCIA)
fot. Michał Janucik
Jagiellonia Białystok - Piast Gliwice 2:1 (ZDJĘCIA)
fot. Michał Janucik
Jagiellonia Białystok - Piast Gliwice 2:1 (ZDJĘCIA)
fot. Michał Janucik
Jagiellonia Białystok - Piast Gliwice 2:1 (ZDJĘCIA)
fot. Michał Janucik
1 / 4

Jagiellonia Białystok - Piast Gliwice 2:1 (PEŁNA GALERIA)

Mecz Jagiellonii z Piastem zapowiadał się interesująco, tym bardziej, że przed jego rozpoczęciem Śląsk Wrocław wygrał spotkanie z Lechią i zepchnął Jagę z podium. Pierwszą sobotnią niespodzianką był skład gospodarzy, w którym znalazło się aż trzech defensywnych pomocników. Co więcej, nieskuteczny ostatnimi czasy Maciej Gajos zasiadł na ławce, a jego miejsce na murawie zajął Karol Świderski. Po raz pierwszy od początku wystąpił również białoruski talent, Pavel Savitski, który jak na razie nie dostał zbyt wielu szans na potwierdzenie swojego potencjału. Pod nieobecność Sebastiana Madery na jego pozycję został ze środka pola cofnięty Michał Pazdan.

Goście nie mieli podobnych problemów kadrowych. Jedyną zmianą była obecność Łukasza Hanzela, który przed tygodniem walnie przyczynił się do wygranej podopiecznych trenera Latala. Brak roszad było widać w ich grze w pierwszych minutach. Lepiej się rozumieli, a w ich poczynaniach było znacznie mniej nerwowości. Co więcej, pressing już na połowie Jagi mocno dawał się we znaki gospodarzom. Brakowało jednak strzałów na którąkolwiek z bramek.

W pierwszym kwadransie bardziej gorąco niż na murawie było na trybunach, gdzie nie wpuszczono kibiców gości, czego głośno domagali się sympatycy Jagiellonii. Najwyraźniej Zbigniew Boniek powinien był się wybrać na kolejny kibicowski wyjazd, tym razem do Białegostoku, gdzie nie po raz pierwszy kibice drużyn przyjezdnych mają problem z dostaniem się na stadion.

Gdy wydawało się, że jeśli ktoś zdobędzie gola, będzie to Piast, Jaga poszła ze znakomitą kontrą. Tuszyński rozciągnął akcję do Świderskiego, ten uderzył, ale Dobrivoj Rusov zdołał wypiąstkować piłkę. Niestety dla bramkarza Piasta, do futbolówki dopadł Łukasz Tymiński, który uderzył na pustą bramkę i wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Chwilę później jeden z bohaterów bramkowej akcji, czyli Karol Świderski, został ukarany żółtą kartką za wejście nakładką. Zaangażowania nie można mu było odmówić, ale przydałaby się jeszcze chłodniejsza głowa.

W kolejnych minutach niewiele się działo. Najciekawszym zdarzeniem było dość brutalne wejście Tomasza Podgórskiego w George Popkchadze. Był to drugi dość groźny faul kapitana Piasta i wydaje się, że sędzia powinien był już zastosować karę indywidualną. Później Radosław Murawski obił słupek bramki Jagi, ale strzał był na tyle słaby, że gdyby nie słupek, piłkę powstrzymałby Drągowski.

W 42. minucie fatalnie zachował się Taras Romanchuk. Jagiellonia szła z kontrą i miała wyraźną liczebną przewagę, a ten, zamiast podawać, szukał faulu (który ostatecznie znalazł). Nikt nie mógł się spodziewać, że gracz ten zrehabilituje się w tak ekspresowym tempie. Rzut wolny został wykonany dość nieszablonowo, ponieważ śmiały strzał Łukasza Tymińskiego z ponad trzydziestu metrów Rusov wypiąstkował przed siebie, do piłki dopadł Romanchuk i podwyższył na 2:0. Było to już drugie kiepskie piąstkowanie tego bramkarza i po raz drugi skończyło się ono golem.

Chwilę później Patryk Tuszyński strzelił wprost w golkipera gości. W odpowiedzi w doliczonym czasie pierwszej połowy Kamil Wilczek huknął wysoko ponad poprzeczką bramki strzeżonej przez Bartłomieja Drągowskiego. Wskutek niepowodzenia tej akcji pierwsza połowa zakończyła się dwubramkową przewagą gospodarzy (i dalszym brakiem na trybunach kibiców gości).

Po przerwie Radoslav Latal dokonał dwóch zmian i wpuścił na boisko Rubena Jurado i Csabę Horvatha. Ożywiło to poczynania gości, ale wciąż brakowało uderzeń na bramkę Bartłomieja Drągowskiego. Pierwszy taki strzał miał miejsce w 55. minucie, kiedy to z rzutu wolnego uderzał Podgórski, ale dobrze piąstkował na rzut rożny Drągowski. Młody golkiper tym samym przy pierwszej okazji zrobił dobrze to, co fatalnie dwukrotnie pierwszej połowie robił jego odpowiednik w drużynie gości.

Chwilę później w znakomitej sytuacji znalazł się Tuszyński, ale tak długo bawił się piłką, aż mu zabrali ją defensorzy Piasta. Kibice Jagi mogli w tej sytuacji zatęsknić za Piątkowskim. W odpowiedzi głową na bramkę Jagiellonii uderzał Wilczek, ale był to strzał łatwy do wyłapania dla Drągowskiego. W kolejnej akcji Hebert uderzył obok słupka.

W 65. minucie Piast zdobył kontaktowego gola dzięki dobrej główce Kamila Wilczka, ale sędzia dopatrzył się spalonego i nie uznał tej bramki. Nie miał już jednak takich wątpliwości 9 minut później, kiedy to Podgórski wykonywał kolejny rzut wolny, piłka została wybita poza pole karne, ale tam dopadł do niej Paweł Moskwik i pewnym, silnym uderzeniem pokonał Bartłomieja Drągowskiego.

Gol rozochocił Piasta, ale brakowało wykończenia. Z kolei Jaga po rzucie rożnym mogła znowu odskoczyć na dwa trafienia, ale Tarasovs uderzył nad poprzeczką. Końcówka spotkania to był już festiwal niedokładnych dograń i bardzo niecelnych strzałów. Wynik nie uległ już zmianie, a co za tym idzie Jaga wróciła na podium, a Piast praktycznie stracił szanse na awans do czołowej ósemki.


Polecamy