Trzecia z rzędu porażka Ruchu. Korona wywiozła pełną pulę z Chorzowa
Piłkarze Korony Kielce odnieśli trzecie zwycięstwo w tym sezonie. Na stadionie przy ul. Cichej w Chorzowie pokonali 1:0 Ruch, dla którego była to trzecia porażka z rzędu. Gola na wagę trzech punktów dla kielczach zdobył w drugiej połowie Radek Dejmek.
Powiedzieć, że pierwsza połowa nie była najciekawszym widowiskiem, to tak naprawdę nic nie powiedzieć. Na boisku działo się niewiele, a to tym gorzej dla sędziego, który mimo wszystko zdołał popełnić fatalny błąd.
Pierwszy strzał miał jednak miejsce już w trzeciej minucie gry. Po dośrodkowaniu Golańskiego z rzutu rożnego głową uderzał Kapo, ale z tym zagrożeniem spokojnie poradził sobie Kamiński. Później mieliśmy typowy mecz walki, jak to zazwyczaj ładnie nazywają trenerzy. Dużo strat notowali jedni i drudzy, nie potrafiąc dłużej utrzymać się przy piłce.
Wiele oglądaliśmy też fauli, ale jeśli ktoś myślał, że dzięki stałym fragmentom gry, na murawie będzie robić się ciekawiej, to mocno się zawiódł. Troszkę dłużej przy piłce utrzymywali się przy piłce gospodarze, ale to koroniarze mogli, a nawet powinni dwukrotnie wpisać się na listę strzelców.
Najpierw w 28. Minucie gry po zgraniu głową przez Jacka Kiełba sam na sam z bramkarzem wyszedł Przemysław Trytko, ale napastnik Korony przestrzelił. Starał się również wymusić rzut karny za rzekomy faul Kamińskiego, ale takowym nie mogło być mowy.
Jedenastkę goście powinni mieć za to osiem minut potem. Po bardzo dobrym podaniu Vlastimira Jovanovicia sam przed bramkarzem znów znalazł się Trytko. Zawodnik kieleckiej ekipy przerzucił sobie piłkę nad goalkeeperem i stanął przed pustą bramką. Wtedy jednak wślizgiem zaatakował go Starzyński. Piłkarz Ruchu nie trafił jednak w futbolówkę, a w nogi rywala już tak. Powinien zejść z boiska z czerwoną kartką, a podopieczni Ryszarda Tarasiewicza powinni mieć rzut karny, ale pan Paweł Gil nakazał grać dalej. Do końca pierwszej połowy nie wydarzyło się już nic godnego uwagi.
Pierwsze minuty po przerwie należały z kolei do chorzowian. Chovanec znalazł się nawet oko w oko z Cerniauskasem, ale Litwin wygrał ten pojedynek. Później na bramkę uderzali też Visnakovs oraz Starzyński, jednak albo skutecznie interweniował bramkarz, albo piłka mijała linię końcową.
Kiedy wydawało się, że mecz niechybnie zmierza do bezbramkowego remisu, to w 77. minucie spotkania kielczanie objęli prowadzenie. Paweł Golański jak zwykle świetnie dośrodkował z rzutu wolnego, a głową do bramki rywala trafił Radek Dejmek. Minutę później mogło, a nawet powinno być 0:2. Po kapitalnym podaniu Jovanovicia sam na sam z bramkarzem znów wyszedł Trytko, który tym razem nieznacznie przestrzelił.
Ruch nie potrafił na to odpowiedzieć. Gospodarzom brakowało dokładności, lub zwyczajnie nie potrafili zagrozić bramce Cerniauskasa. Korona poprzedni raz wygrała na wyjeździe 2. Listopada ubiegłego roku, więc te trzy punkty smakują wyjątkowo. Tym bardziej, że udało się wyrwać ze strefy spadkowej, kosztem właśnie dzisiejszego rywala.