Trzeci mecz i trzecia wygrana Manchesteru City. West Ham poległ na Etihad Stadium
Na zakończenie trzeciej kolejki angielskiej Premier League Manchester City podejmował przed własną publicznością West Ham United. Podopieczni Pepa Guardioli nie pozostawili wątpliwości wobec tego, która drużyna jest lepsza i po dwóch golach Sterlinga oraz jednym Farnandinho wygrali 3:1. Dla gości honorowe trafienie zaliczył Antonio.
Komplet punktów po pierwszych trzech kolejkach wczoraj zapewnili sobie już piłkarze Chelsea i Manchesteru United, więc sąsiad zza miedzy tych drugich nie chciał być gorszy. W odróżnieniu od innych, The Citizens przeszli do czynu od razu i z rozstrzygnięciem nie zamierzali czekać do doliczonego czasu gry.
W atakach zespołu Pepa Guardioli mieliśmy pełny przegląd jego możliwości. Od szybkich kontr, po długie rozgrywanie piłki. Wrzutki z lewej strony, z prawej strony, z piłki stojącej, strzały z i sprzed pola karnego. Praktycznie każdy atak "The Citizens" zwiastował ogromne zagrożenie pod bramką Adriana, który zresztą pękł bardzo szybko, bo już w 7. minucie. Silva zagrał świetną prostopadłą piłkę do Nolito, jego rodak wyłożył na strzał Sterlingowi i było 1:0.
Minęły ledwie trzy minuty i gospodarze podwoili swoje prowadzenie. Tym razem wykorzystano stały fragment gry – De Bruyne dośrodkował z rzutu wolnego, a w szesnastce londyńczyków najlepiej odnalazł się Fernandinho. W tym momencie, po zaledwie dziesięciu minutach gry, wydawało się, że Slaven Bilić może już tylko prosić swojego kolegę po fachu o jak najmniejszy wymiar kary. Szkoleniowca „Młotów” trenerskie życie ostatnio nie oszczędza, a tutaj szykowała się kolejna przegrana i to niekoniecznie ta z gatunku niskich.
Bo City cały czas atakowało. De Bruyne posyłał bardzo dobre dośrodkowania, Silva wyróżniał się w rozegraniu, a środek pola był zupełnie zdominowany przez „Obywateli”. Na palcach jednej ręki można było policzyć momenty, w których londyńczycy dłużej niż na trzy podania utrzymywali się na połowie przeciwnika i tak naprawdę tylko jego brak skuteczności spowodował, że ostatecznie o wynik musiał drżeć niemal do samego końca.
W drugiej połowie w końcu nadeszła chwila słabości gospodarzy, z czego West Ham zdołał skorzystać. Po jednym z dośrodkowań Masuaku i błędzie w komunikacji pomiędzy Cabellero, a obrońcami piłkę do bramki wpakował Antonio. Po tym zdarzeniu mecz się nieco wyrównał, oglądaliśmy ciekawe sytuacje z obu stron, ale gości na więcej nie było stać.
Zawodził dzisiaj Kun Aguero, który zamiast pokonać bramkarza, to swoim brzydkim zachowaniem wysłał do szatni Winstona Reida. Oczywiście, swoje okazje marnował nie tylko Argentyńczyk, bo blisko zmiany rezultatu byli również Sterling, wprowadzony z ławki rezerwowych Nasri czy Silva, który trafił w słupek. Ostatecznie, w drugiej minucie doliczonego czasu gry ta sztuka udała się tylko sprowadzonemu rok temu z Liverpoolu Anglikowi, który z meczu na mecz pod wodzą nowego trenera robi coraz lepsze wrażenie.
Po ostatnim gwizdku arbitra na tablicy wyników widniał rezultat 3:1 i The Citizens dołączyli do grona zespołów z dziewięcioma punktami po trzech kolejkach. Derby Manchesteru 10. września zapowiadają się fantastycznie.
Legia w Lidze Mistrzów. Cel? Dorównać legendom sprzed 21 lat