Trener Akademii Reissa o Pucharze Tymbarku, duchu zespołu i dopingu rodziców
Rozmowa z Mateuszem Kamińskim, trenerem ekipy U-12 w Akademii Reissa, zwycięzcą wielkopolskich eliminacji Turnieju "Z podwórka na stadion o Pucharu Tymbarku".
fot. Fot. Archiwum Akademii Reissa
Po osiągniętych wynikach, czyli zwycięstwie Pana podopiecznych w kategorii do lat 12 w wielkopolskich eliminacjach Turnieju „Z podwórka na stadion o Puchar Tymbarku” widać, że drużyna dała z siebie 100 procent? Czy są jednak elementy gry, które nie do końca Pana zadowoliły?
Na każdym treningu, sparingu, meczu, zawodnicy dają z siebie 100 procent, więc w czasie turnieju nie mogło być inaczej. Z punktu widzenia trenera, zawsze jest coś do poprawy. Pomimo strzelenia bardzo dużej liczby bramek, w turnieju mieliśmy momentami problemy z finalizacją akcji.
Jakie szanse mają zawodnicy Akademii w wielkim finale turnieju w Warszawie, rozgrywanym przy okazji finału Pucharu Polski?
Poziom turnieju finałowego będzie na pewno bardzo wysoki i każda z szesnastu drużyn będzie miała taką samą szansę na zwycięstwo. Głęboko wierzę jednak, że moja drużyna da z siebie wszystko, a samo zdobycie pierwszego miejsca w Wielkopolsce w tym turnieju jest dla niej sporym wyróżnieniem. Przecież inni zwycięzcy wojewódzkich eliminacji przyjadą do stolicy w takim samym celu jak my. Rywalizacja będzie na pewno wyrównana i emocjonująca.
Turniej „Z podwórka na stadion o Puchar Tymbarku” to jedne z najbardziej popularnych rozgrywek w Polsce. Jak ocenia Pan ich poziom organizacyjny?
Poziom organizacyjny jest naprawdę bardzo wysoki. Na finałowe rozgrywki województwa wielkopolskiego we Wrześni przeznaczono aż osiem boisk. Co więcej, w rozgrywkach w ciągu jednego dnia wzięło udział 600 uczestników. Profesjonalizm
organizatorów był widoczny na każdym kroku. Nie zabrakło pomocy medycznej, ciepłych posiłków i niezwykłej atmosfery.
Którego z graczy wyróżniłby Pan najbardziej?
Na końcowy sukces pracuje zawsze cała drużyna. W tym dniu każdy z chłopców zaprezentował się z bardzo dobrej strony i każdy przyczynił się do zwycięstwa we wszystkich meczach. Królem strzelców całego turnieju został Filip Tonder, ale oczywiste jest to, że gdyby nie koledzy z drużyny, którzy swoimi akcjami i podaniami stwarzali sytuacje Filipowi, nie osiągnąłby sukcesu indywidualnego. Każdy zawodnik zasłużył więc na pochwałę.
Wspomina Pan o zaangażowaniu całego zespołu. Jakie to uczucie widząc, że codzienna praca i starania przekładają się na sukces całej drużyny?
Jest to bardzo motywujące zarówno dla trenerów, czyli dla mnie i Thomasa Rozworskiego, jak i dla samych zawodników oraz ich rodziców, którzy poświęcają naprawdę wiele, aby każdego dnia stwarzać dzieciom warunki do rozwoju. Każde dobre boiskowe zachowanie, każde dobre zagranie, które było trenowane daje naprawdę bardzo dużo satysfakcji.
Jaka była atmosfera podczas rozgrywek? Dużo mówi się o przekładaniu ambicji rodziców nad dobro dzieci? Czy podczas turnieju miał Pan okazję spotkać się z nadmiernym wsparciem dzieci przez dorosłych?
Dzięki coraz większej świadomości trenerów i edukacji rodziców, takie sytuacje zdarzają się już coraz rzadziej. Podczas turnieju ani razu nie zauważyłem takiej sytuacji. Warto również podkreślić, że to zdecydowanie sukces prowadzącego cały turniej, który wielokrotnie zwracał uwagę na prawidłowe zachowanie kibiców.
Jest Pan młodym człowiekiem jak na trenera. Jak to się stało, że poświęcił się już Pan wyłącznie pracy z młodzieżą i to już w wieku 26 lat?
Swoją przygodę z piłką zaczynałem w Poznaniaku, potem trafiłem do Kotwicy Kórnik, a następnie do futsalu, w którym sięgałem po medale mistrzostw Polski. Kontuzje przerwały marzenia o zawodniczych sukcesach. ale też ukierunkowały mnie na pracę z młodzieżą.
Chcesz skontaktować się z autorem informacji? r.patroniak@glos.com