menu

TOP 10 najbardziej nielubianych piłkarzy w Ekstraklasie [GALERIA]

6 kwietnia 2017, 11:14 | red

Kibice na nich gwiżdżą, poświęcają obraźliwe przyśpiewki oraz transparenty. Oto TOP 10 najbardziej nielubianych piłkarzy w polskiej Ekstraklasie.

W Polsce jest krótko i zaraz z niej wyjedzie (transfer do Torino w lipcu), ale swym krnąbrnym charakterem zdążył zrazić do siebie wielu fanów (także klubu, w którym gra – np. za łapanie głupich kartek). Lubi się kłócić z rywalami, wykrzykując im prosto w twarz co o nich sądzi. Sędziów też nie oszczędza. Podczas spotkania z Lechem w Poznaniu chciał się wręcz z nimi pobić. Dostał od Komisji Ligi trzy mecze zawieszenia. Kara została wydłużona aż do sześciu (!) przez Najwyższą Komisję Odwoławczą PZPN.
fot. Fot. Karolina Misztal
Choć ten Malarz wydaje się być pokojowy i raczej stroni od prowokacji, to na wielu stadionach nie jest miłym gościem. Szczególnie w Poznaniu. Podczas pamiętnego finału Pucharu Polski na PGE Narodowym kibice Lecha obrzucali go odpalonymi racami. Doświadczony bramkarz mógł się położyć na murawę i żądać od sędziego walkoweru, ale postanowił nie robić scen. W pomeczowych wywiadach również zachował zimną krew. - Po grze w Grecji byłem przyzwyczajony do takich wydarzeń. W końcu na Olympiakosie latały zapalniczki i monety. Na takie rzeczy trzeba się umieć uodpornić (…) Powiem jednak, że miło mi się zrobiło, kiedy prezes Boniek przytulił mnie i powiedział „Arek, szacunek za to, co zrobiłeś” - stwierdził Malarz.
fot. Szymon Starnawski /Polska Press
Nieprzychylnie wita się również reprezentanta Polski, choć w internecie funkcjonuje jako ten od żartów i dobrej zabawy z TurboGrosikiem. Nie lubią go w Warszawie, bo grał w Lechu i w ogóle lubi Legię deprecjonować („Jak słyszę o dominacji Legii to mi się śmiać chce”). Złe zdanie zaczęli mieć o nim również... w Poznaniu. Po pierwsze, wybrał ofertę Lechii, mimo że wcześniej zarzekał się, że wróci do Lecha. Po drugie, w ostatnim spotkaniu brzydko potraktował Tomasza Kędziorę. Najpierw wytargał go za uszy, potem uderzył łokciem. Nie przeprosił. Przeprosił za to fanów Lechii, że dostał karę zawieszenia i tym samym nie może pomóc w trzech następnych spotkaniach.
fot. Piotr Hukalo
Na nerwy działa w Polsce także nazwisko Rzeźniczak. Dlaczego? Tego do końca nie wiadomo. Gole strzela niezwykle rzadko, więc i nie ma okazji na demonstrację radości. Gra całkiem fair. Z kontrowersyjnych wypowiedzi nie słynie. A jednak jest nielubiany. Raz został spoliczkowany, lecz nie przez kibiców drużyny przeciwnej, a przez lidera „Żylety”, „Starucha”. Bo wstawił się za kolegami, których wyzywano i opluto po przegranym meczu z Ruchem Chorzów. Rzeźniczak wybaczył „Staruchowi” występek, ale ten nie uniknął kary – sąd skazał go na sześć miesięcy ograniczenia wolności i 30 godzin prac społecznych w miesiącu.
fot. Szymon Starnawski /Polska Press
Nienawidzą go choćby sympatycy Widzewa Łódź i Lecha Poznań. Tym pierwszym zalazł za skórę rodowodem ŁKS-u i wypowiedziami typu: „Zawsze to miłe, kiedy Widzew spada”. Przez drugich nazywany jest po dziś dzień Judaszem. Jeszcze gdy zakładał koszulkę Lecha tak właśnie o nim śpiewano na stadionie. Skąd się to wzięło? Otóż Madej nie ukrywał w wywiadach, że może odejść do Legii. Przewinęła się też plotka, że sprzedał medal za Puchar Polski. Zawsze kiedy przyjeżdża do Poznania te tematy wracają jak żywe. A Madej ironicznymi oklaskami dziękuje za ich przypomnienie.
fot. Pawel Relikowski / Polska Press
To jedna z twarzy Legii, więc już z tego tylko powodu trudno dziwić się, że cała Polska (z drobnymi wyjątkami) za nim nie przepada. Co interesujące, zraził do siebie także samych kibiców z Warszawy. Po każdym słabym występie wylewa się na niego wiadro pomyj. W 2013 roku po fecie mistrzowskiej doszło nawet do szarpaniny. - Wyszedłem z klubu z dziewczyną i po drugiej stronie ulicy zaczepili mnie kibice. Spytałem, o co im chodzi, poprosiłem, żeby dali mi spokój. Odparli, że... mam sobie iść na wypożyczenie. Ja na to, że jeśli mnie nie chcą w Legii, to niech mi to powiedzą w twarz, a nie mówią o wypożyczeniu. Wtedy doszło do krótkiej szarpaniny. Potrwała może z 20 sekund – stwierdził Kucharczyk w rozmowie z „Super Expressem”.
fot. Bartek Syta
Być może w Krakowie, Gdańsku czy Wrocławiu jego osoba jest zupełnie obojętna tamtejszym kibicom. W Poznaniu od momentu przejścia do Legii działa jednak tylko na nerwy. „Judasz, Judasz” - krzyczeli fani „Kolejorza”, gdy Fin przyjechał z nową drużyną na Bułgarską. W końcu obiecał, że po zakończeniu kontraktu odejdzie do ligi zagranicznej, a nie do największego rywala. Jego gole i asysty dla Lecha szybko poszły więc w zapomnienie. Wielu oddało koszulki z jego nazwiskiem. Był też transparent z przestrogą dla innych zawodników („Następnego spotka kara”). <iframe width="640" height="360" src="https://www.youtube.com/embed/i-vkQPb-TT4" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>
fot. Bartek Syta
Spośród wszystkich lechitów najgorszą opinię ma Trałka. Dla kibiców Lechii – bo wybrał ofertę Lecha właśnie. Dla kibiców Legii i innych – bo ma serdeczne relacje z sędzią Marciniakiem, dzięki czemu - wedle kibiców właśnie - parokrotnie nie został wyrzucony z boiska albo po prostu nie dostał kartki. Dostało mu się również wśród swoich. Za to, że wyzwał jednego z fanów zagrzewających zespół przed wyjazdem na finał Pucharu Polski w zeszłym roku („nie wal w ten autokar, pało j...”). - Chlapnąłem głupotę, to było niepotrzebne – przeprosił Trałka, ale złe emocje tak szybko nie opadły. Reset w relacjach nie nastąpił.
fot. Szymon Starnawski
Ciężki żywot na meczach wyjazdowych ma oczywiście Serb z polskim paszportem. Może i nie prowokuje bezpośrednio trybun, nie dusi rywali, ani nie udziela co tydzień buńczucznych wywiadów jak inni, ale za to notorycznie symuluje (świadomie?). Tu zanurkuje, tam padnie jak rażony piorunem... Sędziowie dają się nabierać i to doprowadza kibiców drużyn przeciwnych do szewskiej pasji. Cwaniak to chyba najlżejsze określenie, jakie przypisywane jest Radoviciowi. Po odejściu do chińskiego Hebei China Fortune nie po drodze było mu również z kibicami Legii („poszedł za pieniądzem akurat w trakcie dwumeczu z Ajaksem” - mogliśmy przeczytać na forach). Dobrą grą w tym sezonie wyprostował już jednak z nimi relacje. Zadry zatem nie ma.
fot. Szymon Starnawski
Oto najbardziej znienawidzony piłkarz w Ekstraklasie. Gdzie nie pojedzie to się nasłucha od najgorszych. „Ch... ci na imię, Małecki ty sk...” - oto najczęściej powtarzana przyśpiewka; od Gdyni, przez Warszawę, po krakowskie Błonie (Cracovia). Oczywiście sam „Mały” wielokrotnie podjudzał do tego typu zachowań. Potrafił wulgarnie odezwać się do piłkarzy drużyn przeciwnych (słynne: „Kim ty, k..., jesteś” skierowane do Sadloka, „Wstawaj, k..., śmieciu” do Brzyskiego i na dokładkę wiązanka w kierunku Saidiego Ntibazonkizy). Na meczu z Arką dumnie prezentował gospodarzom koszulkę fanklubu z Pruszcza Gdańskiego. Parę razy podpadł też części kibicom Wisły. Po jednym z przegranych meczów gwiżdżących wysyłał na drugą stronę Błoń, a gdy przyjechał na Reymonta z Pogonią Szczecin, schodząc z boiska pokazał gest Kozakiewicza. Takie zachowania to już chyba jednak zamknięty rozdział dla Małeckiego. Rozpoczął pracę z psychologiem, która przynosi efekty. W meczu z Legią był wyzywany, ale nie dał się sprowokować.
fot. Andrzej Banas / Polskapresse

fot.
1 / 11